Trudne rozmowy cz. 2

1.8K 59 1
                                    

Nikodem leżał na łóżku. Patrzył w sufit. Usiadł dopiero wtedy, kiedy spostrzegł, że do pokoju wchodzi Szymon. Chłopiec dobrze znał ojca. Wiedział, że aby uniknąć lania, musi odpowiadać na każde zadane pytanie. Ułożył sobie w głowie plan rozmowy z ojcem.
Mężczyzna usiadł obok Nikodema. Przyjrzał się chłopcu z uwagą. Nikodem był przygotowany na standardowy zestaw pytań, czyli: gdzie byliście, dlaczego tam poszliście, czy rozumiesz, że to było niewłaściwe. W zasadzie Szymon w ten sposób rozmawiał z Marcelem. Zrozumiał jednak, że z Nikodemem sprawy należy objaśnić inaczej.
- Niko, co się z tobą dzieje? - zaczął. - Bierzesz bez pytania mój scyzoryk, potem kradniesz rower... Okłamujesz mnie... Chodzisz bez mojej zgody na molo... Raz... Drugi raz... Gdzie masz telefon? Co?
Nikodem wzruszył ramionami. Nie wiedział, co odpowiedzieć. Szymon tego właśnie się spodziewał.
- Gdzie byliście z Marcelem? - rzekł po chwili. Gdyby od tego pytania mężczyzna zaczął rozmowę, chłopiec wiedziałby, co odpowiedzieć. Skłamałby, że chodzili koło domu, a potem syn Danieli wepchnął go do dołu i tyle! Jednak po tym, co przed chwilą usłyszał z ust ojca, stwierdził, że taka linia obrony to najgorsze, na co może się zdecydować.
- No zaprowadziłem go do pałacu... - rzekł zgodnie z prawdą.
- Po co?
Chłopiec nic nie odpowiedział.
- Kto pozwolił?
Nastała chwila ciszy.
- Mam zdjąć pasek? Przyłożyć parę razy w tyłek? Wtedy zaczniesz ze mną rozmawiać?
- Nie... - szepnął chłopiec nieśmiało.
- Po co go tam zaprowadziłeś? Co?
- Nie wiem, tato... Chciałem mu pokazać ten loch z kratą w drzwiach...
- I pokazałeś?
- Nie, bo tam było całkiem ciemno, a nie mieliśmy latarki...
Szymon wstał z łóżka. Przeszedł się po pokoju. Oparł się plecami o sosnową ścianę. Z namysłem spojrzał na syna.
- Nie wiem, naprawdę nie wiem, jak mam z tobą rozmawiać - powiedział rozbity. - Przecież wiesz, że pałac jest daleko od domu. W tą i z powrotem są trzy godziny marszu... Wiedziałeś, że nie zdążycie wrócić do domu o wyznaczonym czasie. Mimo to tam poszedłeś... Wiesz też, że w życiu nie zgodziłbym się, abyście tam poszli.... Wiesz, że ten pałac może się zawalić i nie wolno tam chodzić. Co ci strzeliło do głowy, żeby tam iść? Wytłumacz mi.
- Przepraszam - wydusił z siebie.
- Chciałeś pokazać Marcelowi, że jesteś taki odważny? Nie wiem... Chciałeś mu zaimponować? O to chodzi?
Chłopiec kiwnął głową.
- Nie! Bo mnie krew zaleje! Nikodem, odwaga nie ma nic wspólnego z nieposłuszeństwem i brakiem wyobraźni! Zdajesz sobie sprawę z tego, że gdyby na przykład zawaliła się na was któraś ściana, w życiu nie przyszłoby mi do głowy, żeby szukać was osiem kilometrów od domu?
Szymon zamyślił się. Bezustannie patrzył na syna. Nikodem czekał na wyrok. W końcu go usłyszał.
- Nie wiem... - zaczął Szymon wzruszając ramionami. - Na miesiąc zabieram ci tablet. Masz też zakaz korzystania z mojego laptopa. Przez dwa miesiące nie będziesz dostawał kieszonkowego. Wystarczająca kara?
- Tak - odpowiedział chłopiec zwieszając głowę.
- Wcale nie. Raz na dwa tygodnie będziesz pucował moje auto w środku i na zewnątrz. To nauczy cię pokory. I jeszcze jedno, Niko. Posiedzisz sobie tutaj przez dwie godziny i przemyślisz swoje zachowanie. Zrozumiano?
- Tak - odparł malec.
Szymon podszedł do biurka. Chwycił w ręce tablet syna, po czym wyszedł z jego pokoju. Nikodem rzucił poduszkę w stronę drzwi. Położył się na łóżku. Zegar tykał nieustannie. To były najdłuższe dwie godziny w życiu Nikodema.

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz