Konewka

1.6K 56 0
                                    

Nastał kolejny dzień. Gdy Marcel wszedł do klasy, Nikodem siedział już w ławce. Był przygnębiony.
- Hej, Niko - szepnął Marcel ściągając plecak. - Co ci?
- Nic - odpowiedział chłopiec układając sobie przybory w piórniku.
- Dostałeś wczoraj? - spytał Marcel szeptem.
- Nie - odpowiedział Nikodem spuszczając wzrok.
- To co ci?
- Nic.
Marcel popatrzył ze smutkiem na przyjaciela.
Do klasy wszedł Szymon. Usiadł za biurkiem. Rozległ się dzwonek na lekcje. Jasiński prędko sprawdził obecność, po czym oddał uczniom ich wczorajsze kartkówki. Nikodem dostał piątkę. Chwiejnym krokiem podszedł do nauczycielskiego biurka. Unikając wzroku ojca, wziął z jego ręki swój sprawdzian.
Po chwili wychowawca przywołał do siebie Marcela. Chłopiec otrzymał trójkę. Oznaczało to, że w ogóle nie uważał na lekcji, kiedy Nikodem rozwiązywał zadanie przy tablicy.
- Przyjeżdżasz do mnie po szkole? - spytał Marcel.
- Nie, nie chce mi się siedzieć na tych durnych lekcjach.
Nikodem niepewnie podniósł rękę do góry. Spytał, czy może wyjść do toalety. Otrzymawszy zgodę ojca, powoli udał się w stronę drzwi.
Na szkolnym korytarzu nie było nikogo. Nikodem nie wiedział, dokąd pójść. Mógłby iść do szkolnej ubikacji, zamknąć się od środka i wyjść stamtąd dopiero po matmie. Istniało jednak duże prawdopodobieństwo, że ojciec przyszedłby po niego po zaledwie kilku minutach.
Ostatecznie zdecydował się pójść do domu dziadków. Nie przejmował się tym, że jego plecak został w klasie. Nie poszedł nawet po kurtkę do szatni.
Poczuł wielką ulgę, gdy przekroczył próg szkoły. Pięć minut później był już na miejscu.

Tymczasem Szymon zaczął się niepokoić. Podyktował uczniom do zeszytu treść zadania, po czym wyszedł z klasy.
Marcel domyślił się, że Nikodem dostał od ojca porządną burę i stąd jego nietypowy nastrój. Chłopiec postanowił ukarać za to Szymona. Prędko podbiegł na środek sali.
- Słuchajcie! Chcę zrobić naszemu panu psikusa. Ale nikt nie wygada, że to ja? - rzekł głośno.
- A co chcesz zrobić? - odezwał się ktoś z klasy.
Marcel podszedł do parapetu. Chwycił do ręki plastikową konewkę. Napełnił ją wodą z kranu.
Wszyscy patrzyli jak chłopiec wylewa dwa litry wody na wyściełane materiałem nauczycielskie krzesło.
- Nikt nie wygada? Gabrysia, nie wygadasz?
- Nie - odpowiedziała dziewczynka.
- Mateusz, a ty?
- Nie. Niech ma za swoje - odpowiedział chłopiec. Marcel uśmiechnął się. Szybko wrócił na swoje miejsce.
Kilka minut później do klasy wszedł Szymon. Był zdenerwowany, bo nie udało mu się znaleźć Nikodema. Niczego się nie spodziewając usiadł na krześle. Mina mu zrzedła. Chwycił pęk kluczy i skórzaną torbę. Wstał. Cała klasa wybuchnęła śmiechem. Najgłośniej z wszystkich śmiał się, rzecz jasna Marcel.
Nauczyciel wyszedł z klasy z mokrymi spodniami na tyłku.
- Marcel, jesteś the best! - powiedziała Nikola szczerze uśmiechając się do kolegi. Chłopiec zarumienił się.
Do dzwonka dzieciaki siedziały same w klasie. Wszyscy rozmawiali tylko o tym, co zrobił Marcel. Chłopiec zyskał uznanie w oczach kolegów. Nikt z wyjątkiem Marcela nie zauważył, że Nikodem długo nie wraca z ubikacji.
Chłopiec postanowił sprawdzić, co się dzieje z jego kolegą. Wyszedł z klasy.
- Niko - szepnął pukając do drzwi toalety. - Jesteś tu? Nikodem!
Nikt nie odpowiedział. Marcel spuścił głowę, po czym zmartwiony wrócił z powrotem do klasy.

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz