Linijka

3.3K 99 7
                                    

Gdy tylko rozległ się dzwonek na lekcje, Marcel wszedł do klasy. Zauważył, że Mateusz grzebie w jego plecaku. Szybko podbiegł do ławki.
- Co robisz? - spytał próbując wyrwać swój zeszyt z ręki kolegi. - Oddawaj! - wrzasnął.
- Bo co mi zrobisz? - śmiał się Mateusz.
Chłopiec był wyższy od Marcela. Wysoko w górze trzymał notes chłopca i wymachiwał nim na prawo i lewo.
- Kornel! Rożny! - krzyknął Mateusz rzucając zeszyt Marcela na drugi koniec klasy.
Marcel zacisnął zęby. Postanowił, że nie da się sprowokować, tym bardziej, że było już trochę czasu po dzwonku więc lada moment do klasy mógł wejść wychowawca. Chłopiec poszedł w stronę leżącego na podłodze zeszytu. Kornel był szybszy. Chwycił notes i zaczął wyrywać z niego kartki.
- Cóż to za piękne rysuneczki?! Jakie słodkie! - śmiał się.
Marcel czuł, jak wzbiera w nim złość. Kornel rzucił zeszyt Mateuszowi. Chłopcy spodziewali się, że "kolega" będzie biegał za fruwającym zeszytem w tę i z powrotem. Tymczasem Marcel chwycił leżącą pod tablicą, dwumetrową, drewnianą linijkę. Zamachnął się, po czym z całej siły uderzył nią Mateusza w brzuch. Chłopak zajęczał z bólu. Na Marcelu nie zrobiło to wrażenia. Postanowił, że da chłopakom nauczkę. Z linijką w ręku ruszył w kierunku uciekającego Kornela.
- Zostaw go! - zawołał Nikodem próbując wyrwać Marcelowi z rąk drewnianą linijkę. Chłopcy zaczęli się szarpać i popychać.
- Przestańcie! - prosiły dziewczyny.
Ale oni nie dawali za wygraną. Marcel zaciśniętą pięścią uderzył Nikodema w twarz. Po chwili sam poczuł mocne uderzenie w prawy policzek. Przygryzł dolną wargę. Odłożył linijkę na pierwszą z brzegu ławkę, po czym rzucił się na Nikodema przewracając go na podłogę. Obkładali się bez opamiętania. Raz jeden był górą, raz drugi.
W pewnym momencie Nikodem podniósł się z podłogi. Chwycił w rękę drewnianą linijkę. Marcel ledwo oddychał. Leżał na wznak. Zdawało mu się, że serce za chwilę wyskoczy mu z klatki piersiowej.
- Teraz przeproś! - wrzasnął Nikodem przykładając Marcelowi do krtani dębową linijkę.
- Co się tu dzieje?! - krzyknął Jasiński wchodząc do klasy. Pobladł na widok Marcela. Wyrwał Nikodemowi z rąk linijkę. - Wszyscy na miejsca!
Dzieciaki w mig usiadły na swoich krzesłach. Marcel leżał na podłodze i przerażonymi oczyma spoglądał na wychowawcę. Nikodem stał bez ruchu.
Nastała cisza. Słychać było jedynie ciężki oddech Marcela.
- Co tu się stało? Marcel, dasz radę wstać?
Wychowawca przykucnął przy chłopcu. Pomógł mu się podnieść. - Usiądź tutaj! - rzekł prowadząc dziesięciolatka do nauczycielskiego krzesła. - Sara!
- Tak? - odezwała się rezolutna dziewczynka.
- Przynieś szybko wodę w szklance!
- Może być z kranu?
- Ja mam w butelce mineralną! - odezwała się Julia.
- Proszę pana! Mateusz płacze! Boli go brzuch! Marcel walnął go tą linijką! - powiedział Michał.
- Zaprowadź go do higienistki!
Marcel pomału wypił pół szklanki wody. Uspokoił się. Wszystkie twarze zwrócone były w jego stronę.
- Lepiej ci? - spytał wychowawca.
- Tak - odparł Marcel.
- Nikodem! Do mojego gabinetu! Porozmawiamy sobie, synu!
Chłopiec wystraszył się. Do oczu napłynęły mu łzy. Chciał je stłumić, ale nie potrafił. Otarł łzy rękawem od bluzy.
- Nie możemy tutaj porozmawiać? - odważył się spytać. Głos drżał mu ze strachu.
- Nie! Proszę bardzo. Zadanie siódme, ósme i dziewiąte ze strony czterdziestej drugiej. Po dzwonku wszystkie zeszyty mają być na moim biurku. Ty, Marcel odpoczywaj.
Powiedziawszy te słowa Jasiński chwycił Nikodema za przedramię i wyprowadził go z klasy. Nie minęło pół minuty, gdy wychowawca wrócił do sali. Rozejrzał się, jakby czegoś szukał. Dzieciaki w ciszy i w skupieniu rozwiązywały zadania. Nauczyciel chwycił długą, dębową linijkę, po czym wziąwszy głęboki oddech wyszedł z klasy.

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz