Konfrontacja

2K 66 3
                                    

Zbliżała się godzina siedemnasta. Marcel był sam w domu. Oglądał telewizję. Daniela cztery godziny temu wyszła do pracy.
Chłopiec wystraszył się, gdy usłyszał dzwonek do drzwi. Szybko podbiegł do wizjera. Spojrzał.
Tak, jak się domyślał, po drugiej stronie stał Marek. Wyglądał na zdenerwowanego.
Marcel czym prędzej przekręcił klucz w drzwiach. Mężczyzna głośno zapukał.
- Daniela, otwórz! - krzyknął przekonany, że po drugiej stronie drzwi stoi matka Marcela. - Nie wygłupiaj się. Chcę tylko z tobą pogadać.
Chłopiec usiadł pod drzwiami, na wycieraczce. Zacisnął zęby. Bał się.
- Daniela, wpuść mnie. Nie wygłupiaj się!
Marek głośno trzasnął ręką w drzwi. Marcel wystraszył się jeszcze bardziej. Podniósł się z podłogi. Znów spojrzał przez wizjer. Mężczyzna najwyraźniej to dostrzegł. Kopnął nogą w drzwi.
Chłopiec pobiegł do pokoju. Wziął do ręki swój smartfon. Wybrał na klawiaturze numer do mamy. Mial nadzieję, że kobieta odbierze telefon. Ale tak się nie stało. W przedpokoju rozległ się dźwięk dobiegający z jej smartfonu. Marcel zdenerwował się. Czuł, że za chwilę wybuchnie płaczem.
- Otwórz te cholerne drzwi! - krzyknął Marek nie dając za wygraną.
Chłopiec chwycił telefon matki, po czym wszedł do łazienki. Zamknął się od środka. Zadzwonił do Szymona. Mężczyzna szybko odebrał połączenie.
- Tak, skarbie? - usłyszał Marcel.
- Nie skarbie, to ja jestem - odparł chłopiec. - Marek tu przyszedł i stoi przed drzwiami. Krzyczy, żeby go wpuścić... A mama jest w pracy i zaraz przyjdzie. Nie wzięła telefonu.
- Marcelek, uspokój się. Już do ciebie jadę - rzekł Szymon. - Stań w oknie. Jak mama będzie pod blokiem, krzyknij jej, żeby nie wchodziła na klatkę. Dobrze?
- Okej - odparł Marcel. Uspokoił się. Wiedział, że Szymon mieszka raptem dziesięć minut drogi od jego domu. Ufał, że za chwilę Jasiński przyjedzie z odsieczą.
Marcel pośpiesznie wszedł do kuchni. Otworzył okno na oścież. Wypatrywał mamy.
Tymczasem Marek nie dawał za wygraną. Wciąż walił pięściami do drzwi.
W końcu Marcel ujrzał pod blokiem BMW Szymona. Kamień spadł mu z serca. Podbiegł do drzwi. Marek wciąż stał na klatce schodowej.
Chłopiec utkwił wzrok w wizjerze. Spostrzegł Szymona zbliżającego się do Marka.
- Jakiś problem? - rzekł Jasiński.
- Nie interesuj się - padła odpowiedź.
- Zjeżdżaj stąd, bo zadzwonię na policję.
- Co zrobisz? Dzwoń!
- Zabieraj się stąd!
Marek spojrzał z wrogością na Szymona. Zacisnął obydwie pięści. W tym samym momencie na półpiętrze zjawiła się Daniela. Momentalnie zbladła na twarzy, uczyniła krok w tył.
Ojciec Marcela podbiegł do niej. Miał gniew w oczach. Spojrzał z żalem na Danielę, po czym bez słowa zszedł na dół.
Kobieta odetchnęła z ulgą. Po chwili Szymon stał już obok niej. Objął ją ramieniem. Przytuliła go mocno.
- Skąd wiedziałeś? - szepnęła drżącym głosem.
- Marcel do mnie zadzwonił - odparł Szymon.
- Wejdź do domu.
Chłopiec otworzył drzwi. Popatrzył na Szymona obejmującego jego matkę. Nie miał o to żalu, jak dawniej. Zrozumiał, że przy Szymonie Daniela jest bezpieczna.
- Pięknie się spisałeś - rzekł mężczyzna z dumą spoglądając na chłopca.
- Dzięki, że przyjechałeś.
Nie mówiąc nic więcej Marcel przytulił się do piersi Szymona. Mężczyzna spojrzał na Danielę. Uśmiechnąwszy się do niej, ucałował Marcela w czubek głowy.

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz