Jedynka

1.7K 48 0
                                    

Szymon wszedł do klasy dokładnie pięć minut po dzwonku. Zdziwiła go trzyosobowa delegacja uczniów stojąca pod tablicą. Przywitawszy się, usiadł za biurkiem.
- Proszę pana, - odezwał się Kornel - mamy do pana prośbę...
- Słucham. O co chodzi tym razem? - rzekł wychowawca wyjmując z torby notes i zbiór zadań z matematyki.
- Chcieliśmy prosić o to, żeby nie było dzisiaj kartkówki ani odpytywania na ocenę - rzekł Marcel podając Jasińskiemu do ręki petycję podpisaną przez znaczną część klasy.
Nauczyciel z uśmiechem przeczytał "urzędowe" pismo.
- Dobrze. Wracajcie na miejsca - rzekł. - W takim razie jutro napiszecie niezapowiedzianą kartkówkę.
W klasie powstał szmer. Jasiński sprawdził obecność, wpisał do dziennika temat lekcji. Rzucił okiem na oceny swoich uczniów. Skierował wzrok na siedzącego w ostatniej ławce Marcela. Chłopiec akurat wiercił cyrklem dziurę w gumce do mazania.
- Marcel, podejdź do tablicy - rzekł nauczyciel.
Malec ze zdziwieniem spojrzał w kierunku wychowawcy.
- Ale jak to? Przecież... - zaczął.
- Marcel, podaj mi swój zeszyt, dzienniczek... Weź kredę do ręki.
Chłopiec przydusił zaciśniętą pięść do ławki. Spojrzał na rozbawioną minę Nikodema. Schylił się do plecaka.
Chwiejnym krokiem podszedł do nauczyciela. Położył na jego biurku zeszyt i dzienniczek. Stanął pod tablicą.
Nauczyciel podyktował Marcelowi proste zadanie do rozwiązania. Tak, jak przypuszczał, chłopiec nie umiał go wykonać. Zamiast liczyć, Marcel westchnął głęboko. Podrapał się po głowie.
- Od czego zaczniesz? - spytał Jasiński.
Malec wzruszył ramionami. Mocno dusił w dłoni białą kredę. Ubrudził sobie nią górną część nogawki od spodni.
- No, zastanów się chwilkę - rzekł nauczyciel.
- Nie umiem - szepnął Marcel.
- Jak to? To jest twoja wczorajsza praca domowa. W zeszycie masz ją pięknie rozpisaną - rzekł Jasiński dosadnie.
Marcel zmarszczył brwi. Spuścił głowę na dół.
- Marcel, dostajesz jedynkę za zadanie domowe - zakomunikował Jasiński. Podał chłopcu do ręki jego zeszyt i dzienniczek. - Ostatni raz odpisałeś lekcje od Nikodema. Czy to jest jasne?
- Tak - odparł chłopiec odkładając kredę na miejsce.
- Wracaj do ławki.
Chłopiec usiadł na krześle. Otworzył zeszyt na ostatniej stronie. W oczy rzuciła mu się duża, czerwona jedynka i parafka Jasińskiego.
- I po deskorolce - szepnął Nikodem.
- Ale, że jak? - zdziwił się Marcel.
- No, tata mówił ci przecież, że jeżeli dostaniesz jedynkę za brak zadania, to za karę zabierze ci deskorolkę...
- Ale ja miałem zadanie - wymamrotał chłopiec.
Nikodem się uśmiechnął.
- Może wyrwę tę kartkę - szepnął Marcel.
- Nie wyrywaj... Ja raz tak zrobiłem... Nie chciało mi się robić lekcji z angielskiego i dostałem pałę za brak zadania. Wyrwałem kartkę. Pani powiedziała o tym tacie... Masakra, Marcel...
- Okej - odparł chłopiec. - Zostawię sobie tę kartkę na pamiątkę... Niech będzie w zeszycie... Może za parę lat ją oprawię w ramkę.
- Głupi jesteś.

Daniela czekała na chłopaków z obiadem. Trzej panowie weszli do mieszkania kilka minut po czternastej. Szymon postawił w kuchni na stole dwie reklamówki pełne zakupów. Kobieta zupełnie się czegoś takiego nie spodziewała.
- Szymon, nie musiałeś... Oddam ci pieniądze - odezwała się.
- Bez przesady. To drobiazg. Co dobrego zrobiłaś? - spytał zaglądając do garnka. - Pomidorówka... - ucieszył się.
- Zgodnie z twoim życzeniem.
- Byłaś na poczcie? - spytał doprawiając zupę cukrem.
- Tak. Wysłałam zaproszenia na ślub. Byłam też w salonie sukni ślubnych - wyznała. - Przymierzyłam kilka...
- Skarbie, musisz się w końcu na którąś zdecydować...
- Wiem... Ale to nie jest takie proste - odparła.
Szymon położył na stole cztery talerze, łyżki, miskę z makaronem. Po chwili zupa zawrzała. Mężczyzna prędko zdjął garnek z kuchenki.
- Niko, Marcel! - zawołał.
Chłopcy pobiegli do łazienki. Umyli ręce. Chwilę później wszyscy siedzieli już przy stole. Marcel dostrzegł, że w zasięgu jego ręki znajduje się solniczka.
- Nikodem, posolić ci trochę? - spytał.
- Marcel, przestań - odezwała się Daniela.
- Oj, mamuś... Przecież żartowałem - zaśmiał się. - Już nic w tym domu nie można powiedzieć - dorzucił podpierając ręką brodę.
Marcel zjadł obiad jako ostatni.
- Mamuś, jeszcze nigdy nie zrobiłaś takiej dobrej pomidorówki - rzekł całkiem serio. - Dzięki.
Daniela uśmiechnęła się.
- Możemy z Nikodemem pograć na konsoli?
Kobieta kiwnęła twierdząco głową.
- Nie - rzekł Szymon. Chłopiec sposępniał. - Marcel, masz dziesięć minut na odpoczynek i siadamy do książek. Nie będziesz mi przynosił ze szkoły jedynek.
- Trzeba było nie brać mnie do odpowiedzi - oburzył się malec. - Dobrze wiedział, że mam odpisane lekcje od Nikodema i, że nie umiem tego głupiego zadania, a mimo to kazał mi je rozwiązać i to przy tablicy - rzekł zwracając się do mamy.
- Nie będę z tobą dyskutował. Za dziesięć minut chcę tu widzieć twój zeszyt, jakiś brudnopis, zbiór zadań i dzienniczek - oznajmił Szymon.
Poirytowany chłopiec wyszedł z kuchni. Wziął do ręki notes. Zaczął rysować. Po kilkunastu minutach uspokoił się nieco. Podniósł wzrok na wchodzącego do jego pokoju Szymona.
- Chodź, Marcelek - rzekł mężczyzna ze spokojem. - Wytłumaczę ci, jak rozwiązać to zadanie...
- Okej - szepnął chłopiec. Wiedział, że Szymon mu nie odpuści, toteż zdecydował, że nie będzie mu się stawiał. Podniósł się z łóżka. Przerzuciwszy plecak przez ramię, poszedł za Szymonem do kuchni.
Nikodem siedział już przy stole i odrabiał lekcje. Daniela wycierała umyte naczynia.
Marcel podał jej do ręki zeszyt i dzienniczek. Podpisała obydwie jedynki.
- Dobrze rozwiązał zadanie, a ty mu wstawiłeś pałę? Jesteś normalny? - spytała spoglądając na narzeczonego z zażenowaniem.
- Tak. Jestem normalny - odparł Szymon. - A ty, Nikodem, ostatni raz dałeś Marcelowi odpisać lekcje. Zrozumiano?
- Tak - odpowiedział chłopiec odrywając na chwilę wzrok od pracy domowej.
Szymon przywołał Marcela do siebie. Otworzył zbiór zadań, wyrwał kartkę z brudnopisu. Cierpliwie tłumaczył chłopcu jak należy wykonywać poszczególne obliczenia. Po niespełna półgodzinie wspólnej nauki, Marcel zaczął wiercić się na krześle. Szymon dał mu dziesięć minut przerwy.
Po tym czasie obydwaj ponownie usiedli przy stole. Marcel miał nadzieję, że jeśli nie będzie się buntował, Szymon nie zarekwiruje mu jego deskorolki. Z uwagą słuchał swojego nauczyciela. W końcu, nadszedł ten upragniony moment - Szymon zamknął zbiór zadań.
- Wystarczy na dziś - rzekł wstając z krzesła. Przeciągnął się. - Jutro ciąg dalszy - oznajmił.
Obaj poszli do dużego pokoju. Nikodem siedział na dywanie i grał na konsoli.
- I co? Wiesz już, ile jest dwa plus dwa? - zażartował.
- Spadaj - odpowiedział Marcel siadając tuż obok Nikodema. Wziął do ręki drugi dżojstik.
Daniela podniosła się z fotela. Podeszła do narzeczonego.
- Idziemy do kuchni? - spytała.
- Teraz ciebie mam uczyć matematyki? - zaśmiał się. - Zaraz cię przepytam z tabliczki mnożenia. Ciekawe, czy umiesz.
- A co się stanie, jeśli się okaże, że nie umiem? - spytała z uśmiechem.
- Naprawdę chcesz wiedzieć? - odparł.
Spojrzał na siedzących przed telewizorem chłopców.
- Tak - odpowiedziała Daniela.
- Chodź do kuchni, to ci powiem - szepnął jej do ucha.
Po chwili obydwoje wyszli z dużego pokoju. Zamknęli za sobą drzwi.

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz