Ranek. Daniela narzuciła na siebie podomkę, po czym podeszła do okna. Niezmiernie ucieszył ją widok śnieżnobiałego krajobrazu. Rozległo się pukanie do drzwi. Szybko przeczesała sobie włosy palcami, po czym nacisnęła mosiężną klamkę.
Po drugiej stronie stał Szymon. Przyniósł na tacy śniadanie dla ukochanej.
- Dzień dobry, kochanie - powiedział przekraczając próg pokoju. - Wyspałaś się?
- Tak. Przyniosłeś mi śniadanie? - zdziwiła się. - Nie trzeba było...
Szymon położył na nocnej szafce drewnianą tacę po brzegi wypełnioną smakołykami. Usiadł na nieposłanym jeszcze łóżku. Wziął do ręki kiść winogron.
- Podzielisz się ze mną? - spytał z uśmiechem na ustach.
- Pewnie - odpowiedziała. - A chłopaki jeszcze śpią?
- No właśnie - rzekł drapiąc się po głowie. - Nie, nie śpią - dodał biorąc do ust duże, jasnozielone winogrono.
- A co robią? - spytała bacznie przyglądając się ukochanemu.
- Nie wiem... Nie ma ich w domu - odparł krótko.
- Nie powiedzieli, dokąd idą? - zdziwiła się.
- Gdy wstałem, już ich nie było - rzekł zgodnie z prawdą. - A wstałem godzinę temu.
- To bezpieczna okolica? - zatrwożyła się Daniela.
- Raczej tak...
- Raczej?
- Lusia, spokojnie. Tyłki im trochę przemarzną, to wrócą do domu. Dajmy im czas do jedenastej - rzekł spoglądając na zegarek.
- A jeśli nie wrócą do jedenastej?
- Wrócą - rzekł uspokajająco.Chłopakom nie było śpieszno do domu. Ciekawiło ich, czy jezioro zamarzło na tyle mocno, by móc się po nim ślizgać. Pchnęli sanki na skute lodem jezioro.
- Widzisz? Sanki nam się nie zapadły - rzekł Nikodem nieśmiało stawiając stopę na zamarzniętym brzegu jeziora. Pędem przebiegł się po lodowej powierzchni wody. - No, chodź! - zawołał.
Marcel przez chwilę przyglądał się szalejącemu na lodzie Nikodemowi. Wziąwszy głęboki oddech powoli wszedł na zamarznięte jezioro. Z każdym kolejnym krokiem nabierał coraz większej pewności siebie. W końcu dołączył do Nikodema.
Chłopcy wyszaleli się za wszystkie czasy! Pomimo minusowej temperatury, wcale nie było im zimno. Ślizgali się, biegali, gonili się po lodzie. Nieśpieszno im było do domu.
- Już nie mogę. Mam kolkę - rzekł Marcel ciężko dysząc. Obydwaj usiedli na drewnianych sankach. - Tak mi przyszło do głowy... Może zrobimy twojemu tacie małego psikusa?
Nikodem uśmiechnął się.
- Co masz na myśli? - spytał podekscytowany.
- Nie wiem! Moglibyśmy przestawić mu auto - powiedział Marcel z błyskiem w oczach.
- Umiesz prowadzić? - zdziwił się Nikodem.
- Nie, no co ty? Ale moglibyśmy zmienić spuścić ręczny i samochód by się trochę stoczył. Byłoby super, jakby zatrzymał się gdzieś na środku jeziora! Wyobrażasz sobie? Twój tata wychodzi z domu i mówi: "Gdzie jest mój samochód?" - rzekł Marcel śmiejąc się w głos. - A potem patrzy, a samochód stoi na lodzie! Jestem genialny!
- Raczej głupi - odparł Nikodem. - Lód pęknie i samochód wpadnie do wody! Tata by cię chyba zabił za to.
- Powiedziałbym mu, że to twój pomysł - zaśmiał się Marcel.
- Ty naprawdę masz coś z głową - powiedział Nikodem pukając kolegę ręką w czoło. Zgłodniałem. Idziemy do domu?
- No, chodź! - odparł Marcel wstając z sanek.Było piętnaście po jedenastej, gdy do domu weszli Marcel i Nikodem. Obydwaj byli w dobrym nastroju. Rozebrawszy się z butów i kurtek podbiegli do kominka, by ogrzać lodowate dłonie.
Daniela kończyła myć naczynia. Odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła chłopaków całych i zdrowych.
- Nikodem, przyjdź tu do mnie na słówko! - zawołał Szymon zamykając laptopa. Chłopiec zjawił się obok ojca w mgnieniu oka. - Gdzie byliście?
- Na dworzu - odpowiedział malec.
- Kto pozwolił wam wyjść na dwór?
- No nikt - odparł Nikodem.
- Sami sobie pozwoliliśmy! - zawołał Marcel wciąż trzymając dłonie nad kominkiem.
- Chodziliście po jeziorze? - spytał Szymon przenikliwie badając syna wzrokiem.
- Nie - odparł Nikodem nieśmiało. - Naprawdę nie - dodał po chwili.
- Okej, zmykaj.
CZYTASZ
Ojczym od matematyki
Short StoryMarcel to zbuntowany dziesięciolatek mieszkający z samotnie go wychowującą matką. Czuje się panem w swoim domu i nie szanuje nikogo. Wraz z nastaniem nowego roku szkolnego będzie uczęszczał do nowej szkoły. Jak się okazuje, jego wychowawcą będzie no...