Daniela i Szymon po cichu weszli do domu Jasińskich. W salonie paliło się górne światło. Marcel siedział przy stole, rysował ołówkiem dwa galopujące konie. Tymczasem Nikodem trzymał na kolanach swój tablet. Przeglądał stronę internetową z dematywatorami.
- Dzień dobry - szepnęła Daniela wchodząc do salonu.
- Hej, ciociu - odparł Nikodem odkładając tablet na bok.
Marcel podniósł wzrok. Wziął do ręki swój rysunek, po czym podszedł do mamy i do Szymona. Pokazał im swoją pracę.
- No, pięknie, Marcelku - pochwaliła go Daniela. - Powiesimy ten rysunek w przedpokoju. Dobrze?
- Dobrze - odpowiedział.
Po chwili Marcel schylił się do leżącego na podłodze plecaka. Z jednej z przegródek wyciągnął złożoną na pół kartkę papieru.
- Proszę - rzekł podając ową kartkę Danieli.
- Co to jest? - spytała.
Prędko usiadła na krześle. W milczeniu przeczytała każde zapisane na kartce słowo. Spojrzała na syna.
- Mamo, zgódź się na tą wycieczkę. Proszę - szepnął Marcel. - Zrobiłem lekcje i nauczyłem się słówek na sprawdzian z angielskiego.
- Pięknie, Marcelku - odparła. - Ale sama nie wiem... Dam ci odpowiedź za kilka dni, dobrze?
Chłopiec posmutniał. W milczeniu usiadł na kanapie. Dobrze wiedział, że mama mało zarabia i ledwo wiąże koniec z końcem. Dlatego zdecydował, że nie będzie na nią nalegał.
- Marcelek, Niko, spakujcie swoje rzeczy. Będziemy się zbierać. Tylko zajrzę do dziadków... Dziwne, że dzieciaki siedzą same - rzekł Szymon.
- Dziadek śpi, a babcia musiała iść na chwilę do pani Słowińskiej. Mówiła, że zaraz wróci - odparł Nikodem.
- Aha, a długo już jej nie ma?
- Nie, kilka minut - odpowiedział chłopiec.
- W porządku... W takim razie...
- Dobry wieczór! - zawołała Danuta w pośpiechu wchodząc do mieszkania. - Ale wam długo zeszło.
- Dobry wieczór - przywitała się Daniela.
- Chłopcy byli grzeczni? - spytał Szymon.
- Tak - odpowiedziała. - Tylko Marcel jest pewnie głodny, bo nic nie chciał jeść - dodała po chwili. - Nie zjadł ani obiadu, ani podwieczorku, ani kolacji.
Nikodem i Marcel popatrzyli na siebie bez słowa.
- Naje się w domu - rzekł Szymon. - Będziemy się zbierać... Już jest późno, a jutro trzeba wstać do szkoły...
- Oczywiście, dzieci.
- Dobranoc.
- Dobranoc - odparła kobieta.Było już całkiem ciemno, gdy Szymon odwiózł Danielę i Marcela do domu. Nie potrafił rozstać się z narzeczoną, toteż wspólnie z Nikodemem weszli do mieszkania Danieli.
Kobieta prędko wstawiła wodę na herbatę. Zaniosła dzieciakom do pokoju kanapki z wędliną i żółtym serem. Szymon siedział przy kuchennym stole. Daniela podała mu herbatę w czerwonym kubku, po czym usiadła mu na kolanach. Pogłaskała go dłonią po policzku. Zaczęli się namiętnie całować. Szymon nie potrafił zapanować nad sobą. Bezwiednie wsunął dłonie pod bluzkę Danieli. Rozpiął jej koronkowy biustonosz.
- Nie wytrzymam do ślubu - szepnął jej do ucha.
Daniela momentalnie podniosła się z kolan narzeczonego. Przetarła dłonią wilgotne od pocałunku usta. Zapięła stanik.
- Wybacz... Nie chciałem - rzekł mężczyzna wstając z krzesła.
- Szymon, ja też tego pragnę, skarbie, ale chłopcy są w pokoju za ścianą...
Mężczyzna schylił lekko głowę. Po chwili podszedł do ukochanej. Chwycił jej dłonie. Ucałował Danielę w czoło.
- A tak mogę? - spytał z uśmiechem.
- Tak możesz - odparła. - I tak też możesz - dodała czule całując narzeczonego w usta.
Wtem do kuchni wszedł Marcel. Zdębiał. Zmierzył Szymona wzrokiem. Odłożył na stół pusty talerz, po czym ruszył w kierunku drzwi.
- Marcel, z powrotem! - rzekł Szymon stanowczo. - Co to za mina? Co?
Chłopiec spuścił wzrok. Szymon podszedł do niego. Spojrzał małemu w oczy, po czym uśmiechnął się do niego.
- To, że się czasem całujemy z twoją mamą, to nic złego. Tak właśnie robią ludzie, którzy się kochają - wyjaśnił bez ogródek.
- No dobrze. Przecież nic nie mówię - szepnął chłopiec.
- To co? Nie będzie więcej takich min? - spytał Szymon wciąż bacznie przyglądając się Marcelowi.
- Nie będzie - odpowiedział chłopiec.
- Przynieś kartkę z informacją o wycieczce. Mama ją za chwilę podpisze - rzekł Szymon sprawiając, że na twarzy chłopca momentalnie pojawił się uśmiech.
Malec prędko pobiegł do pokoju. Jasiński nie zdążył zamienić z Danielą ani jednego słowa, a Marcel był już z powrotem. Położył na kuchennym stole kartkę i długopis.
- Serio mam podpisać? - powiedziała Daniela spoglądając na Szymona.
- Tak. Na moją odpowiedzialność - odpowiedział mężczyzna puszczając oko do Marcela.
- Okej - odparła kobieta składając staranny podpis na dole strony.
- Czyli pojadę na wycieczkę? - spytał chłopiec patrząc na mamę.
- Tak - odpowiedziała.
Marcel natychmiast ukochał Danielę.
- Dzięki, mamuś - szepnął, po czym wziąwszy kartkę ze stołu, podał ją Szymonowi do ręki.
Daniela zaczerpnęła łyk herbaty z czerwonego kubka. Zamyśliła się. Posmutniała. Szymon momentalnie to dostrzegł.
- Co tam, Luśka? Co ci chodzi po głowie? - spytał.
- No, ta wycieczka - westchnęła. - Serce mi pęknie z tęsknoty za tobą i za Marcelem.
- Nie pęknie. Wpisałem cię na listę opiekunów. Jedziesz z nami! - zakomunikował.
- Nie wierzę! - krzyknęła prędko podnosząc się z krzesła. Mocno przytuliła się do Szymona. Zupełnie nie spodziewała się takiego obrotu sprawy.
- I ja nie wytrzymałbym bez ciebie tych kilku dni - szepnął Szymon tuląc do swej piersi narzeczoną. - Zwariowałbym z tęsknoty za tobą...
Oboje spojrzeli sobie w oczy. Daniela jeszcze tkliwiej wtuliła się w ramiona narzeczonego. Bezwiednie spojrzała na wiszący na ścianie zegar. Była już późna godzina. Kobieta w mig pojęła, że za moment Szymon i Nikodem wyjdą z jej mieszkania. Na samą myśl o tym, już ogarniała ją tęsknota.
- Jesteś dla mnie taki dobry - szepnęła.
- Bo cię kocham - odparł natychmiast. Pocałował ją w czubek głowy. - Bardzo, bardzo, bardzo cię kocham.
CZYTASZ
Ojczym od matematyki
Short StoryMarcel to zbuntowany dziesięciolatek mieszkający z samotnie go wychowującą matką. Czuje się panem w swoim domu i nie szanuje nikogo. Wraz z nastaniem nowego roku szkolnego będzie uczęszczał do nowej szkoły. Jak się okazuje, jego wychowawcą będzie no...