Border collie

1.3K 39 3
                                    

Szymon obudził się jako pierwszy. Wyciągnął z jednej z dolnych kuchennych szafek długo nieużywany toster. Zszedł do piwnicy po dżem truskawkowy zrobiony ubiegłego lata przez Danutę. Zaparzył kawę dla siebie i dla żony. Chłopakom zrobił do picia kakao.
O siódmej Szymon postanowił obudzić chłopaków.
Gdy zajrzał do pokoju Marcela, malec już nie spał. Był już ubrany. Pakował książki do plecaka.
- Hej Marcel - rzekł Szymon uśmiechając się do chłopca. - Wcześnie wstałeś...
- Nie mogłem spać... - szepnął chłopiec przecierając oczy.
- Schodź na śniadanie.
- Okej.
Szymon uśmiechnął się, po czym wszedł do pokoju obok. Wdepnął bosą stopą w psie odchody.
- Nikodem! - wrzasnął.
Chłopiec przewrócił się na drugi bok. Spał dalej.
Po chwili w pokoju zjawiła się Daniela. Widząc Szymona skaczącego na jednej nodze w stronę drzwi, uśmiechnęła się.
- Dobrze ci tak - powiedziała. - A tak w ogóle, czy dzieci nie miały powiedziane, że kota i psa należy na noc wynosić do garażu?
- Miały powiedziane, ale jak widzisz nic sobie z tego nie robią. Jak młody wstanie, będzie sprzątał. Idę się umyć...
- Idź...

Gdy Szymon zszedł na dół, Marcel kończył jeść śniadanie. Mężczyzna usiadł na kanapie. Wziąwszy tablet do ręki, zawołał do siebie chłopca.
Marcel posłusznie stanął przy ojcu.
- Usiądź Marcelek... - rzekł Szymon. Trzydziestopięciolatek wpisał w wyszukiwarce hasło "rasy psów", po czym podał chłopcu tablet do ręki.
- Którego pieska chciałbyś mieć? - spytał.
Marcel utkwił wzrok w tablecie. Z uśmiechem na twarzy przeglądał zdjęcia czworonogów.
- Ten jest świetny, tato... - rzekł pokazując palcem na psa rasy border collie.
- Taki duży?
- No! Podoba ci się?
- No podoba... Ale pooglądaj jeszcze... Może inny spodoba ci się bardziej.
- Haskyego to bym nie chciał, bo słyszałem, że one nie szczekają... Tato, zobacz tego... Bulterier... Wygląda jak prosiaczek... Nikodemowi bym kupił takiego! - zaśmiał się. - Tato, ja bym jednak chciał tego bordera collie...
- Okej. Sprawdzimy, czy w Toruniu można dostać takiego pieska.
Powiedziawszy te słowa Szymon wziął tablet z rąk chłopca. Wnet okazało się, że w Toruniu znajduje się hodowla psów, gdzie można zakupić tej rasy szczeniaka.
Szymon postanowił, że jeszcze tego samego dnia po szkole kupi Marcelowi pieska.
- Tato, sory! Ale jak się wchodzi do czyjegoś pokoju to trzeba patrzeć pod nogi - rzekł Nikodem siadając do stołu. - O, grzanki...
- Nikodem, pierwszy i ostatni raz zostawiłeś psa na noc w domu. Zrozumiano?
- No... Tak... - odparł chłopiec wkładając kromkę chleba do tostera. - Jak to się włącza? Cicho... Już wiem.
- A mama nie ma zamiaru dzisiaj iść do pracy? - szepnął Szymon podnosząc się z kanapy. Pogłaskał Marcela po głowie, po czym poszedł do sypialni.
Daniela siedziała na łóżku. Kątem oka spoglądała na leżący na łóżku telefon.
- Lusia, zejdziesz na dół? - spytał wchodząc do sypialni.
- Szymon... Dziwnie mi jest... Kręci mi się w głowie i widzę wszystko zamazane - szepnęła.
Mężczyzna momentalnie zbladł na twarzy.
- Lusia, połóż się - rzekł. - Wyślę chłopaków do szkoły i zawiozę cię do szpitala - dodał otwierając okno na oścież.
- Nie... Bez przesady... Wystarczy, jeśli podasz mi wody...
- Jasne. Robi się.
Szymon prędko zbiegł ze schodów.
- Nikodem, wynieś psa do garażu. Ale już! - rzekł nalewając do szklanki wodę mineralną.
- Tato... - odezwał się Marcel. - A na której lekcji jest to zebranie rady pedagogicznej? - spytał.
- Po waszych lekcjach, a dlaczego pytasz?
- Bo ja na siódmej lekcji poszedłbym na poprawę z historii.
- Okej. Zebranie jest dopiero o szesnastej...
- Tato, a co jeśli nie uda mi się poprawić? Dostanę lanie?
- Nie. Nie dostaniesz - odparł mężczyzna. - Ale postaraj się ładnie wszystko poprawić, to może jeszcze dzisiaj pojedziemy po pieska...
Marcel uśmiechnął się. Nikodem podniósł wzrok.
- Po jakiego pieska? - spytał.
- Dostanę psa - pochwalił się Marcel.
- Jo! Jakiego?
- Border collie - odpowiedział chłopiec.
- Super! Tato, będę mógł jechać z wami po psa?!
- Zobaczymy...
Szymon pobiegł na górę ze szklanką wody w ręku. Gdy dotarł do sypialni, Daniela stała przy oknie. Głęboko oddychała.
- Kto ci pozwolił wstać? - spytał podając jej wodę.
- Już mi lepiej... - odparła.
Wypiła wodę, po czym odłożyła pustą szklankę na komodę. W pośpiechu ubrała czarne legginsy i bordową tunikę.
- Skoczę jeszcze do łazienki i w zasadzie jestem gotowa...
- Nie wyjdziesz z domu bez śniadania - rzekł bezapelacyjnie.
- Oczywiście, że wyjdę. Kupię sobie bułkę w sklepiku szkolnym. Szymon, wyluzuj trochę. Nic mi nie jest. Za szybko podniosłam się z łóżka i zakręciło mi się w głowie... Okej?
- No nie wiem - odparł.
- Ale ja wiem. Jak Marcel dzisiaj?
- Chyba okej. Normalnie ze mną gadał. Przez spodnie dostał, więc aż tak bardzo go nie bolało...
- Ostatni raz go uderzyłeś, Szymon... Jeśli jeszcze raz podniesiesz na niego rękę, nie wiem, co ci zrobię...
- Przemyślałem sobie to wszystko... To lanie było niepotrzebne.
- Bystry jesteś - powiedziała z ironią.
Daniela wrzuciła telefon do torebki, po czym wspólnie z mężem zeszła na wysoki parter. Spędziła w łazience niespełna pięć minut. Spięła włosy czarną gumką. W pośpiechu wypiła zimną już kawę.
- Piesek w garażu? - spytał Szymon.
- Tak - odpowiedział Nikodem.
- Okej. To jedziemy do szkoły... Marcel, plecak...
Chłopiec cofnął się do salonu po tornister. Zdziwił się widząc Monsterka obgryzającego buta Szymona. Pogłaskał pieska po miękkiej sierści, po czym wyszedł z domu.

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz