Był wieczór. Na niebie można było zaobserwować przybierający kształt rogalika Księżyc. Daniela i Szymon siedzieli w starej, podniszczonej łodzi.
- Niesamowite, jak ty potrafisz wiosłować! - zachwyciła się Daniela.
- To nic trudnego. Chodź, nauczę cię - odparł.
- Nie...
Byli mniej więcej na środku jeziora, gdy Szymon wsunął obydwa wiosła do łodzi.
- Chodź tu do mnie - szepnął biorąc w ramiona ukochaną. Przytuliła się do niego. Poczuła jego oddech na swoim policzku. Ucałował ją.
- Wiesz, że jesteś jedyną osobą, z którą płynęłam po jeziorze? Zanim cię poznałam, naprawę nigdy nie odważyłam się wejść do ruszającej się łódki... - szepnęła.
- Serio?
- Tak - uśmiechnęła się. - Ale, kiedy ty jesteś obok, niczego się nie boję - dodała szczerze.
- Tak rzadko cię o coś proszę - rzekł Szymon.
Daniela jeszcze bardziej wtuliła się w jego objęcia. Pocałowali się z czułością.
- Co byś chciał? - spytała ściskając jego dłoń.
- Chciałbym, abyś zgodziła się... Luśka, zostaniesz moją żoną? - szepnął jej do ucha.
Daniela zaniemówiła. Zupełnie nie spodziewała się, że Szymon planuje jej się oświadczyć. To prawda, że bardzo tego pragnęła. Ale nie przypuszczała, że zrobi to zaledwie po sześciu miesiącach znajomości.
Zachwyciła się, gdy ni stąd ni zowąd wsunął zaręczynowy pierścionek na palec jej ręki.
- Szymon, nie wiem, co powiedzieć! - krzyknęła drżącym głosem. - Zaskoczyłeś mnie!
- Powiedz, że się zgadzasz, a będę cię nosił na rękach - rzekł zarumieniwszy się.
- Szymon. Moment. Ty mi się właśnie oświadczyłeś - powiedziała nie dowierzając.
- No tak... - przyznał.
- Ale to za wcześnie. Jejku, kocham cię, skarbie! - zawołała całując go w usta. - Ale nie mogę.
- Co ty bredzisz? - odparł. - Lusia, zgódź się!
- Szymon, Marcel się wścieknie. Wiesz, jaki on jest - westchnęła.
- Czyli co? Nie zgadzasz się?
- Dajmy sobie więcej czasu. Szymon, zrozum, bardzo cię kocham, ale dajmy sobie czas.
- Okej - rzekł mężczyzna odsuwając od siebie Danielę. Spuściwszy wzrok zaczął rozwiązywać sznurówki od butów. Kobieta przyglądała mu się z uwagą.
- Mogę spytać, co robisz? - odezwała się.
- Skoro mnie nie chcesz, sam popłynę do brzegu, bez ciebie - odparł ani na chwilę nie podnosząc wzroku na Danielę.
- Zwariowałeś chyba - westchnęła.
Mężczyzna zdjął buty i kurtkę. Podniósł się z drewnianej ławeczki. - Nie zrobisz tego! Szymon, nie! - wrzasnęła z przerażeniem.
Mężczyzna udał, że traci równowagę. Daniela zamarła. Mężczyzna zaśmiał się.
- Spokojnie, Lusia. Ja cię tu zostawię, a ty sobie przemyśl moją prośbę - rzekł przymierzając się do skoku do wody.
Daniela wstała z drewnianej ławeczki. Łódź zakołysała się.
- Zgadzam się! - oznajmiła obejmując stojącego tyłem do niej mężczyznę.
- Nie wierzę ci - rzekł odwracając się do niej. - Mówisz tak tylko dlatego, że nie chcesz, żebym cię tu zostawiał samą - dodał głaszcząc ją po policzku.
- Nieprawda, Szymon. Zgadzam się! Chcę zostać twoją żoną! - zawołała zamykając oczy.
Szymon wyciągnął ręce do Danieli. Poczuł, jak ta z uległością przytula się do jego piersi. Objął ją ramieniem. - Obiecuję ci, że zawsze będę cię kochał i nigdy nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić - szepnął.
Daniela uśmiechnęła się. Serce biło jej jak szalone.
Spojrzała w niebo. Księżyc wciąż świecił jasnym blaskiem.
CZYTASZ
Ojczym od matematyki
Short StoryMarcel to zbuntowany dziesięciolatek mieszkający z samotnie go wychowującą matką. Czuje się panem w swoim domu i nie szanuje nikogo. Wraz z nastaniem nowego roku szkolnego będzie uczęszczał do nowej szkoły. Jak się okazuje, jego wychowawcą będzie no...