Dom

2.4K 76 13
                                    

Szymon otworzył drzwi od swojego domu. Wpuścił gości do środka. Pomógł Danieli zdjąć płaszcz. Powiesił go na wieszaku, tuż obok swojej kurtki.
- Marcel, masz kapcie - rzekł wyciągając z komody zakopiańskie laczki. - I dla mamy coś się znajdzie - dodał po chwili. - Proszę.
- Dzięki, masz bardzo duży dom - szepnęła Daniela rozglądając się po mieszkaniu.
Długi korytarz prowadził do salonu. Tam, na środku chropowatej ściany znajdował się duży kominek. Marcel podbiegł tam natychmiast. Usiadł na białym, futrzastym dywanie i z ciekawością zaglądał do paleniska.
Na środku salonu stała narożnikowa kanapa w kolorze oliwkowym, dwa fotele z podnóżkami i drewniana ława.
- Rozgośćcie się - rzekł Szymon. - Czego się napijecie?
- Może być herbata - powiedziała Daniela przyglądając się białym, koronkowym firankom wiszącym w oknie.
- Masz sok pomarańczowy? - odezwał się Marcel.
- Mam tylko jabłkowy.
- Woda niech będzie - odparł.
Wtem po schodach zszedł Nikodem. Miał na sobie granatowe, dresowe spodnie i czarną koszulkę z kolorowym nadrukiem. Ucieszył się na widok Marcela.
- Chodź, pokażę ci mój pokój! - zawołał podbiegając do kolegi.
- A może by tak pan powiedział "dzień dobry" - rzekł Szymon spoglądając na syna.
- A tak, przepraszam. Dzień dobry - odparł Nikodem.
- Witaj - przywitała się Daniela.
Mężczyzna przeszedł do kuchennej części salonu. Zalał wrzątkiem kawę i herbatę. Wyciągnął ciasto morelowe z lodówki. Z szafki usadowionej nad zlewem wyjął niewielkie podstawki.
- Usiądziemy przy stole czy na kanapie? Jak wolisz? - spytał spoglądając na Danielę.
- Na kanapie będzie wygodniej - odpowiedziała. - Pomogę ci.
- Weź cukier, masz tu talerzyki i ciasto. Ja wezmę resztę - odparł uśmiechając się.
Oboje usiedli na kanapie. Naprzeciw nich, na ścianie wisiał duży plazmowy telewizor. Był odłączony od prądu. Nigdzie nie było obrusów, serwetek ani kwiatów. Na półce, pod ławą leżał zamknięty laptop.
- Dużo masz pokoi? - spytała Daniela rozglądając się.
- Na dole mam tylko ten salon, jak widzisz połączony z kuchnią i jadalnią. Jest też ubikacja i łazienka. U góry są cztery sypialnie. Chcesz obejrzeć górę?
- Pewnie - odpowiedziała podnosząc się z kanapy.
Oboje poszli na piętro.
- Tu jest mój pokój - odparł Szymon otwierając szeroko drzwi. Na wprost uchylonego okna stało dwuosobowe łóżko. Było starannie posłane. Po obydwu stronach znajdowały się małe szafki. Nad łóżkiem wisiała lampka.
- Tu śpisz?
- Tak - rzekł uśmiechając się. - Chodź, pokażę ci pokój Nikodema.
Chłopcy siedzieli na dywanie. Byli tak pochłonięci układaniem fortec z klocków Lego, że nie odzywali się do siebie.
Daniela pomyślała przez chwilę, jakby to było, gdyby ona i Szymon stworzyli rodzinę. Zauważyła, że dzieciaki w miarę dobrze się dogadują. Ba, zaobserwowała, że w ostatnich tygodniach poprawiły się troszkę relacje Szymona z Marcelem.
- Chodź, - rzekł Jasiński chwytając Danielę za rękę - nie będziemy im przeszkadzać. Zaprowadził ją w stronę schodów.
- Nie pokażesz mi dwóch pozostałych pokoi - zdziwiła się.
- Są puste - odparł momentalnie. - Pokażę ci za to coś lepszego.
Zeszli z powrotem na dół. Szymon zapalił nocną lampkę. Zgasił górne światło. Blask ognia w kominku rozjaśniał salon.
Usiedli obok siebie. Szymon z błyskiem w oczach popatrzył na ukochaną. Odwzajemniła to spojrzenie. Zaczął muskać ją ustami po szyi i po ramieniu. Daniela czuła nieziemską rozkosz. Wtuliła się w objęcia ukochanego. Całowali się.
Nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
- To co piękne trwa tak krótko - szepnął Szymon jeszcze raz całując czule ukochaną w usta. - Sprawdzę kto to.
Daniela poprawiła sobie bluzkę i włosy. Przetarła palcami dolne powieki.
- A dzień dobry, mamo! - usłyszała głos Szymona dobiegający z korytarza. Chwyciła do reki filiżankę z zimną już herbatą. - Nie wiedziałem, że mama przyjdzie - rzekł lekko podenerwowany.
- Ojciec położył się spać, a ja nie lubię wieczorami sama siedzieć w domu... Masz gości? - zdziwiła się.
- Nie... To znaczy... tak - odparł niepewnie.
- Damskie buty... Nic nie mówiłeś - rzekła klepiąc syna w ramię.
- Mama wejdzie.
Po chwili w salonie stanęła uśmiechnięta pani w wieku około sześćdziesięciu lat. W ręku trzymała wiklinowy koszyk.
- Dzień dobry - powiedziała podchodząc do Danieli.
- Dzień dobry. Jestem Daniela Kromulska. Miło mi panią poznać.
- Ja jestem mamą tego pana - zaśmiała się kobieta. - Danuta Jasińska.
Kobiety uścisnęły sobie dłonie. Starsza pani z uwagą przyjrzała się Danieli. Zdawać by się mogło, że żaden szczegół nie uszedł jej uwagi.
- A gdzie mój wnuk? - spytała po chwili.
- Jest na górze z synem Danieli - odparł Szymon natychmiast. - Co mama nam przyniosła? - dodał po chwili zaglądając do koszyka.
- Upiekłam dla was chlebek - odparła. - Wszystkiego od razu nie zjecie. Dwa bochenki zamroź.
- Dobrze. Dzięki. Napije się mama czegoś?
- Nie - odparła kobieta ponownie kierując wzrok na Danielę. - Pójdę już.
- Niech mama zostanie.
- Tak - odezwała się Daniela. - Będzie nam miło.
- Innym razem. Przypomniałam sobie, że wstawiłam pranie. Muszę je powiesić. Miło było panią poznać.
- I wzajemnie - odparła Daniela.
- Do widzenia. Pa synku.
- Pa mamo.
Mężczyzna odprowadził matkę do drzwi. Po chwili wrócił do ukochanej. Daniela siedziała na kanapie. Nałożyła sobie i Szymonowi po kawałku ciasta.
- Czyli poznałaś już moją mamę - rzekł wchodząc do salonu.
- Jest całkiem sympatyczna. Przyniosła ci prawdziwy chlebek? Daj spróbować.
- Okej. Chodź do mnie - rzekł prowadząc ukochaną do kuchni. - Ja będę kroił chleb - dodał wyciągając z szuflady duży, ostry nóż i deskę - a ty możesz sięgnąć z lodówki smalczyk. Proszę, nożyk dla ciebie do smarowania. A, i wodę wstawimy na herbatę.
Daniela otworzyła lodówkę.
- Szymon, to żart? - odezwała się. - Masz tu tylko mleko, masło i smalec?
- Są też jajka - odpowiedział uśmiechając się.
Daniela obserwowała, z jaką precyzją Szymon kroi chleb.
- Jesteś perfekcjonistą? - spytała.
- Nie wiem. Nie zastanawiałem się nad tym nigdy. Ale lubię mieć porządek, jeśli o to pytasz.
- Kiedy prasujesz sobie koszule? Od razu po praniu czy bezpośrednio przed założeniem?
- A ty kiedy czeszesz włosy? Przed umyciem zębów czy po? Smaruj chlebek i nie zadawaj głupich pytań. Koszule prasuje mi mama - odparł uśmiechając się życzliwie. - Idę po chłopaków.
- Idź, idź.

Marcel siedział przy stole. Z zażenowaniem przyglądał się temu, jak Daniela, Szymon i Nikodem zajadają się świeżutkim chlebem ze smalcem. Grzał sobie dłonie o ciepły kubek z herbatą.
- Synek, spróbuj chociaż kęs - namawiała go Daniela.
- Nie lubię smalcu - odparł.
- Nie mów, że nie lubisz, bo nawet nie spróbowałeś.
- Ble!
- Trzeba jeść wszystko - wtrącił się Szymon.
- Tato tak mówisz, a też wielu rzeczy nie jesz - odezwał się Nikodem stając w obronie Marcela.
- Czego niby nie jem?
- Orzeszków ziemnych - odparł Nikodem.
- Mam alergię na orzeszki i na ostre przyprawy - rzekł Szymon spoglądając na Danielę. - Poza tym jem wszystko.
- A ja mam alergię na chleb ze smalcem - odparł Marcel.
- I na mojego tatę! - zaśmiał się Nikodem. Szymon zmierzył syna wzrokiem.

Po kolacji Daniela zabrała się za mycie naczyń. Dzieciaki poszły do góry, a Szymon wycierał mokre kubki, talerze i sztućce. Gdy były już suche schował je do kuchennych szafek.
Daniela wycierała zlew. Szymon przyglądał jej się z uwagą. Zamyślił się.
- Masz jakieś plany na najbliższy weekend? - spytał.
- Nie mam, przecież wiesz.
- Tak sobie pomyślałem, że moglibyśmy wziąć chłopaków i pojechać do Zajezierza. Co myślisz?
- Do domku nad jeziorem? - uśmiechnęła się. - Pewnie. Świetny pomysł!
Szymon uradował się.
- Zrobimy chłopakom kulig, a wieczorem rozpalimy ognisko. Będzie super!
- To na pewno - odparła. - Z tobą zawsze jest super. Kocham cię.
- Ja ciebie też, bardzo, bardzo, bardzo.

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz