Pizzeria

2.1K 76 0
                                    

Rozległ się dzwonek. Koniec lekcji. Dzieciaki w pośpiechu pakowały swoje rzeczy do plecaków.
- Przypominam, że w poniedziałek praca klasowa z ułamków! - rzekł Jasiński głośno i wyraźnie.
Zamknął dziennik, po czym chwycił leżący na biurku telefon. Przez chwilę coś przeglądał.
Marcel i Nikodem siedzieli w pierwszej ławce. Obydwaj w skupieniu zabrali się za robienie lekcji.
- Chłopaki! - odezwał się Szymon. - Dzisiaj mijają dwa tygodnie od zawarcia między nami umowy. Wywiązaliście się. Od poniedziałku Marcel wracasz do ostatniej ławki, a Nikodem... Nie wiem, wszystko mi jedno!
Obydwaj chłopcy spojrzeli na siebie bez słowa. Widać było, że wcale nie ucieszył ich komunikat Szymona.
- A, i postanowiłem was dzisiaj nie męczyć! Jest piątek, lekcje się skończyły. Nie zostajemy dzisiaj po godzinach - dodał zakładając, że chłopaków ucieszy ta wiadomość.
O dziwo, obydwaj przyjęli tę nowinę bez większego entuzjazmu.
- W porządku - odparł Nikodem. - Czyli wracamy teraz do domu? Może pojedziemy do pizzerii? Wzięlibyśmy Marcela ze sobą. Tato, zgódź się!
- Właściwie, dobry pomysł! - oświadczył Szymon. - Zadzwonię tylko do Danieli. Powiem jej, że zaraz po nią podjedziemy.
- Nie! - krzyknął Marcel.
Szymon spojrzał na niego pytającym wzrokiem. Zdziwiło go zachowanie chłopca.
- Nie, bo mój brzuch, - rzekł Marcel niepewnie - boli mnie brzuch... Ale jak...
Szymon od razu domyślił się, że mały udaje. Przez moment zastanawiał się, co powiedzieć.
- W którym miejscu cię boli? - spytał niby z zatroskaniem.
- Tutaj - odparł Marcel kładąc rękę na podbrzuszu. - Ała! Nie wytrzymam...
- Marcel, weź się - szepnął Nikodem szturchając kolegę w łokieć.
- Zawiozę cię na pogotowie - rzekł Szymon podnosząc się z krzesła. W pośpiechu spakował do torby telefon, notes i długopis. - Dasz radę sam iść, czy ci pomóc? - spytał.
- Na pogotowie? - zdziwił się chłopiec.
- Tak! Koniecznie. To może być zapalenie wyrostka, a z tym nie ma żartów. Nikodem, spakuj Marcelowi książki do plecaka.
- Tato! Przecież on udaje! - powiedział Nikodem całkiem na poważnie.
- Widzę, właśnie! - odparł Szymon. - Chłopaki, wychodzimy! Bierzcie plecaki. Marcel, zamknij okno.
- Okej.

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz