Zaraz po obiedzie chłopcy pobiegli do pokoju na górę. Marcel otworzył swój plecak. Gdy tylko poczuł zapach kocich odchodów, omal nie zwymiotował.
- Zesrał mi się do plecaka - rzekł chłopiec wyjmując kociaka ze swojego tornistra. Otworzył drzwi na oścież.
- Wywal ten plecak z mojego pokoju - odezwał się Nikodem. Ten twój kot zasmrodzi cały dom.
Marcel wyniósł plecak na balkon. Usiadł na podłodze. Kociak ledwo stał na nogach. W zamkniętej torbie spędził co najmniej godzinę.
- Trzeba go nakarmić... Niko, gdzie go położymy? Masz jakiś karton?
Nikodem wziął do ręki pudło z klockami LEGO. Wysypał je wszystkie na środek pokoju. Marcel włożył kota do kartona.
- Ja zajmę czymś mamę i tatę, a ty w tym czasie postaraj się o mleko. Okej? - rzekł Nikodem.
- Okej.
Chłopaki zbiegli ze schodów. Ani Danieli ani Szymona nie było w salonie. Marcel wyciągnął z szafki salaterkę, po czym wlał do niej trochę mleka. Ostrożnie zaniósł to do pokoju Nikodema.
Tymczasem syn Szymona zajrzał na werandę. Usiadł na ławce między ojcem a Danielą.
- Jak noga? - spytał Szymon. - Pokaż...
Chłopiec podwinął nogawkę od spodni. Rana na nodze pięknie się goiła.
- Tato, a kiedy pojedziemy do zdjęcia szwów? - spytał chłopiec.
- We wtorek, a dlaczego pytasz?
- Nie mogę się doczekać pieska. Tato, nie możemy teraz jechać po psa?
- Co? Niko, daj spokój. Powiedz Marcelowi, że za piętnaście minut jedziemy do Zajezierza.
- Będziemy tam spać? - spytał chłopiec.
- Tak. Zostaniemy tam do niedzieli...
- Albo do poniedziałku rana - wtrąciła się Daniela.
- Możemy zabrać ze sobą kąpielówki?
- Tak - odpowiedział Szymon.
- I niech Marcel weźmie książkę od angielskiego. Powiesz mu? - spytała Daniela.
- Pewnie. To lecę.
Nikodem pobiegł do swojego pokoju. Usiadł na podłodze obok brata.
- Przez tego głupiego kota nie dostaniemy psa - rzekł Nikodem. - Umowa była taka, że tata nie może dowiedzieć się o kocie, dopóki nie dostanę psa... A teraz, to już pozamiatane!
- O co ci chodzi?
- O to, że za piętnaście minut jedziemy do Zajezierza. Ciekawe, co zrobisz z kotem!
- Na cały weekend?
- Tak. A, póki pamiętam! Masz wziąć książkę od angielskiego.
Marcel wstał z podłogi. Wziął kociaka na ręce. Pogłaskał go po małej główce.
- Powiemy prawdę...
- Nie! - zawołał Nikodem. - Jak tata zobaczy kota, to na pewno nie dostaniemy psa! Udawaj chorego... Najwyżej nie pojedziemy do tego Zajezierza, tylko zostaniemy w domu. Do wtorku musimy go ukrywać...
- Sam udawaj chorego. Ja chcę jechać do Zajezierza z kotem.
- Marcel, nie bądź taki, no! Nie zdziwiłbym się, gdyby tata kazał ci oddać tego kota Nikoli.
- Przecież nie powiem tacie, że dostaliśmy go od Nikoli. Na niby, że znaleźliśmy go niedaleko szkoły. Gdzie masz książkę od anglika?
- Masz swoją...
- Moja jest osrana.
- Nic mnie to nie obchodzi.
Marcel zmierzył brata wzrokiem. Przytulił kotka do swojej piersi.
- Chodź Pysiu, nie zadajemy się z debilami - rzekł czułym głosem.
Po chwili na górę weszła Daniela. Zajrzała do pokoju Nikodema.
- Niko, co tu tak śmierdzi? - spytała.
Chłopiec wzruszył ramionami. Daniela pośpiesznie podeszła do balkonowych drzwi. Miała już je zamknąć, gdy nagle spostrzegła drabinę opartą o ścianę domu.
- A jednak! - zawołała. - Weszliście do domu po drabinie, tak? Skąd mieliście drabinę?
- Mamo, nie mów nic tacie... To drabina dziadka - rzekł Nikodem.
Kobieta zamknęła drzwi.
- Spakowany? - spytała.
- Jeszcze nie - westchnął chłopiec. - Już się za to zabieram...
- I klocki pozbieraj przed wyjazdem.
- Dobrze - rzekł lekko podenerwowany.
Daniela weszła do pokoju Marcela. Chłopiec leżał na łóżku. Trzymał w rękach kociaka. Głaskał go i całował po mięciutkim futerku.
- Marcel! Co to za kot? Skąd on się tu wziął?
- Mamo, nie krzycz tak, bo Pysiu się ciebie wystraszy... To nasz nowy członek rodziny... Zobacz, jaki ma piękny pyszczek.
- Skąd go masz?
- Powiedzmy, że znalazłem...
- Powiedzmy, że w tej chwili idziemy do ojca!
Daniela chwyciła Marcela za łokieć, sprowadziła go na dół po schodach.
- Szymon, tylko spójrz! - zawołała zbliżając się do męża. Mężczyzna wstał z kanapy. Skierował wzrok na Marcela.
- O co chodzi? - spytał.
- Gdzie go schowałeś? - zwróciła się do syna.
Chłopiec niepewnie wyciągnął spod bluzy małego kotka.
- Nie chcę mieć kota w domu - powiedziała Daniela. - Nie zgadzam się. Koty chodzą po szafach, drapią meble, bawią się firanami. Nie! Nie, Marcel.
- Skąd masz tego kociaka? - rzekł Szymon biorąc zwierzątko z rąk Marcela.
- Znalazłem go przy drodze - odparł chłopiec. - Mogę go zatrzymać?
- Lusia, zobacz, jaki słodki! - zaśmiał się Szymon.
- Nie. Nie jest słodki - szepnęła Daniela.
- Tatusiu, mogę go zatrzymać?
- Możesz - odpowiedział Szymon.
Daniela spojrzała na męża z wyrzutem.
- To moje zdanie w ogóle się nie liczy? - spytała wzburzona.
- Liczy. Kot nie ma wstępu do domu. Możesz go mieć na podwórku.
Marcel podskoczył z radości.
- Słyszałeś Pysiu? Jesteś mój! - zawołał chłopiec.
- To teraz słucham... Skąd masz tego kota?
- Od Nikoli - odparł Marcel uśmiechając się do taty.
Szymon poczochrał chłopcu włosy na wszystkie strony.
- Leć po Nikodema - rzekł. - I będziemy się zbierać...
- Kot jedzie z nami? - spytał chłopiec z błyskiem w oczach.
- No, jedzie...
Marcel pobiegł na górę. Omal nie wywrócił się na schodach. Z rozpędu wbiegł do pokoju brata.
- I co? Kot wyleciał przez okno? - spytał Nikodem.
- Nie. Ale ty wylecisz, jeśli natychmiast nie zejdziesz na dół! - rzekł Marcel.
- Jeśli przez ciebie nie dostanę psa, zabiję cię, Marcel - rzekł Nikodem biorąc do ręki niewielką, podróżną torbę. - I pozbieraj te klocki!
- Sam sobie zbieraj! Ja ich nie rozsypałem - odpowiedział Marcel.
- Nie obchodzi mnie to! Nie wyjdziesz stąd, dopóki nie pozbierasz tych klocków!
Nikodem stanął przy drzwiach zagradzając Marcelowi wyjście z pokoju. Syn Danieli zamyślił się przez chwilę. Odłożył kota, po czym uklęknąwszy na podłodze, zaczął zbierać klocki LEGO i wrzucać je do kartona.
Nikodem uśmiechnął się. Skrzyżował ręce.
- Dalej, szybciej!
Marcel bez słowa pozbierał wszystkie klocki. Podniósł karton z podłogi. Uśmiechnął się do brata. Nikodem zupełnie nie spodziewał się tego, co za chwilę się miało się wydarzyć. Marcel podszedł do Nikodema, po czym energicznym ruchem wysypał na niego całe pudło pozbieranych przed chwilą klocków.
Nikodem z nerwami pchnął Marcela na podłogę. Chłopcy zaczęli się kopać i bić.
Momentalnie w pokoju zjawili się Daniela i Szymon. Mężczyzna rozdzielił bijących się chłopców. Jednemu i drugiemu wymierzył po dwa tęgie klapsy.
- Znowu wam odbija?! - krzyknął. - Za karę nie jedziemy do Zajezierza! Przez cały weekend będziecie siedzieć w domu nad książkami! Skończyło się! Marcel, do siebie!
Chłopiec natychmiast pobiegł do swojego pokoju. Trzasnął drzwiami.
- Nikodem, pozbieraj te klocki i do spania!
Chłopiec prędko wziął do rąk kolorowy karton. Przykucnąwszy zabrał się za zbieranie klocków.
Daniela podniosła Pysia z podłogi. Podała go Szymonowi do ręki.
- Masz swojego kota - szepnęła. Nie mówiąc nic więcej wyszła z pokoju Nikodema.
Usiadła na schodach. Poczuła silny ból głowy. Wzięła głęboki oddech.
Po chwili Szymon spoczął obok niej.
- Wiesz, że Marcel nie żartował z tą drabiną? - szepnęła. - O dom oparta jest drabina... On i Nikodem na pewno weszli do domu przez balkon...
Mężczyzna chciał wstać i pójść do chłopaków, ale Daniela chwyciła go za rękę.
- Daj spokój... Zostań - szepnęła.
Szymon spojrzał w zamyślone oczy żony. Pogłaskał ją po policzku. Pocałował.
- Wyniosę kociaka i przygotuję ci gorącą kąpiel. Później zrobię ci darmowy masaż... Chcesz?
- Darmowy? - zaśmiała się. - Pewnie. To wynieś tego kota, bo nie mogę się już doczekać...
Szymon jeszcze raz pocałował żonę, po czym poszedł z kotem na dwór.
CZYTASZ
Ojczym od matematyki
Short StoryMarcel to zbuntowany dziesięciolatek mieszkający z samotnie go wychowującą matką. Czuje się panem w swoim domu i nie szanuje nikogo. Wraz z nastaniem nowego roku szkolnego będzie uczęszczał do nowej szkoły. Jak się okazuje, jego wychowawcą będzie no...