Sms

2K 63 1
                                    

Było późne popołudnie. Na dworze padał deszcz. Marcel siedział w swoim pokoju. Uczył się tabliczki mnożenia.
Dokładnie o siedemnastej trzydzieści usłyszał dźwięk sygnalizujący nadejście smsa. Szybko podbiegł do łóżka. Wyciągnął swój telefon spod poduszki.
- Hej skarbie, co powiesz na wspólny weekend w Zajezierzu?
Marcel kilka razy przeczytał smsa. Długo zastanawiał się, co odpisać.
- No hej, muszę ci coś wyznać - zaczął. - Już cię nie kocham. Właściwie nigdy cię nie kochałam. Nie jesteś w moim typie.
Marcel zaśmiał się w głos. Nacisnął przycisk "wyślij". Z niecierpliwością czekał na kolejnego smsa od Szymona. O dziwo, mężczyzna nic nie odpowiedział. Marcel postanowił wysłać coś jeszcze.
- Co nie odpisujesz? - napisał.
Również na tę wiadomość Szymon nie odpowiedział. Mijały minuty. Marcel odłożył telefon i ponownie wziął do ręki kartkę z wydrukowaną na niej tabliczką mnożenia. Po chwili usłyszał dzwonek do drzwi.
Daniela spojrzała przez wizjer. Ucieszyła się na widok ukochanego.
- Hej skarbie - szepnęła wpuszczając Szymona do domu.
- Hej - odparł z namysłem. - Między nami okej? - spytał cicho.
- Szymon, o co ci chodzi? - zdziwiła się Daniela.
- Nie, nie, o nic. Marcel jest u siebie?
- Tak. Uczy się tabliczki mnożenia - odparła z dumą. - Zrobić ci kawę?
- Tak. Wejdę na chwilę do Marcela. Sprawdzę, jak mu idzie nauka.
- Okej - uśmiechnęła się Daniela.
Gdy Szymon wszedł do pokoju chłopca, Marcel siedział na łóżku. Darł kartkę z tabliczką mnożenia na strzępy.
- Hej - rzekł Szymon. - Co ty wyprawiasz?
- O co ci chodzi? Nauczyłem się tabliczki, więc już nie potrzebuję tej kartki - odpowiedział Marcel.
- Nie o tym mówię. Wysłałeś mi smsy z numeru mamy?
- Nie - odparł chłopiec natychmiast. - A co napisała?
- Nic. Nieważne - rzekł Szymon drapiąc się po głowie. - Czekaj moment! - dodał wyciągając swój smartfon z kieszeni spodni. Wysłał pustego smsa do Danieli. Po dwóch sekundach odezwał się leżący na łóżku telefon Marcela.
- Wszystko jasne - spytał Szymon. - Dlaczego to robisz?
- Co niby? - odparł chłopiec wzruszając ramionami.
- Dość tego. Wskakuj na łóżko. Pogadamy sobie szczerze.
Chłopiec położył się na zielonym kocu. Zamknął oczy.
- Śpię - powiedział.
- Marcel, nie wygłupiaj się. Siadaj tu, koło mnie. Zaraz cię prześwietlę.
- Co zrobisz? - zdziwił się chłopiec.
- Okej. Nie chcesz usiąść koło mnie więc ja położę się koło ciebie - rzekł Szymon.
Chwilę później obydwaj leżeli obok siebie. Patrzyli w biały sufit.
- Marcel, pogadaj ze mną tak szczerze. Jakiego ojca chciałbyś mieć?
Chłopiec głośno się zaśmiał.
- Ty nie jesteś taki - oznajmił. - Oj, nie...
- Jaki nie jestem?
- Gdybym już miał mieć tatę, chciałbym, żeby dawał mi co miesiąc pięćdziesiąt złotych kieszonkowego. Jesteś w stanie to zrobić?
- Chyba żartujesz. Oczywiście, że nie. Za wybicie okna pani Głowackiej nie dałbym ci ani grosza minimum przez trzy miesiące.
- No właśnie o tym mówię. Kolejna rzecz, mój tata nie powinien mnie naganiać do lekcji i do poprawiania ocen. Co w tej sprawie masz do powiedzenia?
- Cóż, jeśli o to chodzi, faktycznie nie spełniam tego kryterium.
- No zdecydowanie nie - odparł chłopiec. - Iść dalej?
- Tak. Śmiało.
- Mój tata nie powinien na mnie krzyczeć, rozkazywać mi ani tym bardziej mnie bić.
- Hm... Marcel, uważam, że postąpiłem słusznie.
- A ja nie. Ciesz się, że nie powiedziałem o tym mamie.
- To ty się ciesz, że nie powiedziałem jej o szybie.
Oboje zamilkli na chwilę. Szymon zastanawiał się nad tym, co powiedzieć, żeby pozyskać chłopca. Nic nie przychodziło mu do głowy.
- Mój tata - ciągnął dalej Marcel - powinien zawsze bronić mnie i moją mamę. No i powiedzmy, że pod tym względem jesteś okej.
- O, chociaż coś - uśmiechnął się Szymon.
- No i jeszcze sobie coś pomyślałem...
- Co takiego?
- Ale to głupie.
- To nic. Powiedz.
- Nie...
- Proszę cię. Powiedz. Jestem ciekaw, co tam sobie pomyślałeś.
- No dobra... Mój tata powinien umieć ze mną gadać, tak jak ty teraz gadasz.
Szymon uśmiechnął się jeszcze bardziej.
- To teraz ja ci coś powiem - rzekł mężczyzna z namysłem. - Powiem ci, jakiego chciałbym mieć syna, okej?
- Okej. Słucham.
- Chciałbym, aby mój syn potrafił walczyć o swoje. Na przykład, powinien postawić się nauczycielowi, jeśli ten nie zgodziłby mu się wpisać czwórki na semestr.
Marcel uśmiechnął się.
- Chciałbym, żeby mój syn tak śmieszne przygryzał zębami wargę... Tak, jak ty to robisz...
- Nie nabijaj się! - wrzasnął Marcel.
- Mówię serio.
Chłopiec uśmiechnął się.
- Chciałbym, - ciągnął dalej Szymon - aby mój syn miał genialne pomysły. Powinien umieć podpisać cyrklem ławkę i wybić kamieniem szybę w oknie.
- No weź...
- Chciałbym, żeby mój syn... Co by tu jeszcze wymyślić? Może powiem to, co najistotniejsze... Chciałbym, żeby mój syn miał na imię Marcel - rzekł Szymon patrząc w sufit.
Nastała cisza.
- Ta kawa zaraz ci zamarznie - powiedziała Daniela wchodząc do pokoju syna.
- Już do ciebie idę - odparł Szymon wstając z łóżka.
Oboje z Danielą poszli do kuchni. Marcel został sam w pokoju. Długo jeszcze leżał na łóżku i gapił się w sufit.
Po około półgodzinie wziął do ręki swój notes. Wyciągnął z drewnianej walizeczki ołówek. Zaczął rysować.

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz