Pocałunek

3.2K 95 10
                                    

W oknach wisiały kolorowe lampiony. Okrągłe stoliki przykryte były białymi, starannie wyprasowanymi obrusami. W tle brzmiała przyjemna muzyka.
Na to spotkanie Daniela włożyła czerwoną sukienkę z dekoltem. Włosy spięła wysoko w kok. Na przeciw niej siedział Szymon. Miał na sobie elegancki, grafitowy garnitur. Zdjął marynarkę. W białej koszuli i z krawatem pod szyją wyglądał bardzo dostojnie. W głowie Danieli pojawiły się wspomnienia sprzed kilku tygodni, kiedy to Szymon stawił się do dyspozycji, by naprawić jej pralkę. Tamtego feralnego dnia nie tylko zniszczyła mu błękitną koszulę. Jakby tego było mało, zraniła go śrubokrętem w ramię. To przykre wydarzenie przybliżyło ich do siebie. Właściwie, można powiedzieć, że tamtego dnia poraz pierwszy zaiskrzyło między nimi.
- Zamyśliłaś się. Co ci chodzi po głowie? - odezwał się Szymon biorąc z ręki kelnera menu.
- Nic takiego - odparła. - Dziękuję, że mnie tu zaprosiłeś. To naprawdę urocze miejsce. Wiesz, Szymon, zastanawia mnie twoja przeszłość. Mógłbyś opowiedzieć mi coś o matce Nikodema?
- Jasne - odpowiedział. - Ale co konkretnie chcesz wiedzieć? - spytał.
- Szymon, niecodziennie można spotkać ojca samotnie wychowującego dziecko. Z reguły, po rozwodzie, to matka zatrzymuje przy sobie dziecko.
- Nie jestem rozwodnikiem - odparł. - Moja żona zmarła krótko po tym, jak wydała na świat Nikodema. Byliśmy małżeństwem niespełna rok czasu.
- Sam się zajmowałeś niemowlęciem?
- Przez jakiś czas codziennie przychodziła położna. Nauczyła mnie, jak karmić, jak przewijać, jak kąpać. Poza tym mogłem liczyć na pomoc ze strony mamy.
- Daleko masz do rodziców?
- Nie. Rzut beretem. Zawsze, gdy do ciebie jadę, zostawiam młodego u dziadków. To ich jedyny wnuk więc możesz sobie wyobrazić, jak jest przez nich rozpieszczany.
- No tak. Czyli masz dobry kontakt z rodzicami?
- Tak. Widzimy się praktycznie codziennie. Tata jest trochę schorowany.
- Hm... A drudzy dziadkowie? Mają kontakt z wnukiem?
- Agata, to znaczy moja zmarła żona, wychowywała się w domu dziecka. Nie znała swoich rodziców. Może coś zamówimy? Co myślisz o tej pozycji? Pierś z kaczki ze śliwką?
- Niech będzie. Jakie wino lubisz?
- Jestem autem więc zadowolę się wodą.
- Racja.
Po chwili przy stoliku stawił się kelner ubrany w elegancki czarno-biały smoking. W maleńkim notesiku napisał treść zamówienia. Odszedł dając słowo, że za dwadzieścia minut danie będzie podane.
- Ile masz lat? - spytała Daniela, gdy kelner stał już przy innym stoliku.
- Trzydzieści pięć skończę w marcu - odparł. - Domyślam się, że jesteś dużo młodsza ode mnie.
- Ja mam trzydzieści cztery.
- Serio? Celowałem gdzieś w granicach słabej trzydziestki.
- Nie przesadzaj!
- Mówię całkiem poważnie!
Oboje zaśmiali się. Szymon nie mógł oderwać oczu od ukochanej. Uwielbiał wpatrywać się w jej piękny uśmiech. Miała niewielkie dołeczki w policzkach. To nadawało jej twarzy pogodnego charakteru.
- Danielo, - odezwał się po chwili - chciałbym ci coś powiedzieć. Właściwie ta kolacja miała mi w tym pomóc... Ale nie pomaga.
- O co chodzi? - spytała ani na chwilę nie przestając patrzeć mu głęboko w oczy.
- Zakochałem się w tobie - odparł. - Wiem, że i ty czujesz podobnie. To znaczy, bardzo bym chciał, aby tak było, bo zależy mi na tobie. Od śmierci Agaty z nikim się nie spotykałem. Myślałem, że tak jest dobrze i, że tak już zostanie. Ale kiedy ciebie poznałem, wszystko się zmieniło. Widzę, z jaką czułością troszczysz się o Marcela, z jaką starannością dbasz o dom... Nosił będę ciebie na rękach. Tylko się zgódź! Zostaniesz moją dziewczyną?
Powiedziawszy te słowa Szymon zacisnął dolną wargę, jak to robi Marcel. Daniela uśmiechnęła się. Wyciągnęła ręce w kierunku mężczyzny. Czułe pogłaskała go po policzku.
- Pragnę tego, jak niczego innego na świecie - odparła puszczając do Szymona oczko.
- Czy w takim razie mógłbym cię pocałować? - spytał niepewnie.
- Mógłbyś - odpowiedziała Daniela.
Szymon nieśmiało zbliżył się ku ukochanej. Ta, uczyniła to samo. Mężczyzna delikatnie dotknął swą dłonią policzek Danieli, po czym niepewnie pocałował ją w usta. Ta pieszczota trwała okamgnienie. Mimo to, przyniosła im taką rozkosz, że po chwili oboje ponownie zbliżyli się do siebie. Czule się pocałowali.

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz