Dobranoc

1.4K 49 3
                                    

Trochę bolała mnie głowa. Chyba ze zmęczenia, bo tego dnia naprawdę dużo się działo. Przejechałem autem blisko sto kilometrów i wydałem prawie tysiąc złotych na zakupy w galerii.
Dobrze jest tak poleżeć na wznak na łóżku i patrzeć się w sufit. W sypialni panowała taka cisza, że w pewnym momencie uświadomiłem sobie, że słyszę odgłos wskazówek postawionego na komodzie zegarka. Podniosłem się z łóżka. Przypomniało mi się, że obiecałem Nikodemowi, że pójdzie dzisiaj spać po bajce. Było dwadzieścia pięć po siódmej, więc najwyższy czas zgasić światło w pokoju syna.
Nim wszedłem, zapukałem. To był błąd. Nikodem ukrył coś pod poduszką. Dostrzegłem to właściwie w ostatniej chwili. Gdybym wszedł bez pukania, z pewnością nie zdążyłby tego czegoś przede mną schować.
Postanowiłem, że nie dam nic po sobie poznać. Usiadłem na jego łóżku.
- Nie chce mi się spać - rzekł spoglądając na mnie wzrokiem Agaty. Te jego duże, błękitne oczy! Tak bardzo mi o niej przypominają.
- Niko, teraz nie chce ci się spać, a rano nie będzie ci się chciało wstać. Przyszedłem powiedzieć ci dobranoc...
- Tato, jeszcze nie ma wpół do ósmej - powiedział pod nosem.
Popatrzyłem na niego z namysłem. Jejku, tak bardzo przypomina mi Agatę! Ma takie dziewczęce rysy twarzy i długie, podkręcone rzęsy.
- Tatuś, mogę jeszcze trochę posiedzieć? Chociaż do ósmej? - spytał wpatrując się we mnie tymi swoimi oczami.
- Niko, tak bardzo boli mnie głowa - powiedziałem. - Przyniósłbyś mi, synku szklankę wody?
Wpadł w moją zasadzkę. Natychmiast zeskoczył z łóżka i poleciał do kuchni. Prędko zajrzałem pod poduszkę. Nie wierzyłem w to, co zobaczyłem. To był dla mnie szok. Postanowiłem jednak dać sobie czas na zastanowienie się, co z tym fantem zrobić. Poprawiłem poduszkę. Po chwili Niko wszedł do pokoju ze szklanką wody mineralnej.
- Proszę - rzekł podając mi napój. Uśmiechnąłem się do niego. Wypiłem pół szklanki wody.
- Śpij dobrze, synku - powiedziałem głaszcząc go po głowie. Ucałowałem go w czoło, zgasiłem światło i wyszedłem z jego pokoju. Celowo zostawiłem uchylone drzwi. Byłem ciekaw, czy mój syn wstanie z łóżka, by je zamknąć, czy też nie.
Wziąłem prysznic. W zasadzie głowa przestała mnie boleć. Godzina była wczesna. Zadzwoniłem do Luśki. Powiedziałem jej o swoim odkryciu. Nie była nim specjalnie zaskoczona. Powiedziała, że dzieci tak robią i mam się nie denerwować. I kto to mówi? Ta, która, co piętnaście minut parzy sobie herbatę z melisy!

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz