Teściowa

1.2K 36 1
                                    

Szymon przekluczył zamek w drzwiach. Wszedł do domu jako ostatni. Marcel i Nikodem postawili wielkie torby z zakupami na stole.
Daniela usiadła na kanapie. Była padnięta. Nie minęło nawet pięć minut od powrotu rodziny do domu, gdy w salonie zjawiła się Danuta.
- Dzień dobry! - zawołała od progu. Rozejrzała się wokół. Szymon był akurat w łazience.
- A gdzie chłopcy?
- Poszli się przebrać... Dopiero weszliśmy do domu - odparła młoda mężatka.
- Daniela, a te kartony jak długo będą tam leżeć? - spytała Danuta kierując wzrok na stertę nierozpakowanych jeszcze prezentów.
- Byliśmy wczoraj zmęczeni... - odparła Daniela.
- Córeczko, zróbcie dzisiaj z tym porządek, dobrze?
Niespodziewanie z łazienki wyszedł Szymon. Usłyszał, jakim tonem jego matka zwraca się do Danieli.
- Mamo! Czy ja dobrze słyszę? - rzekł. - Czy ja dyryguję mamie, co ma robić w swoim domu?
- Nikt nikim nie dyryguje - odparła Danuta. - Ale ile dni jeszcze te kartony będą tu leżeć? Przecież przewrócić się o nie można!
- Mama ma rację. Zaraz zrobię z nimi porządek - szepnęła Daniela podnosząc się z kanapy.
- Ani mi się waż! - rzekł Szymon stanowczo. Po chwili skierował wzrok na matkę. - Od szóstej rano jesteśmy na nogach. Byliśmy w pracy, potem na zakupach. Jesteśmy zmęczeni. Poza tym, mamy inne plany na wieczór niż sprzątanie. Te kartony nam nie przeszkadzają i będą tu leżeć do czasu, kiedy wrócimy z wycieczki z Zakopanego - oświadczył.
Daniela spojrzała na syna z wyrzutem.
- Dobrze. Przecież nic nie mówię - odparła.
- Ja też nic nie mówię - rzekł Szymon kładąc się na łóżku obok Danieli. - Zostawi nas mama? Chcę pobyć trochę z żoną?
Danuta kiwnęła głową, po czym wyszła z domu syna.
Szymon poczekał, aż matka zamknie za sobą drzwi, po czym przyłożył usta do ramienia ukochanej. Cmoknął je kilkakrotnie. Daniela wpięła swoje palce w jego ciemne włosy. Uśmiechnęła się, gdy tylko poczuła na swoich plecach dotyk jego dłoni.
- Mamo! - zawołał Marcel.
Małżonkowie natychmiast odstąpili od siebie. Daniela poprawiła Szymonowi poczochrane włosy. Mężczyzna przetarł ręką wilgotne od pocałunków usta.
- Przeszkodziłem? - spytał Marcel, gdy w końcu wszedł do salonu.
- Nie - odparli oboje.
- Ja chciałem się mamie o coś zapytać...
- Pytaj - rzekł Szymon wstając z kanapy. - Zrobię kawę - dodał podchodząc do kuchennego aneksu. 
Marcel usiadł obok Danieli. Uśmiechnął się na widok jej rozmazanego makijażu.
- Mamo, chciałbym zrobić dziewczynie prezent... Ale nie wiem, co kupić - rzekł.
- Kup jej lalkę Barbie! - zaśmiał się Szymon. - Albo kucyka Pony!
- Rozmawiam z mamą... Mamo, jakbyś była moją dziewczyną, to co byś chciała ode mnie dostać?
- Buziaka - odparła Daniela cmokając syna w policzek.
- No, mów mu tak! - odezwał się Szymon nalewając wodę do czajnika.
- Nie wiem, Marcelku... Może bransoletkę albo pluszaka.
Chłopiec uśmiechnął się.
- Okej - szepnął.
- Masz dziewczynę? - spytała po chwili.
- Tak - odpowiedział.
Nie mówiąc nic więcej pobiegł do pokoju na górę. Minął się na schodach ze schodzącym na dół Nikodemem.
- Idę do babci - rzekł chłopiec. - Mogę?
- Jasne. Idź - odparł Szymon.
Chłopiec prędko pobiegł w stronę drzwi. Marcel z kolei zamalinował się w swoim pokoju. Dawno już nie rysował. Wyciągnął z kolorowego kartonu nowy brulion, usiadł na parapecie. Zaczął rysować to, co za oknem.

Szymon wraz z żoną siedzieli na kanapie. Pili kawę.
- Może sprzątnijmy te kartony... - odezwała się Daniela. - Nie chcę, żeby twoja mama miała mi coś do zarzucenia.
- Luśka, przestań. Niech leżą... Zobacz, jak ładnie leżą - zaśmiał się.
- No... Faktycznie... Ładnie - odparła.
- Chodź do mnie - rzekł odkładając kubek z kawą na ławę. - Daj buziaka - dodał przybliżając się do Danieli. Czule pocałował ją w usta. Oboje zamknęli oczy. Była godzina osiemnasta trzydzieści.

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz