Ostatnia lekcja dobiegła końca. Szymon spakował do skórzanej torby zebrane zeszyty swoich uczniów. Uśmiechnął się do zbliżającego się w jego kierunku Marcela.
- Tato, o której kończysz lekcje? - spytał chłopiec.
- Właśnie skończyłem - odparł mężczyzna. - Marcelek, zamknij okno.
- Okej...
Obydwaj razem wyszli z klasy, a po dziesięciu minutach byli już w domu.
Po obiedzie Szymon rozsiadł się wygodnie na kanapie. Zabrał się za sprawdzanie zeszytów.
Marcel usiadł obok niego. Rzucił okiem na skupioną minę ojca.
- Czyj zeszyt sprawdzasz? - spytał.
- Gabrysi, a co?
- A nic - odparł Marcel. - A czemu dwie oceny dostała?
- Jedną za zeszyt a drugą za ostatnią pracę domową.
Chłopiec zastanowił się przez chwilę.
- Było coś do domu? - spytał drapiąc się po głowie.
- Marcel, nie denerwuj mnie. Trzy razy cię wczoraj pytałem o to, czy masz zrobione lekcje. Twierdziłeś, że tak.
- Nie znasz się na żartach? - rzekł Marcel niepewnie. - Jasne, że mam wszystko...
Po chwili chłopiec wstał z kanapy. Pobiegł na piętro, do pokoju Nikodema. Bliski rozpaczy usiadł przy biurku brata.
- Masakra - rzekł. - Nikodem, musisz mi pomóc.
- A co się stało?
- Tata sprawdza zeszyty z matmy... A ja nie zrobiłem zadania domowego - rzekł Marcel z zatroskaniem.
Nikodem wybuchnął śmiechem.
- To dostaniesz pałę - odparł Nikodem odkładając na półkę podręcznik od języka angielskiego. - Marcel, sory, ale jakoś nigdy nie przejmowałeś się jedynkami...
- Niko, tracimy czas. Zejdę na dół. Niby do łazienki. Ty zawołaj tatę, że niby coś z nogą, że bardzo cię boli. Ja szybko odpiszę zadanie z zeszytu Gabrysi. Okej?
- Okej - odparł Nikodem.
Marcel wziął leżący na biurku długopis, po czym zbiegł ze schodów. Kątem oka spojrzał na Szymona. Mężczyzna sprawdzał kolejny zeszyt.
- Tato, Nikodem płacze... Bardzo go boli noga - rzekł Marcel zatroskanym głosem.
Zarówno Daniela jak i Szymon prędko pobiegli na pietro, sprawdzić, co się stało.
Nikodem siedział na łóżku. Zdziwił się na widok rodziców. Uśmiechnął się do nich.
- Marcel mówił, że noga cię bardzo boli... - rzekł Szymon.
- Trochę mnie boli... Ale spoko... Tak naprawdę mam cię przez chwilę czymś zająć, żeby Marcel mógł w tym czasie zrobić sobie piątkowe zadanie z matmy - oświadczył Nikodem.
- Mówisz serio? - odparł mężczyzna z niedowierzaniem.
- No, tak.
Szymon i Daniela spojrzeli na siebie. Po chwili oboje byli już w salonie. Ujrzeli Marcela klęczącego przy niskiej ławie. Chłopiec pisał coś w zeszycie. Na widok rodziców zarumienił się na obydwu policzkach. Prędko zamknął swój zeszyt.
- Co ty robisz? - odezwał się Szymon. Zbliżył się do malca.
Marcel podniósł się z podłogi. Nie wiedział, co odpowiedzieć, toteż bez słowa wzruszył ramionami.
Szymon wziął do ręki jego zeszyt. Marcel spuścił głowę na dół.
- Po co to piszesz? Nie widzisz, że już wystawiłem ci oceny? - rzekł mężczyzna spoglądając na chłopca. - Ile razy cię wczoraj pytałem, czy zrobiłeś lekcje? Co?
- Trzy razy... - odparł Marcel. - Mogę iść do swojego pokoju? - dodał nieśmiało.
- Tak, idź! Za dziesięć sekund widzę cię tu z powrotem z plecakiem! Już ja cię przypilnuję z lekcjami!
Marcel pociągnął nosem. Pobiegł na górę.
- Dzięki Nikodem! - krzyknął wchodząc do pokoju brata. - Prosiłem cię, żebyś zajął go czymś przez kilka minut... Tak trudno było?
- Spadaj Marcel...
Chłopiec ponownie zacisnął zęby. Wszedłszy do swojego pokoju, chwycił w ręce plecak. Zszedł na dół. Bez słowa usiadł do dużego stołu. Bez pośpiechu zaczął wyciągać z plecaka książki i zeszyty.
- Za to, że nie zrobiłeś zadania domowego, masz szlaban na deskorolkę - rzekł Szymon otwierając swój laptop.
- I na co jeszcze? - rzekł Marcel otwierając piórnik.
- A na co byś chciał?
- Na konsolę - odparł chłopiec.
- Okej. Więc daję ci też szlaban na konsolę.
- I na co jeszcze?
- Mam wstać do ciebie?!
- Nie... Już się nie odzywam - szepnął chłopiec.
- Rób lekcje...
- Robię przecież...
- Luśka, chodź - rzekł mężczyzna uśmiechając się do opartej o parapet małżonki. Kobieta momentalnie stawiła się przy mężu. Spojrzawszy w ekran komputera szczerze się uśmiechnęła.
- Co oglądacie? - rzekł Marcel odrywając wzrok od zeszytu.
- Rób lekcje! - odparł Szymon. - A spróbuj mi w tym roku szkolnym przynieść do domu jeszcze jedną jedynkę za brak zadania! Tak przetrzepię ci tyłek, że na drugi raz będziesz pamiętał, żeby odrobić lekcje!
Marcel zmarszczył brwi. W oczach stanęły mu łzy. Szybko je otarł.
- Po co go straszysz? - szepnęła Daniela.
- Niech wie, jak sprawy się mają. Ciekaw jestem, czy pamięta o tym, żeby popoprawiać jedynki z historii i z angielskiego.
- Pamiętam - rzekł Marcel.
- No dobrze...
Daniela przeciągnęła się. Podłożyła sobie pod głowę poduszkę. Przykryła się cienkim kocem.
- Będziesz spała? - zdziwił się Szymon.
- Tak... Obudzisz mnie za pół godziny? - spytała.
- Nie wiem. Może... - odparł zamykając laptop.
Jednym ruchem ręki zabrał żonie spod głowy poduszkę. Wygodnie ułożył się do snu.
- Szymon, no! - zawołała. - Oddaj mi...
- Nie. Jeszcze połowa koca należy się mężowi!
Daniela uśmiechnęła się. Położyła głowę na piersi Szymona.
- Ty będziesz moją poduszką - szepnęła.
- Mogę sobie zrobić przerwę? Nie mogę na was patrzeć. Niedobrze mi - rzekł Marcel.
- Rób lekcje i nie dyskutuj...
- No przecież nie dyskutuję - odparł Marcel biorąc do ust ołówek. Nie mówiąc nic więcej wyciągnął z plecaka podręcznik z języka angielskiego. Westchnął głęboko.
CZYTASZ
Ojczym od matematyki
Short StoryMarcel to zbuntowany dziesięciolatek mieszkający z samotnie go wychowującą matką. Czuje się panem w swoim domu i nie szanuje nikogo. Wraz z nastaniem nowego roku szkolnego będzie uczęszczał do nowej szkoły. Jak się okazuje, jego wychowawcą będzie no...