Prezent

1.7K 64 0
                                    

Daniela wstawiła do piekarnika ostatnią blachę rogalików. Marcel siedział przy stole i uczył się zwrotów na język angielski. Nic nie wchodziło mu do głowy. Gdy tylko usłyszał pukanie do drzwi, podniósł się z krzesła.
Nie przypuszczał, że po drugiej stronie futryny będzie stał Marek. Chłopiec zaniemówił na jego widok.
- Mamo! Dlaczego mi nie powiedziałaś, że on przyjedzie? - odparł Marcel patrząc kątem oka na wchodzącego do mieszkania gościa.
- Cześć synek - rzekł mężczyzna nieco onieśmielony zachowaniem chłopca. - Mam coś dla ciebie - dodał podając małemu starannie zapakowany prezent.
- Dziękuję - rzekł Marcel uśmiechając się niepewnie.
Marek rzucił okiem na podbite oko syna. - Kto cię uderzył? - spytał natychmiast.
- Nikt - rzekł chłopiec.
- Jak to nikt? Takie siniaki nie robią się same.
Marcel spuścił wzrok. Wszedł do kuchni zostawiając ojca samego w korytarzu. Mężczyzna zdjął płaszcz, po czym powiesił go na wieszaku. Minutę później był już w kuchni.
- Co mu się stało? - spytał siadając przy stole. Kobieta akurat zdobiła lukrem nieco przestygnięte półkruche rogaliki. Denerwowała się, bo polewa wyszła jej za rzadka.
- Bił się z kolegą - odparła momentalnie. - Zresztą, nie pierwszy raz. Może ty wybijesz mu z głowy bójki.
Marcel zrobił obrażoną minę.
- Mamo, przestań! - wrzasnął z nerwami. Chwycił książki i zeszyty, po czym wrzucił je do leżącego na podłodze plecaka.
- Co ci zrobić do picia? - spytała Daniela.
- Herbatę - odparł Marek. - Powiedz Marcel, jak sobie radzisz w szkole?
- Dobrze - odpowiedział chłopiec.
- Pokaż mi swój dzienniczek. Jestem ciekaw, jakie masz oceny.
Chłopiec zajrzał do plecaka.
- Właściwie, przypomniało mi się, że nauczyciel zebrał nasze dzienniczki więc nie mam - powiedział spuszczając wzrok.
- Kłamie - westchnęła Daniela. - Ma dzienniczek w plecaku.
- Mamo, dlaczego jesteś taka?! - oburzył się Marcel. Wstał od stołu, po czym wyszedł do przedpokoju. W pośpiechu zaczął zakładać buty i kurtkę.
Daniela i Marek zostali sami w kuchni.
- On zawsze się tak zachowuje? - spytał ojciec Marcela.
- Tak. Raczej tak. Zaczekaj tu chwilkę. Pójdę po niego.
Marcel siedział na komodzie. Wiązał sznurówki. Na widok matki, naburmuszył się jeszcze bardziej. Daniela zamknęła drzwi na klucz.
- I co robisz? - oburzył się Marcel. - Idę na dwór! Chyba mam prawo!
Kobieta nie skomentowała tego. Weszła do kuchni i kończyła lukrować rogaliki.
- Poczęstuj się - rzekła podając Markowi deserowy talerzyk.
Mężczyzna nałożył sobie trzy rogaliki. Bardzo mu smakowały. Po chwili do kuchni wszedł Marcel.
- Już ci przeszło? - spytała Daniela.
- Trochę - odparł nieśmiało.
- To pokażesz mi w końcu ten dzienniczek? - odezwał się Marek. - Nie będę na ciebie krzyczał, jeśli są tam jakieś jedynki. Po prostu jestem ciekaw, jak sobie radzisz w szkole.
Marcel wziął głęboki oddech. Chwycił plecak. Wyciągnął z niego dzienniczek. Podał ojcu do ręki. Marek w milczeniu przejrzał wszystkie oceny chłopca. Ogółem, Marcel miał siedem jedynek - dwie z języka polskiego, trzy z historii i dwie z matematyki. Poza tym do dzienniczka wpisane było kilka dwój i piątek oraz cała masa dwójek i trójek.
- O, są i uwagi - szepnął Marek. - Za kim jesteś taki urwis, co? - dodał uśmiechając się do syna. Chłopiec nic nie odpowiedział. Marek zwrócił mu dzienniczek. - Mama mówiła, że lubisz rysować. Pokażesz mi swoje prace?
- Tak - odpowiedział chłopiec wstając z krzesła. Marek pośpiesznie poszedł za nim. Zamknęli się w pokoju.
Tymczasem Daniela wyciągnęła z piekarnika rogaliki. Wzięła do ręki telefon. Uśmiechnęła się, gdy spostrzegła, że otrzymała nową wiadomość od Szymona.
- Hej Lusia, co powiesz na spacer po parku?
- Okej - odpisała.
Chwilę po tym, jak wysłała smsa, rozległ się dzwonek do drzwi. Podbiegła, by sprawdzić, kto przyszedł. Po drugiej stronie futryny stał Szymon. Trzymał w ręku bukiet czerwonych róż.
- Proszę - szepnął. - Kwiaty dla najpiękniejszej kobiety na świecie.
- Dziękuję. Jesteś słodki - odparła. - U Marcela jest Marek. Powiem im, że zostawię ich na półtorej godzinki.
- Super - odparł Szymon uśmiechając się.
- Poczekaj moment!

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz