Wycieczka cz. 2

1.3K 41 7
                                    

Zbliżała się dwudziesta pierwsza trzydzieści, gdy Marcel i Nikodem nieśmiało weszli na taras. Chłopcy przykucnęli przy uchylonych drzwiach.
- Nie... Zaraz zwariuję - powiedziała Daniela. - Szału dostanę!
Kobieta wzięła do rąk telefon. Wybrała numer do syna. Momentalnie usłyszała dźwięk jego smartfonu. Wyszła na taras. Omal się nie potknęła o kucających pod drzwiami chłopaków.
- Hej, mamuś - szepnął Marcel robiąc krok do tyłu.
- Ja ci zaraz dam "hej, mamuś"!
Daniela chwyciła obydwu chłopców za ręce po czym przyprowadziła ich do domu. Szymon momentalnie wstał od stołu.
- Dlaczego nie odbierasz telefonu, co?! - krzyknęła. - Ile razy mam do ciebie dzwonić?!
Marcel i Nikodem stanęli obok siebie. Obydwaj zwiesili głowy niczym skazańcy.
- No słucham! Zwykle masz tak wiele do powiedzenia! Tłumacz się! Kto pozwolił jechać rowerami do Zajezierza?! Czyj to był pomysł?
- Nikodema - odparł Marcel.
- Co? Nieprawda - szepnął syn Szymona.
- Nikodem, w tej chwili do mnie! - rzekł Szymon stanowczo. Chłopiec wziął głęboki oddech, po czym niepewnie podszedł do ojca. - Czy tobie się już całkiem w głowie poprzewracało? Skąd ci się biorą takie pomysły, co?
Jedenastolatek nic nie odpowiedział. Miał rumieńce na policzkach. Bał się konfrontacji z ojcem.
- Nic nie powiesz? No, wytłumacz się jakoś. Spójrz na mnie. Słucham wyjaśnień!
Nikodem spojrzał na tatę zapłakanymi oczyma.
- Przepraszam - szepnął nieśmiało.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, jak się martwiliśmy? Babcia odchodziła od zmysłów! Co ci strzeliło do głowy, żeby jechać tak daleko od domu?! Masz jedenaście lat, a jesteś tak nieodpowiedzialny, że głowa mała!
- Tato, to był pomysł Marcela... Przysięgam. Ja naprawdę nie chciałem. Ale co miałem zrobić? Miałem pozwolić mu samemu tu przyjechać? Musiałem za nim jechać...
- Wcale nie! On kłamie! - rzekł Marcel natychmiast. - Sam się uparłeś, żeby jechać do Zajezierza. Ja nawet nie znam tu drogi...
- Nieważne czyj to był pomysł. Obaj zawiedliście nas na całej linii - rzekł Szymon. - Nikodem, w tej chwili proszę iść do łazienki się myć. Wskakuj w piżamę i do spania! Marcel, to samo!
- Zostajemy tutaj na noc? - spytał Nikodem nieśmiało.
- Tak.
Chłopiec wyciągnął z szafy ręcznik i piżamę. Zmierzył wzrokiem stojącego obok Marcela. Poszedł do łazienki. Dziesięć minut później był już gotowy do spania. Szymon rozłożył kanapę. Narzucił na nią prześcieradło, dwie poduszki i cienką kołdrę.
- Do łóżka. Ale już - rzekł.
Nikodem posłusznie położył się na kanapie. Przytulił się do poduszki.
- Szymon, zadzwoń do mamy... Powiedz jej, że chłopaki się znaleźli - szepnęła Daniela.
- Okej... Marcel, do mycia!
- Idę przecież - odparł chłopiec.
Szymon zapalił lampkę. Zgasił górne światło. Usiadł obok Nikodema.
- Chodź do mnie - szepnął biorąc syna w objęcia. - Przytul się... Niko, obiecaj mi, że na drugi raz będziesz mądrzejszy... Nigdy więcej mi tego nie rób. Martwiłem się o ciebie.
- Obiecuję - szepnął chłopiec.
Szymon ucałował syna w czubek głowy. Otulił go kołdrą.
- Śpij spokojnie - rzekł.
- Wolna łazienka! - zawołał Marcel wchodząc do salonu. Miał na sobie bawełnianą, błękitną piżamę. Powiesił mokry ręcznik na oparciu od krzesła.
Szymon poszedł się kąpać. W salonie zostali tylko Marcel i Nikodem.
- I co, Niko? Dostałeś lanie od taty? - zaśmiał się Marcel. - Powinieneś dostać za to, że zmusiłeś mnie, żebym tu przyjechał.
Nikodem stanął na łóżku, wziął rozpęd, po czym skoczył na Marcela. Obaj chłopcy upadli na podłogę. Bili się pięściami bez opamiętania.
Gdy tylko Daniela usłyszała hałasy, wbiegła do salonu. Ujrzawszy obkładających się na podłodze chłopaków, zaniemówiła.
- Nikodem! Marcel! - wrzasnęła rozdzielając bijących się chłopców. - Niech no tylko ojciec wyjdzie z łazienki! - dodała.
- Ja tylko przyszedłem powiesić ręcznik, a on się na mnie rzucił! Jesteś nienormalny! Powinni cię zamknąć w psychiatryku! - krzyknął Marcel wycierając ręką zakrwawiony nos.
- Za to ciebie powinni...
- Dość! - wrzasnęła Daniela prowadząc obydwu chłopaków do kuchennego zlewu. Przemyła Marcelowi twarz. Podała mu do ręki papierowy ręcznik. - Nikodem, pięknie! Podbite oko! Brak mi słów na was! A teraz obaj na kanapę. Proszę czekać na tatę! A niech mi któryś krzywo spojrzy na drugiego!
Obaj usiedli na łóżku - Nikodem z jednej, a Marcel z drugiej strony kanapy. Patrzyli na siebie z byka.
- Co tu się dzieje? - rzekł Szymon wychodząc z łazienki.
- Pobili się. Zobacz jak wyglądają! - odparła zdenerwowana Daniela.
- Jeszcze wam mało na dzisiaj?!
Powiedziawszy te słowa Szymon usiadł na kanapie między jednym a drugim chłopcem.
- Rzucił się na mnie z pięściami - rzekł Marcel schodząc z łóżka. Szymon chwycił go za przedramię i przyciągnął do siebie. Bez słowa przełożył Marcela przez kolano, po czym wymierzył mu pięć solidnych klapsów w tyłek.
- Masz coś jeszcze do powiedzenia? - spytał zaraz po tym, jak go puścił.
- Nie - odparł Marcel totalnie zaskoczony tym, co przed chwilą się stało.
- Do spania!
Marcel pobiegł do pokoju na poddasze. Nikodem ze strachem spojrzał na tatę.
- Przekładaj się! - usłyszał.
Chłopiec bez dyskusji wykonał polecenie ojca. Momentalnie poczuł na tyłku pięć szybkich uderzeń.
- A teraz do spania.
Nikodem prędko wszedł do łóżka. Odwrócił się tyłem do Szymona. Chwycił poduszkę w obydwie ręce. Przytulił się do niej. Mężczyzna zgasił nocną lampkę. Nastawił budzik w telefonie.
- I mi nie becz, bo mocno nie dostałeś - rzekł po chwili. - Dobranoc.
- Dobranoc - odparł chłopiec ocierając kołdrą łzy.

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz