Kubek

2.2K 80 6
                                    

Zbliżała się godzina dwudziesta trzydzieści. Daniela wpuściła Szymona do mieszkania. Gdy tylko przekręciła klucz w drzwiach, pocałowali się czule w usta.
- Kocham cię, moje słońce - szepnął jej do ucha. - Mam coś dla ciebie - dodał wyciągając z kieszeni kurtki małe, prostokątne pudełko. Podał je ukochanej do ręki.
- Proszę.
Daniela poczuła, że pojawiają jej się rumieńce na twarzy. Zajrzała do środka pudełka. Jej oczom ukazał się złoty wisiorek z serduszkiem. Zaniemówiła. Prezent ją zachwycił.
Po chwili Szymon chwycił ów łańcuszek. Zawiesił go ukochanej na szyi.
- Dziękuję - szepnęła. - Jest piękny. Nigdy go nie zdejmę. Chodź do kuchni. Zrobię herbatę.

- Niesamowite, jak cicho jest w tym mieszkaniu, kiedy Marcel śpi - rzekł Szymon uśmiechając się do Danieli.
- Chyba jeszcze nie śpi. Mówił, że będzie oglądał w telewizji Spidermana.
- Hm... No, dobrze...
Wtem do kuchni wszedł Marcel. Miał na sobie cienką, bawełnianą piżamę. Na widok Szymona, podrapał się po głowie.
- Jak brzuch? Przestał boleć? - odezwał się Jasiński.
Marcel nie skomentował tego.
- Mamo, jest mleko? Zrób mi kakao - powiedział siadając do stołu na przeciwko Szymona.
- O tej godzinie będziesz jeszcze pił kakao? - zdziwiła się. Chłopiec przytaknął.
- No dobrze.
Daniela wstała od stołu. Wyciągnęła garnek z dolnej szafki. Co rusz, spoglądała z uśmiechem na Szymona. - Tobie też zrobić? - spytała.
- Dziękuję. Mam herbatę - odparł.
Marcel spojrzał kątem oka na kubek, który Szymon trzymał w ręku.
- To mój kubek! Mamo, dlaczego zrobiłaś mu herbatę w moim kubku? - oburzył się.
- Marcel! Nie przesadzaj.
- W czym teraz będę pił kakao?
- Zrobię ci w szklance.
- Nie chcę w szklance!
- Marcel, przestań się tak zachowywać! No i pięknie, skończyło się kakao. Pusty pojemnik!
- To idź do sklepu i kup!
- Co takiego? Nie jesteś za mądry, młody człowieku?
- A ty za głupia?! - wrzasnął chłopiec.
Zamarł, gdy uświadomił sobie, co powiedział. Daniela zamknęła oczy. Spod zaciśniętych powiek poleciały jej łzy. Odwróciła się przodem do okna.
Szymon nie mógł patrzeć na naganne zachowanie chłopaka, ani tym bardziej na łzy Danieli. Wstał od stołu, chwycił Marcela za przedramię, po czym dwa razy mocno uderzył go ręką w tyłek.
- Przestań! To boli! - wrzasnął przerażony chłopiec. Szymon go puścił.
- I co teraz powiesz? - spytał mężczyzna patrząc małemu prosto w oczy.
Marcel stał bez ruchu. Miał wypieki na policzkach. Do tej pory nikt nigdy nie podniósł na niego ręki. Miał ochotę rzucić się z pięściami na Szymona.
- Nie masz prawa! - wrzasnął wybuchając płaczem.
- Synku, uspokój się - odezwała się Daniela.
- Nie masz prawa mnie bić! Nie jesteś moim ojcem! Nigdy nie miałem ojca, a już na pewno nie chcę, żebyś ty nim był! Nie mam nikogo, mam tylko mamę, a ty mi ją zabierasz! Nienawidzę cię!
Wykrzyknąwszy te słowa Marcel pobiegł do swojego pokoju. Z całej siły trzasnął drzwiami. Rzucił się na łóżko. Głośno płakał.
Szymon ruszył w jego stronę.
- Zostaw go - powiedziała Daniela. - Przesadziłeś, Szymon!
- Skarbie, ja przesadziłem? Nie! Naprawdę tak uważasz? A nie przyszło ci do głowy, że to Marcel przesadził? Gdyby był moim synem!
- Ale nie jest - przerwała mu.
- Szkoda! Może wyrósłby na ludzi. Chłopak powinien znać granice. Wiedzieć, co mu wolno a czego nie. Ale twojemu Marcelkowi wolno wszystko! Pięknie go sobie wychowałaś!
- Lepiej już idź.
- Pójdę, a ty przemyśl sobie moje słowa. I nie obrażaj się o prawdę, Luśka! Na razie.
Daniela oparła się plecami o drzwi wejściowe. Słuchała kroków schodzącego po schodach Szymona. Nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć.
Po cichu weszła do pokoju syna. Marcel siedział na łóżku.
Na jej widok otarł łzy. Wyciągnął do niej ręce. Daniela usiadła obok. Przytuliła go. Ucałowała w czoło.
- Już dobrze... - szepnęła. Przytuliła Marcela jak przed laty, gdy był jeszcze małym chłopcem.
- Mamo, obiecaj mi, że nie będziesz się z nim więcej razy spotykać - rzekł cicho łkając. Daniela milczała. - Mamo, obiecaj!
- Chodź do dużego pokoju. Obejrzymy razem Spidermana.
Chłopiec spojrzał na matkę z wyrzutem. Miał nadzieję, że przystanie na jego prośbę. Teraz zrozumiał, że nic z tego.
- Idź stąd. Chcę byś sam! - powiedział ze złością.
- Ale Marcel. Tak nie można.
- Nie słyszałaś, co powiedział Jasiński? Ja mogę wszystko!

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz