Misiek cz. 2

1.1K 37 0
                                    

- Mamo! Musisz to zobaczyć! - zawołał Marcel wbiegając do domu. - Mamo!
- Mama pewnie jest na górze... Zaraz sprawdzę - rzekł Szymon wbiegając po schodach na pietro.
Prędko zajrzał do sypialni. Daniela leżała na łóżku. Miała przymknięte powieki.
- Szymon, to ty? - spytała.
- Ja, a kto niby? Dlaczego leżysz w łóżku? Co ci jest?
- Nic mi nie jest - odparła.
- Gdzie Nikodem?
- Poszedł z psem do twojej mamy. Szymon, Nikodem jest nieusłuchany - szepnęła siadając na łóżku. - Kilkakrotnie mówiłam mu, że pies nie ma wstępu do domu. Niedość, że jego Monsterek spał u niego w pokoju przez całą noc to wyobraź sobie, że kiedy wróciłam z pracy do domu, Monster leżał na kanapie i obgryzał ząbkami poduszkę. Wybacz skarbie, ale wyrzuciłam twoje skórzane buty, bo zostały niemalże rozszarpane na strzępy...
- Które? Te brązowe?
- Tak... Te, za które zapłaciłeś prawie pięćset złotych... Szymon, przetłumacz Nikodemowi, żeby trzymał psa na dworze.
- Dobrze, pogadam z nim... Lusia, wczoraj pytałaś mnie o to, co powiedziałam Marcelowi na ucho... Obiecałem mu, że dostanie pieska.
Daniela chwyciła się za głowę.
- Dzięki, że mnie o tym powiadomiłeś... Kiedy masz zamiar spełnić tę obietnicę?
Nim Szymon zdążył cokolwiek odpowiedzieć, do sypialni rodziców wszedł Marcel. Trzymał szczeniaka.
- Mamo, to Misiu... Misiu, to moja mama - rzekł chłopiec podając kobiecie pieska.
- Cześć Misiu, miło mi cię poznać - powiedziała Daniela.
- Dobra, koniec powitania! Idziemy do Pysiulka! - zawołał malec odbierając szczeniaka z rąk mamy.
Daniela przegarnęła swoje długie włosy na lewy bok. Szymon usiadł przy niej.
- Marcel dostał z historii dwie piątki... - rzekł.
- Żartujesz...
- Pokazał mi swoje sprawdziany... Nie popełnił ani jednego błędu. Rozmawiałem z panią Witkowską. Powiedziała, że ponieważ Marcel miał na pierwszy semestr dwójkę z historii, nie może mu wystawić piątki na koniec roku. Lusia, słuchasz mnie? - spytał patrząc w błędne oczy małżonki.
- Wybacz... Zakręciło mi się w głowie - szepnęła.
- Dość tego! - rzekł Szymon. - Jedziemy do lekarza - dodał stanowczo.
- Ja nigdzie nie jadę. Położę się. Przejdzie mi...
- Ja ci dam "przejdzie mi"! W tej chwili proszę wstać! - rzekł chwytając ją za obydwie ręce. Pomógł żonie się podnieść. Oboje zeszli na dół.
- Wezmę twoją torebkę...
- Szymon... Nic mi nie jest.
- Lusia, może ty w ciąży jesteś...
- Puknij się w głowę - odparła.
Daniela i Szymon wyszli z mieszkania. Mężczyzna przekluczył drzwi.
- Mama źle się czuje - rzekł zwracając się do siedzącego na trawie Marcela. - Jedziemy do lekarza... Weź kotka i pieska, i leć do babci. Jak wrócimy, to przyjdziemy po ciebie i po Nikodema. Dobrze?
- Dobrze, tato - odparł Marcel. - Wezmę karton.
- No, weź...
Małżonkowie weszli do samochodu. Mężczyzna upewnił się we wstecznym lusterku, czy aby na pewno Marcel idzie prosto do domu Danuty i Franciszka.
Gdy chłopiec wszedł na podwórko dziadków, Szymon z piskiem opon wyjechał z drogi podporządkowanej.

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz