Sen

1.2K 40 0
                                    

O godzinie dwudziestej drugiej Szymon podjechał autem pod dom rodziców. Głośno zapukał do drzwi. Zdawszy sobie sprawę z tego, że nikogo nie ma w domu, wsiadł do samochodu i wjechał na swoje podwórko.
Odetchnął z ulgą widząc, że w salonie jest zapalone światło. Pośpiesznie wszedł do domu.
- Hej mamuś - rzekł całując matkę w policzek. - Nie wiedziałem, że ma mama zapasowe klucze do mnie do domu...
- Chłopcy zjedli kolację, są wykąpani i śpią w swoich pokojach... A kota i psy zamknęłam w garażu. Zmieniłam kotu żwirek, bo miał mokry.
- Dzięki mamuś.
- Następnym razem prosiłabym, abyś powiadomił mnie o tym, że zostawiasz dzieci pod moją opieką.
- No tak...
- Co z Danielą? Marcel mówił, że zabrałeś ją do lekarza...
- Od rana miała zawroty głowy... Lekarze zrobili jej badania. Okazało się, że ma anemię. Wskaźnik żelaza ma tak niski, że musiała zostać w szpitalu...
Danuta szczerze się zmartwiła. Z namysłem spojrzała na syna.
- Ugotuję dla niej barszczyku... O której będziesz chciał ją odwiedzić?
- Po pracy. Jutro niestety muszę być w szkole... Może umówmy się, że chłopaki po lekcjach zjedzą u mamy obiad a potem pojadę z nimi do Danieli.
- Dobrze, synku. Oczywiście... Ale ty też zjesz u mnie obiad. Jeszcze tego brakuje, żebyś i ty dostał tej całej anemii.
- Dobrze mamo... Zjem u mamy obiad.
- No... Pójdę już synku, bo jest późno. Nie siedź niewiadomo do której, tylko kładź się spać i wypocznij. Tak?
- Tak mamo - odparł odprowadzając matkę do drzwi. Gdy tylko wyszła z jego mieszkania  zamknął drzwi na klucz. Poszedł na górę sprawdzić, czy chłopcy śpią.
W pokoju Marcela była zapalona lampka. Szymon po cichu podszedł do biurka. Wydawało mu się, że malec śpi. Nieoczekiwanie Marcel odwrócił się w jego stronę.
- Tato - szepnął. - Usiądź koło mnie.
Szymon prędko spoczął na łóżku obok chłopca. Pogłaskał go po włosach.
- Co tam? - spytał.
Marcel usiadł. Wziął w ręce jaśka. Spojrzawszy na Szymona uśmiechnął się do niego.
- Muszę ci coś powiedzieć - rzekł z błyskiem w oczach. - Nigdy nie miałem psa... A ten piesek, którego mi dałeś jest naprawdę fajowy. Cały czas wszędzie za mną chodzi. Wie, że jestem jego panem. Jutro będę go uczył aportowania. Coś ci pokażę!
Chłopiec wstał z łóżka. Wyciągnął z biurka zapisaną kartkę papieru. Podał ją ojcu do ręki.
- Tylko spójrz... To jest mój plan wychowawczy dla Misia. Jak widzisz, codziennie będzie dostawał jedzenie o tej samej godzinie... Dwa razy dziennie... O siódmej i o siedemnastej...
Chłopiec spojrzał na ojca. Szymon był zdumiony tym, jak poważnie Marcel podchodzi do opieki nad psem.
- Czytałem w Internecie, że collie uwielbiają biegać, więc kupimy mu jutro taką fajową piłeczkę i będę mu ją rzucał, a on będzie aportował. I najważniejsze... Nauczę mojego pieszczocha pływać w jeziorze... Ale to jak trochę podrośnie. Jest jeszcze za malutki. Tatuś, wybaczam ci to wczorajsze lanie... Dziękuję ci za tego pieska... Bardzo, bardzo ci dziękuję...
Powiedziawszy te słowa chłopiec mocno wtulił się w ramiona Szymona. Mężczyzna uśmiechnął się. Nie przypuszczał, że piesek sprawi chłopcu tyle radości.
- A żałuj, że nie widziałeś jak Misiek zaprzyjaźnił się z Monsterkiem. Są najlepszymi kumplami, jak ja i Nikodem. Od czasu do czasu pewnie Misiu da Monsterkowi wycisk, bo w końcu Misiu będzie dużym psem, a Monsterek taki sobie... Tato... Nie mogę się doczekać, żeby zamieszkać w Zajezierzu... Ale będzie fajnie! Pojedziemy tam jutro?
- No właśnie - rzekł Szymon. - Marcelek, mama musiała zostać w szpitalu...
- A co się stało? - spytał chłopiec.
- Nie martw się. Ma anemię. To nic takiego. Lekarze ją podleczą i pewnie w przyszłym tygodniu wróci do domu... Jutro po szkole pojedziemy ją odwiedzić...
- Dobrze... A mógłbym zadzwonić do mamy?
- Marcelek, mama już na pewno śpi... Jutro przed szkołą do niej zadzwonimy. Okej?
- Okej - szepnął chłopiec.
- Chodź do mnie...
Marcel natychmiast przytulił się do taty. Szymon pocałował chłopca w czoło.
- Śpij dobrze, synku... Kładź się. Zgaszę ci lampkę.
Chłopiec prędko przykrył się kołdrą. Przytulił się do poduszki. Po chwili Szymon wyszedł z jego pokoju.
Zajrzał do Nikodema. Uśmiechnął się widząc, że chłopiec już śpi. Na podłodze, przy łóżku leżała książka o planetach. Szymon schylił się. Położył ją na biurku.

Tej nocy Szymon nie mógł zasnąć. Brakowało mu Lusi, dotyku jej dłoni, kopania się z nią pod kołdrą i pocałunków. Otuchy dodawała mu świadomość, że już jutro zobaczy swoją żonę. Planował kupić dla niej bukiet czerwonych róż, jak to czynił przed ślubem.
Gdy tak rozmyślał o jutrzejszym dniu, nieoczekiwanie w jego sypialni pojawił się Nikodem.
- Nie ma mamy? - spytał kładąc się obok ojca.
- Nie ma...
- To śpię z tobą - zakomunikował chłopiec.
- To śpij - odparł Szymon.
Nikodem przytulił się do taty. Po chwili obaj zasnęli.

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz