Pasztet

1.1K 32 0
                                    

Był wczesny ranek. Daniela otworzyła oczy. Szymon leżał obok niej. Mocno spał.
- Hej mamuś! - zawołał Marcel wbiegając do salonu.
- Cicho... Tata śpi - szepnęła kobieta wstając z kanapy.
Podeszła do chłopca. Pogłaskała go  i pocałowała w czoło.
- Nikodem jeszcze śpi? - spytała.
- Nie śpi już - odparł chłopiec siadając do stołu. - A co na śniadanie?
- Płatki z mlekiem? Może być?
- Może być... A czemu spaliście tutaj a nie normalnie u siebie?
Daniela wyciągnęła karton mleka z lodówki. Oparłszy się rękoma o blat, zastanowiła się przez moment.
- Zginęła córeczka sąsiadów... Tata całą noc pomagał im jej szukać - wyznała.
- Która? Ta mała? - spytał chłopiec.
Kobieta kiwnęła głową.
- Mamo, dlaczego dopiero teraz mi o tym mówisz, co? Też bym jej szukał razem z tatą!
- Marcel, cicho... Obudzisz tatę.
- Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś? No, powiedz...
- Marcel, kiedy pan Janek przyszedł do nas, ty już dawno spałeś... Miałam cię, dziecko, budzić?
- Ale problem! Raz dwa bym się ubrał i tyle!
- Ciszej...
- Taka akcja zdarza się raz na sto lat, a ty mnie nie obudziłaś...
- Przestań już...
Daniela zalała gorącym mlekiem miseczkę z płatkami. Postawiła ją na stole, tuż przed Marcelem.
- Nie będę jadł - rzekł chłopiec wstając z krzesła.
- Marcel, w tej chwili do stołu! - wrzasnęła.
- Jakoś przestałem być głodny! - odparł przekornie.
- Nie obchodzi mnie to. Nie po to robię ci śniadanie, żeby za moment je wyrzucać!
- To sama sobie je zjedz!
Krzyki Danieli i Marcela obudziły Szymona. Mężczyzna usiadł na łóżku, przetarł ręką niewypoczęte oczy.
- O co znów chodzi? - rzekł.
Dopiero teraz Daniela i Marcel spostrzegli, że Szymon już nie śpi.
- Marcel, masz jakiś problem? - dodał mężczyzna z powagą spoglądając na chłopca.
- Mam... Pomógłbym ci szukać tej dziewczynki, ale mama mnie nie obudziła - syknął z nerwami.
- Nie zabrałbym ciebie ze sobą. Las to nie miejsce dla dzieci. A poza tym noc jest od spania - odparł Szymon wkładając jeansy.
- Ja już nie jestem dzieckiem. To po pierwsze... A po drugie, skoro ty w nocy nie spałeś, to ja też nie muszę.
Szymon przełożył przez głowę niebiesko-szarą koszulkę. Podszedł do komody w poszukiwaniu skarpetek.
- Po pierwsze, jesteś jeszcze dzieckiem i długo nim będziesz... A po drugie to, że mi coś wolno, nie znaczy, że tobie też.
Marcel spojrzał na Szymona z nerwami.
- A po trzecie... To, że śpię, to nie znaczy, że nie słyszę w jaki sposób odzywasz się do mamy... Po czwarte, dziękuję za obudzenie! I po piąte, smacznego.
- Dziękuję, nie jestem głodny.
- Masz pięć minut na zjedzenie śniadania... Jest siódma szesnaście... Czas start.
- Co jak nie zjem?
- Areszt domowy.
Marcel nie zamierzał przez cały dzień siedzieć w domu. Prędko zabrał się za jedzenie śniadania. Daniela zaparzyła kawę.
- Co ci zrobić do jedzenia? - spytała wchodzącego do kuchni Nikodema.
Chłopiec uśmiechnął się. Zerknął na ojca. Szymon nigdy nie pytał syna o to, co ten będzie jadł na śniadanie. Chłopak musiał jeść to samo, co Szymon.
- Hm... Mamy nutellę? - spytał Nikodem po dłuższym zastanowieniu.
- Niko, nie wymyślaj. Zrobię ci chleb z pasztetem - rzekł Szymon otwierając lodówkę.
- Dlaczego? - zaprotestował chłopiec. - Chcę, żeby mama zrobiła mi śniadanie.
- Okej. Skarbie, jak już robisz wszystkim jedzenie, to ja poproszę chleb z pasztetem i ogórkiem - rzekł Szymon spoglądając na żonę.
- Dobrze...
Marcel przybliżył się do brata.
- Tylko pasztety jedzą pasztety - cicho szepnął Nikodemowi do ucha. Obydwaj uśmiechnęli się do siebie.

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz