Marcel jadł śniadanie, gdy do Danieli zadzwonił telefon. Kobieta spojrzała w kolorowy wyświetlacz.
- Czego on jeszcze ode mnie chce? - odezwała się. Wzburzona poszła do pokoju. Stanęła przy oknie.
- Mamo, z kim rozmawiasz? - spytał Marcel idąc w jej stronę.
- Z nikim. Kończ śniadanie, bo spóźnisz się do szkoły - odpowiedziała zamykając chłopcu drzwi przed nosem.
Marcel odczekał dziesięć sekund, po czym wszedł do sypialni matki.
- Marek, nie - usłyszał jej drżący głos. Daniela spojrzała na syna. - Daj nam spokój - szepnęła do telefonu.
Marcel przyglądał się Danieli. Ciekawiło go, o czym rozmawia z jego ojcem.
- Czekaj Marek - odezwała się. - Marcel, co ja ci mówiłam? Do stołu, ale już!
Malec zrobił obrażoną minę. Ubrał się w korytarzu, przerzucił plecak przez ramię, po czym wyszedł z domu trzaskając drzwiami.
Nie miał chęci iść do szkoły. Zastanawiał się nad tym, czy nie zrobić sobie kolejnych w tym roku wagarów. Podminowany wszedł do autobusu. Usiadł jak zwykle na tyłach. Wyciągnął telefon z kieszeni spodni po to tylko, by za chwilę wsunąć go tam z powrotem.
Autobus zatrzymał się przed szkołą. Marcel popatrzył ze smutkiem na znajomy budynek, wszedł za metalowe ogrodzenie.
Spojrzał na parking. Czarne BMW stało w tym miejscu, co zwykle. Chłopiec zmarszczył brwi.
Poszedł na boisko przynależne do terenu szkoły. Usiadł na trybunach. Przypomniało mu się, że właśnie tutaj Mateusz pokonał go w bójce. Rozległ się dzwonek na lekcje.Szymon siedział za biurkiem. Odczytał swoim uczniom wystawione oceny z zachowania. Po chwili przewrócił kilka kartek w dzienniku. Zdziwił się, gdy spostrzegł, że Marcela nie ma w klasie. Planował dać mu ostatnią szansę na poprawę jedynki z tabliczki mnożenia.
- Ktoś widział w szkole Marcela? - spytał.
- Jechał z nami autobusem - powiedziała Julia.
- Widziałem go, jak szedł w stronę boiska - odezwał się Kamil.
- No dobrze... Kto tu jeszcze nie ma oceny? Janek, chodź.
- A co mi wychodzi?
- Dwa plus, trzy minus.
- To proszę mi wpisać dwójkę - zakomunikował uczeń.
- Chyba żartujesz. W tej chwili do tablicy. Podaj kolejność wykonywania działań.
- Dodawanie i odejmowanie? - rzekł pytająco.
- Wracaj na miejsce. Jedynka z odpowiedzi i dwója na semestr. To są podstawy. Weź się do nauki.
Wtem uchyliły się drzwi. Wszyscy skierowali wzrok na wchodzącego do klasy Marcela. Chłopiec zerknął na Szymona.
- Witamy - rzekł wychowawca. - Gdzie to się pan podziewał? Jest dwadzieścia minut po dzwonku.
- A nigdzie - odparł Marcel podchodząc do nauczyciela. - Aha, przepraszam za spóźnienie - zreflektował się. - Mogę iść do ławki?
- Nie. Zdejmij plecak. Przepytam cię z tabliczki mnożenia.
- Okej - odparł chłopiec rzucając tornister pod tablicę.
- Siedem razy sześć?
- Czterdzieści dwa - odparł Marcel natychmiast.
- Osiem razy osiem?
- Sześćdziesiąt cztery.
- Dziewięć razy siedem?
- Sześćdziesiąt trzy.
- Osiem razy dziewięć?
- Siedemdziesiąt dwa.
- No dobrze... Poprawiłeś jedynkę na piątkę. Masz czwórkę na semestr - oświadczył wychowawca z zadowoleniem. - Siadaj do ławki.
Marcel ucieszył się. Wziął plecak, po czym usiadł obok Nikodema.
- Gratulacje - rzekł syn nauczyciela.
- Dzięki.
Chwilę po dzwonku Szymon podszedł do chłopaków.
- Po lekcjach zabieram was na basen - oświadczył.
- Mama wie? - spytał Marcel.
- Nie wie. To niespodzianka. Pojedziemy po nią. Damy jej chwilę na wyszykowanie.
- To nie przejdzie - odparł Marcel momentalnie. - Mama nie umie pływać. Nie wejdzie do basenu.
- Mówisz serio?
- Tak. Mama boi się wody.
Mężczyzna zamyślił się. Przecież kilka miesięcy temu pływał z nią łódka po jeziorze. Nie wspominała, że boi się wody.
- Na pewno mnie nie wkręcasz? - upewnił się.
- Naprawdę.
- No dobra. To po szkole czekajcie na mnie przy aucie. Najwyżej pojedziemy do ciebie, Marcel, zamówimy pizzę. Dobry pomysł?
- Lepszy niż ten z basenem - odparł chłopiec.
- To trzymajcie się.
Powiedziawszy te słowa Szymon wyszedł z klasy.
- To, że twoja mama nie umie pływać to ściema? - spytał Nikodem.
- Nie. Mówiłem serio - powiedział Marcel uśmiechając się do kolegi.
- Tata jej nie odpuści. Będzie musiała się nauczyć pływać - szepnął Nikodem.
- Wątpię.
- Zobaczymy...
CZYTASZ
Ojczym od matematyki
ContoMarcel to zbuntowany dziesięciolatek mieszkający z samotnie go wychowującą matką. Czuje się panem w swoim domu i nie szanuje nikogo. Wraz z nastaniem nowego roku szkolnego będzie uczęszczał do nowej szkoły. Jak się okazuje, jego wychowawcą będzie no...