Aparat cz. 2

1.4K 42 0
                                    

Szymon obudził się punktualnie o szóstej rano. Usiadł na kanapie. Jednym ruchem ręki zdjął kołdrę z Nikodema.
Chłopiec po omacku próbował wymacać jakieś przykrycie. Po chwili otworzył oczy.
- Tato, daj mi jeszcze chwilę pospać - szepnął przeciągając się.
- Wstajemy. Raz, dwa! - rzekł Szymon.
Nikodem podniósł się z łóżka. Poszedł po leżącą na fotelu kołdrę.
- Tatuś, pięć minut, dobrze? - rzekł chłopiec owijając się kołdrą dookoła.
- No dobrze.
Szymon poszedł do łazienki. Umył zęby, zgolił dwudniowy zarost. Wziął szybki prysznic.
Gdy wszedł do salonu, Nikodem siedział przy stole. Szymon spojrzał na niego z niedowierzaniem.
W milczeniu wstawił wodę na herbatę. Wyciągnął z lodówki masło, dżem, ser i wędlinę. Rozłożył na stole cztery talerze i sztućce. Ponownie rzucił okiem na Nikodema. Chłopiec miał smutne oczy. W pewnym momencie wstał od stołu. Poszedł do łazienki.
W salonie pojawiła się Daniela. Włosy miała rozwichrzone na wszystkie strony. W pośpiechu spięła je gumką.
- A gdzie Nikodem? - spytała po chwili.
- W łazience - odparł Szymon.
- Rozmawiałeś z nim?
- A co mam mu powiedzieć? Że ma odkupić mi piwo? Lepiej niech nie pokazuje mi się dzisiaj na oczy...
Wtem do salonu wszedł Nikodem. Zbliżył się do Szymona. Objął go w pasie.
- Tatuś, nie gniewaj się na mnie - poprosił.
Szymon pogłaskał chłopca po głowie.
- Powiedz, że się nie gniewasz - szepnął Nikodem.
- Gniewam się na ciebie - rzekł mężczyzna. Daniela oniemiała. Z osłupieniem spojrzała na narzeczonego.
- Alkohol jest dla dorosłych, a nie dla niemądrych dzieci - ciągnął dalej Szymon.
- Nie gniewaj się na mnie - powtórzył Nikodem poraz kolejny.
- Tata się nie gniewa, tylko tak się z tobą przekomarza - odezwała się Daniela.
- Właśnie, że się gniewam - zaprotestował Szymon. - Nikodem, spójrz na mnie...
Chłopiec podniósł wzrok.
- Dlaczego wypiłeś to piwo, co?
- Bo chciało mi się pić - odparł chłopiec ze smutkiem.
- Aha, to zupełnie zmienia postać rzeczy - rzekł Szymon uśmiechając się w końcu. Oczy chłopca momentalnie nabrały blasku.
- Nikodem, następnym razem jak zachce ci się pić, przyjdź do domu, nalej sobie wody w szklankę. Dobrze?
- Dobrze - odparł malec kiwając głową. - Nie gniewasz się już?
- Niko, nie gniewam się. Jesteś moim małym synkiem. Jak mógłbym się na ciebie gniewać, co?
Chłopiec uśmiechnął się. Jeszcze mocniej przytulił się do taty. Szymon objął go ramieniem.
- No, siadaj do stołu, bo ci chlebek wystygnie - zażartował.
- Idę budzić Marcela - odezwała się Daniela.
Niespełna trzy minuty później wszyscy siedzieli przy stole i jedli razem śniadanie.

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz