Szymon usmażył chłopakom po dwa naleśniki. Tym razem nawet Marcel zjadł obiad bez marudzenia.
- Co teraz będzie? - spytał chłopiec wkładając talerz do zlewu.
- Ale z czym? - odparł Szymon.
- Z autem...
- Raczej już nim nie pojeździmy.
Szymon wstał od stołu. Umył naczynia. Spojrzał przez okno na parking, na którym jeszcze dwie godziny temu stało jego czarne, lśniące BMW.
- Tato, pomożesz nam w lekcjach? - spytał Nikodem biorąc do ręki tornister.
- Jasne.
Po chwili również Marcel przyniósł z pokoju swój plecak. Obaj wyłożyli na stół książki, zeszyty i piórniki. Zabrali się za odrabianie prac domowych.
Zbliżała się osiemnasta, gdy do domu wróciła Daniela. Zdziwiła ją obecność Szymona i Nikodema w jej domu.
- Hej - szepnęła całując narzeczonego w usta. - Co tu robicie? Stało się coś?
- Hej, skarbie. Bardzo głodna? Ile zjesz naleśników? - odparł Szymon pomagając Danieli zdjąć płaszcz.
- Nie jadłam jeszcze twoich naleśników - ucieszyła się. - Z czym zrobiłeś?
- Z rozgotowanymi jabłuszkami - uśmiechnął się.
Daniela zdziwiła się, gdy po chwili podbiegł do niej Marcel. Chłopiec przytulił się do niej. - Co to za powitanie? - spytała zaskoczona.
- Mamo, nie zgadniesz, co się stało? - powiedział Marcel.
Również Nikodem pojawił się w korytarzu.
- Co się stało? - spytała.
- Marek rozwalił samochód Szymona! - odparł chłopiec.
- Taką wielką rurą! - dorzucił Nikodem. - Potrzaskał wszystkie szyby. Przyjechała policja!
- Mieli prawdziwe pistolety i kajdanki, mamo! Zawieźli Marka do więzienia!
- Szymon, co oni wygadują? To prawda? - zwróciła się do narzeczonego.
- Tak - przytaknął.
- Mamo, po auto przyjechała prawdziwa laweta! - zawołał Marcel z podekscytowaniem.
- To może ja zrobię te naleśniki - odparł Szymon wycofując się w stronę kuchni. Mężczyzna nalał na środek patelni kroplę oleju. Usmażył na niej jeden, niemalże idealnie okrągły naleśnik.
- Jedz - rzekł nalewając kolejną chochelkę rzadkiego ciasta na rozgrzaną patelnię.
- Faktycznie, rozgotowane te jabłka - zaśmiała się. - Szymon, to, co mówili chłopacy, to prawda?
- Tak - odparł. - Podwiozłem Marcela do domu. Nie wiadomo skąd pojawił się Marek. Poszedłem za nim do waszego domu. Marcel, jak to Marcel, drzwi zostawił otwarte, więc Marek wszedł do środka. Chciał zabrać ze sobą Marcela, ale mu na to nie pozwoliłem. Wtedy on się wściekł. Resztę znasz. Chłopaki ci wszystko powiedzieli.
- Nie do wiary... A ja, głupia myślałam, że on się zmienił.
- Trzymaj drugiego naleśnika...
- Dziękuję... Te dwa mi w zupełności wystarczą.
- Okej.
Szymon usiadł przy stole. Zamyślił się.
- Jak wrócisz do domu? - odezwała się Daniela.
- Dostałem auto zastępcze - odparł krótko, po czym spuścił głowę. Daniela nigdy nie widziała go tak bardzo przybitego.
- Szymon, przykro mi z powodu twojego samochodu... - powiedziała ze współczuciem.
- Luśka, co ty? Myślisz, że przejmuję się autem?
- Nie? - zdziwiła się.
- Nie - odpowiedział.
- To co ci jest? Powiedz, kochany...
- Wiesz, Lusia... Kiedy Marek wziął do ręki tę rurę i zaczął nią trzaskać w auto, Nikodem siedział w środku. Zamknąłem go tam...
- Skarbie, skąd miałeś wiedzieć, że Markowi odbije? Nie mogłeś tego wiedzieć...
- No tak... Ale to nie zmienia faktu, że gdyby Nikodemowi stała się krzywda, to by była moja wina...
- Twoja? Serio tak uważasz? - spytała z uśmiechem. - Szymon, już po wszystkim. Nikodem jest w pokoju z Marcelem. Obydwaj są cali i zdrowi. Jeszcze ci dadzą popalić - zaśmiała się.
- Jedz tego naleśnika, bo ci zamarznie na talerzu.
- Wiesz, chyba już się najadłam - odparła.
- Tak? Mam się za ciebie wziąć, jak za Marcela? W tej chwili wszystko ma być zjedzone. Dwa razy nie będę powtarzał! - odparł marszcząc brwi.
- Okej - odpowiedziała uśmiechając się. - Jesteś nie do podrobienia - dodała nakładając na naleśnik łyżeczkę musu jabłkowego.
Wtem do kuchni wbiegł Marcel. Usłyszał, jak Szymon zwraca się do Danieli podniesionym głosem. Chłopiec chciał sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Zmierzył wzrokiem Szymona, po czym bez słowa wyciągnął z szafki dwie szklanki i sok pomarańczowy.
Wyszedł z kuchni. Po chwili się cofnął. Usiadł na krześle obok Jasińskiego.
- Pogadamy? - spytał uśmiechając się do narzeczonego matki.
- No... Słucham cię.
- Nikodem ma karę na swój tablet, prawda?
- Tak.
- I na twój laptop?
- No, tak.
- A na moją konsolę? - spytał patrząc na Szymona błagalnym wzrokiem.
Mężczyzna uśmiechnął się. Zastanowił się chwilę.
- Pograjcie pół godzinki i będziemy się powoli zbierać - odparł w końcu.
Marcel niemalże podskoczył z radości. Był prawie pewien, że Szymon nie pozwoli Nikodemowi grać na konsoli. Nie mógł uwierzyć w to, że mężczyzna się na to zgodził. Chłopiec szybko pobiegł do dużego pokoju.
Chwilę później w kuchni zjawił się Nikodem.
- Naprawdę mogę? - rzekł podchodząc do ojca.
- Tak - odpowiedział Szymon uśmiechając się do malca.
- Dzięki, jesteś super! - zawołał malec.
Chłopcy prędko zabrali się za podłączanie konsoli do telewizora. Każda minuta była na wagę złota. Tymczasem Daniela zaparzyła herbatę dla siebie i dla Szymona.
- To melisa? - spytał Szymon. - Naprawdę, zrobiłaś mi melisę? - zaśmiał się.
- Tak... - odpowiedziała. - Nie lubisz melisy?
- No, nie - przyznał.
- To musisz polubić - powiedziała poważnie.
- Czemu niby?
- Bo skoro chcesz mnie poślubić i stać się ojcem dla mojego syna, to musisz pić bardzo dużo melisy.
- No tak - przyznał.
Spojrzawszy na ukochaną, napił się ziołowej herbatki.
CZYTASZ
Ojczym od matematyki
Short StoryMarcel to zbuntowany dziesięciolatek mieszkający z samotnie go wychowującą matką. Czuje się panem w swoim domu i nie szanuje nikogo. Wraz z nastaniem nowego roku szkolnego będzie uczęszczał do nowej szkoły. Jak się okazuje, jego wychowawcą będzie no...