Zbliżała się godzina dwudziesta trzydzieści. Marcel wpuścił Szymona do mieszkania.
- Hej, - rzekł Jasiński - mama w domu?
- Kąpie się - odparł chłopiec.
- Poczekam na nią w kuchni, okej?
- Jasne!
Szymon usiadł przy stole. Wyciągnął z kieszeni spodni telefon, po czym zaczął kasować stare wiadomości tekstowe. Podniósł wzrok, gdy spostrzegł wchodzącego do kuchni Marcela.
- Dzięki za czwórkę - rzekł chłopiec siadając naprzeciw Szymona.
- Podziękuj sobie a nie mnie.
Chłopiec uśmiechnął się. Przez chwilę obaj milczeli. Zegar tykał niespokojnie. Dopiero po dziesięciu minutach z łazienki wyszła Daniela. Ucieszyła się na widok Szymona. Ukochany ucałował ją w policzek. Marcel zmarszczył brwi, po czym poszedł do swojego pokoju.
Szymon z rozkoszą przyglądał się Danieli. Spod jej błękitnego szlafroku wystawała aksamitna koszula nocna. Mężczyzna był jednak zdecydowany trzymać ręce przy sobie. Tym bardziej, że w pokoju obok był Marcel.
- Tak się cieszę, że przyszedłeś - szepnęła Daniela wtulając się w ramiona Szymona. - Zrobić ci coś do picia? Kawę może?
- Nie, dzięki, Lusia. Za późno na kawę. Martwiłem się, bo nie odbierałaś telefonu. Coś się stało?
W oczach Danieli stanęły łzy. Szymon dostrzegł to momentalnie. Otarł je swymi palcami.
- Co się stało, skarbie? Coś z Marcelem? Zrobił ci przykrość?
- Nie, Szymon. Nie o to chodzi. Chodź do pokoju - powiedziała ściskając dłoń mężczyzny.
Usiedli na kanapie. Kobieta poczuła, że kolejne łzy napływają jej do oczu. Miała opuchnięte powieki. Wyglądała mizernie. Szymon chwycił w swoje ręce jej dłonie. Ucałował je.
- Skarbie, co cię męczy? - spytał patrząc jej głęboko w oczy.
- Był tu dziś Marek - szepnęła.
- Marek? Jaki Marek?
- Ojciec Marcela - wyznała zapłakana. - Nie wiem, skąd się dowiedział o Marcelu ani jak mnie znalazł. On chce poznać mojego syna. Szymon, tak się boję. Wiesz, jaki jest Marcel. Znienawidzi mnie, gdy się dowie, że ukrywałam przed nim, że ma ojca.
Szymon przytulił Danielę. Kobieta wybuchnęła płaczem. Nie mogła się uspokoić.
Momentalnie w pokoju zjawił się Marcel.
- Dlaczego mama płacze? - rzekł patrząc z gniewem na Szymona.
- Marcel, idź do siebie. To są sprawy dorosłych - odparł mężczyzna.
Syn Danieli usiadł w fotelu nie zwracając uwagi na słowa Jasińskiego.
- Nie słyszysz, co do ciebie mówię?
- Słyszę, ale nie słucham - odpowiedział Marcel z lekką obawą.
- Marcelku, zostaw nas - szepnęła Daniela.
Chłopiec wziął głęboki oddech. Podniósł się z fotela. Bez słowa wyszedł z pokoju. Daniela otarła łzy.
- Szymon, co ja mam zrobić? - szepnęła z rozpaczą w głosie.
- Przede wszystkim przestań płakać. Hej, no już. Skarbie, nie płacz. Musisz powiedzieć Marcelowi prawdę o jego ojcu.
- Nie zrobię tego! - krzyknęła.
Marcel ponownie wbiegł do dużego pokoju. Z lękiem spojrzał na Szymona.
- Wszystko dobrze, mamo? - spytał. - Gdyby coś, to ja...
Szymon wstał z kanapy. Podszedł do dziesięciolatka.
- Mama cię o coś prosiła - rzekł patrząc na chłopca srogim wzrokiem.
- Ale krzyknęła... Myślałem, że może ty jej coś... - tu przerwał.
- Marcel, co ci chodzi po tej małej główce? Idź do siebie, ucz się tabliczki mnożenia, bo jutro będzie niezapowiedziana kartkówka.
Chłopiec poszedł do swojego pokoju. Położył się na łóżku. Zaczął rysować. Tymczasem Szymon usiadł obok Danieli. Spojrzał na nią oczyma pełnymi współczucia.
- Szymon, nie mogę mu powiedzieć prawdy. On jej nie zrozumie - powiedziała szeptem.
- Wiesz, dlaczego musisz to zrobić? - spytał. Kobieta kiwnęła przecząco głową. - Bo jeśli ty tego nie zrobisz, zrobi to ktoś inny.
- Marek?
- Pewnie tak. Skoro udało mu się znaleźć ciebie...
- Nie kończ. Wiem, co chcesz powiedzieć.
- Lusia, pogadaj z Marcelem. Może niepotrzebnie tak się martwisz... Może Marcel przyjmie to na chłodno.
- Masz rację - uspokoiła się. - W końcu i tak się kiedyś dowie... Szymon, przytul mnie mocno.
CZYTASZ
Ojczym od matematyki
Short StoryMarcel to zbuntowany dziesięciolatek mieszkający z samotnie go wychowującą matką. Czuje się panem w swoim domu i nie szanuje nikogo. Wraz z nastaniem nowego roku szkolnego będzie uczęszczał do nowej szkoły. Jak się okazuje, jego wychowawcą będzie no...