Drzwi

1.8K 60 9
                                    

Padał deszcz. Około osiemnastej Daniela wróciła z pracy do domu. W mieszkaniu panowała dziwna cisza. Kobieta zaniepokoiła się. Zajrzała do pokoju syna. Pusto.
Na korytarzu nie było ani jego butów ani kurtki. Z rzuconego na podłogę plecaka wysypały się książki i zeszyty.
Daniela wzięła do ręki telefon. Marcel nie odbierał. Zaniepokojona usiadła na komodzie.
Dopiero przed dwudziestą chłopiec pojawił się w domu. Daniela kończyła właśnie pić drugą uspokajającą herbatę z melisy.
- Mogę spytać, gdzie pan był? - spytała, gdy tylko spostrzegła wchodzącego do mieszkania Marcela.
- Mamo, o co ci znowu chodzi? - oburzył się.
- Gdzie byłeś?
- Na skeatparku - odpowiedział ściągając buty.
Kobieta popatrzyła na niego oszołomiona. - Gdzie? - powtórzyła pytanie.
- Mamo, musisz mi dać sto złotych na deskorolkę - powiedział uśmiechając się.
Kobieta chwyciła do ręki przemoczoną do cna kurtkę syna.
- Nic nie muszę - odparła momentalnie.
- Nie to nie. Sam sobie kupię!
- Ciekawe za co!
Marcel wszedł do swojego pokoju. Zgodnie ze swoim zwyczajem, głośno trzasnął drzwiami. Kobieta aż podskoczyła.
Poszła do kuchni. Wzięła do ręki telefon. Ucieszyła się na widok smsa od Szymona.
- Hej, skarbie. Wpadłbym wieczorem. Mam coś dla ciebie.
- Przyjeżdżaj - odpisała z uśmiechem.
Weszła do łazienki. Umyła twarz w zimnej wodzie. Poprawiła sobie włosy. Spryskała dekolt wodą toaletową.
Po dwudziestu minutach rozległo się pukanie do drzwi. Daniela niezwłocznie wpuściła gościa do domu. Pocałowała go w korytarzu.
- Stęskniłam się za tobą - szepnęła.
- Ja za tobą też. Mam coś dla ciebie. Mam nadzieję, że ci się spodoba - rzekł podając ukochanej podłużne eleganckie pudełeczko.
Kobieta zarumieniła się. Zajrzała do środka.
- Szymon, jest piękna - szepnęła wyjmując z pudełka złotą bransoletkę. - Ale nie wiem, czy powinnam ją przyjąć. Pewnie była droga.
- Ty jesteś mi droga - rzekł obejmując Danielę. Poczuła dotyk jego ust na swoim ramieniu. Uwielbiała jego pieszczoty.
Po chwili Szymon  zapiął na jej dłoni bransoletkę. Kobieta była zachwycona prezentem. Chwyciła mężczyznę za rękę, po czym przyprowadziła go do kuchni.
- Kawę? - spytała.
- Wystarczy woda - odparł spoglądając na podchodzącego do stołu Marcela.
- Hej - rzekł chłopiec.
- Cześć Marcel. Co tam? Opowiadałeś mamie o tym, że pani od polskiego przyprowadziła cię wczoraj do mnie do gabinetu? - zaśmiał się.
- Nie. Po co?
- Co zbroił? - zainteresowała się kobieta.
- Nic wielkiego. Serio.
- Marcel, która jest godzina? Nie powinieneś być już w łóżku?
- Bez przesady. Jeszcze nie ma dziewiątej - odparł z gniewem.
- Zanim się wykąpiesz, będzie wpół do dziesiątej. Do łazienki. Ale już!
- Wyganiasz mnie, bo on tu jest. Normalnie mógłbym siedzieć do dziesiątej - powiedział ze złością.
- Marcel! Mówię ostatni raz!
Chłopiec z nerwami wyszedł z pokoju. Po chwili Daniela i Szymon usłyszeli głośne trzaśnięcie drzwiami.
- Pół godziny temu zrobił to samo - westchnęła Daniela. - Szymon, ja naprawdę dziwię się, że te drzwi jeszcze nie wyleciały z zawiasów.
Mężczyzna zamyślił się.
- Załatwię to raz na zawsze - rzekł wstając od stołu.
- Co chcesz zrobić? - spytała z niepokojem.
- To, co powinienem zrobić już dawno temu - odparł.
Marcel wyjmował piżamę z szafy, gdy spostrzegł, że do jego pokoju wchodzi Szymon. Mężczyzna nie zwracając uwagi na Marcela wyciągnął drzwi z zawiasów i wystawił je na korytarz.
Marcel patrzył na niego osłupiały.
- Co robisz? - spytał po chwili.
- Koniec z trzaskaniem drzwiami - odparł Szymon bez emocji. - Lusia, macie jakąś piwnicę?
- Tak - odparła kobieta. - Wezmę klucze i pójdę z tobą.
Szymon i Daniela znieśli drzwi do piwnicy. Gdy wrócili do mieszkania, Marcel siedział na komodzie w przedpokoju.
Był czerwony ze złości.
- Co się tak patrzysz? - odezwał się Szymon. - Mama niewyraźnie powiedziała? Do kąpania! W tej chwili!
Marcel bez słowa poszedł do łazienki. Po cichu zamknął za sobą drzwi. Daniela uśmiechnęła się do Szymona.
- Powiedz mi, skarbie, jak to jest, że Marcel nic sobie nie robi z mojego gadania... Mogę prosić, błagać, rozkazywać, a on i tak zrobi, co zechce... A ty powiesz mu jeden raz i od razu cię usłucha.
Szymon uśmiechnął się. - Daj buziaka - odparł całując Danielę w usta.

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz