Wyjazd

1.5K 37 2
                                    

Punktualnie o czwartej trzydzieści Szymon włączył radio w sypialni. Daniela przeciągnęła się na łóżku.
- Skarbie, daj mi jeszcze dziesięć minut - szepnęła narzucając na głowę kołdrę.
- Dobrze... Jeszcze czas - odparł. - Co ci zrobić do picia? Kawę?
- A mógłbyś? - spytała.
- Pewnie.
Mężczyzna wyciągnął z przesuwnej szafy swoje ubrania. Poszedł do łazienki. Spędził tam piętnaście minut.
Ruszył w stronę aneksu kuchennego. Najpierw wyciągnął masło z lodówki, później wstawił wodę na kawę i herbatę.
Zdziwił się, gdy dostrzegł wchodzącego do salonu Marcela. Uśmiechnął się do chłopca.
- Hej, wcześnie wstałeś - rzekł.
- Hej, tato - odparł chłopiec siadając do wielkiego stołu. - Nie mogłem spać - wyznał. - Nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę góry.
- Już niedługo, Marcelek. Jaką herbatkę ci zrobić? Zwykłą czy owocową?
- Owocową - rzekł chłopiec.
- Okej. Leć do łazienki się ubrać. Raz, dwa! Zaraz mama wstanie i Nikodem i się zrobi kolejka.
- Okej - szepnął Marcel wstając z krzesła.
Pobiegł do łazienki. Nie zdążył. Daniela go wyprzedziła. Chłopiec wrócił do salonu. Ponownie usiadł przy stole.
- Wszystko masz spakowane? - spytał Szymon. Chłopiec kiwnął twierdząco głową.
Mężczyzna skończył szykować kanapki. Postawił przed chłopcem talerz z dwiema skibkami chleba.
- Jedz, Marcelek - rzekł. - Idę po Nikodema.
Nie minęło wiele czasu, gdy Daniela wyszła z łazienki. Z determinacją zaglądała do wszystkich szafek po kolei w poszukiwaniu termosu. W końcu poddała się. Wzięła do ręki swój kubek z kawą, po czym usiadła naprzeciw syna.
W tym momencie po schodach zeszli Szymon z Nikodemem. Jasnowłosy chłopiec poszedł do łazienki.
- Skarbie, nie mamy w domu żadnego termosu? - spytała.
- Nie, chyba nie - odparł. Odłączył swój laptop od zasilania. Wsunął go wraz z ładowarką do dużego plecaka. - Kawę masz na każdej stacji paliw.
- Nie jedziemy pociągiem? - zdziwił się Marcel.
- Pociągiem? Oczywiście, że nie. Podróż do Zakopanego zajęłaby nam co najmniej dziesięć godzin.
- Autem jedziemy? - dopytywał się.
- Tak. My zabieramy Mateusza, a pan Konarski resztę klasy.
Marcel zdenerwował się. Nie chciał, żeby Mateusz Głowacki jechał z jego rodziną do Zakopanego. Widząc, że zwolniła się łazienka, poszedł się umyć i ubrać.
Tymczasem Nikodem usiadł na kanapie.
- Za ile wyjeżdżamy? - spytał ziewając.
- Jak się najesz - odpowiedział Szymon.
- Tato, mi się nie chce jeść...
- Zjedz chociaż pół skibki chleba.
Chłopiec podszedł do stołu. Bez pośpiechu zjadł kanapkę.
Była godzina za piętnaście szósta, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Daniela wpuściła do mieszkania panią Głowacką wraz z Mateuszem. Kobieta była jak zwykle elegancko ubrana. Miała starannie wykonany makijaż. Trzymała w ręku duży plecak syna.
- Niepotrzebnie się pani fatygowała - rzekł Szymon. - Podjechałbym po Mateusza - dodał.
Chłopiec nieśmiało spojrzał w stronę Nikodema. Obaj uśmiechnęli się do siebie.
- Mateusz, słuchaj pana Jasińskiego i zachowuj się jak należy - powiedziała poprawiając chłopcu kaptur od kurtki. - Jak tylko zajedziecie na miejsce, zadzwoń do mnie, żebym się nie martwiła.
- Dobrze - odparł.
Kobieta popatrzyła jeszcze przez chwilę na swoje jedyne dziecko, po czym zostawiła chłopca pod opieką wychowawcy.
- Wejdź, Mateusz - rzekł Szymon prowadząc chłopca do salonu. - Usiądź sobie na kanapie. Chłopaki, gdzie wasze plecaki?
- Na korytarzu - rzekł Marcel.
- Okej!
Szymon ubrał wiosenną kurtkę, wsunął sportowe buty na nogi, po czym poszedł do garażu wyprowadzić samochód. Gdy podjechał pod dom, Marcel, Nikodem i Mateusz czekali już na dworze. Wszyscy trzej trzymali swoje plecaki. Szymon włożył je do bagażnika.
- Dom zamknięty - powiedziała Daniela wrzucając klucze do torebki.
- No, okej. To wsiadajcie, chłopaki do auta - rzekł Szymon wyjmując telefon z kieszeni kurtki. Odebrał połączenie od Michała Konarskiego, nauczyciela języka angielskiego. Rozmawiali przez chwilę. Umówili się, co do miejsca najbliższego postoju.
W końcu nastał ten moment. Szymon odpalił auto. Marcel uśmiechnął się. Chciało mu się spać. Mimo to, oczy błyszczały mu z radości.
Daniela odwróciła się do chłopaków. Po lewej stronie siedział Marcel, na środku - Mateusz, zaś za przednim fotelem pasażera - Nikodem.
- Macie pasy zapięte? - spytała.
- Tak - odpowiedzieli wszyscy trzej.
- Tato, ja chyba będę spał... Obudzisz mnie, jak zajedziemy na miejsce? - spytał Nikodem przytulając się do zwiniętego w rulon kocyka.
- Ja cię obudzę! - zawołał Marcel.
- Na miejscu będziemy za jakieś osiem godzin - rzekł Szymon wyjeżdżając autem z podwórka. - Skarbie, zmienisz mnie później?
Daniela wzięła głęboki oddech. Uśmiechnęła się do męża.
- No, tak - odparła niepewnie. - Włączę nawigację - dodała klikając palcem po dotykowym pulpicie znajdującym się na środku deski rozdzielczej.

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz