Szymon zaparkował auto przy McDonaldzie. Marcel, Nikola i Nikodem prędko wyszli z samochodu. Pobiegli do restauracji zająć stolik.
Szymon spojrzał na żonę.
- Chodź, skarbie - rzekł uśmiechając się do niej.
- Zostanę w aucie. Nie jestem głodna - odparła na poważnie.
Szymona zamurowało.
- Co ci? Zrobiłem coś nie tak? - spytał.
- Nie. Po prostu nie jestem głodna. Poczekam na was w aucie - szepnęła.
Szymon przyjrzał jej się z namysłem. Był zaintrygowany dziwnym zachowaniem żony.
- Luśka, nie wygłupiaj się. Chodź z nami, no...
- Nie - odparła krótko.
- Dlaczego nie? Wytłumacz mi. Pamiętasz, jak obiecaliśmy sobie przed ślubem, że zawsze będziemy ze sobą szczerze rozmawiać?
- Tak - przytaknęła.
- Więc?
- Szymon, mógłbyś ty kierować przez resztę drogi? - spytała nieśmiało.
- A więc o to chodzi! - zaśmiał się. Prędko wysiadł z samochodu. Obszedł go dookoła. Otworzył Danieli drzwi.
- Wysiadaj, ale już! - rozkazał.
- Szymon, no!
- No co? Lusia, bądź poważna. Wysiadaj.
- Nie.
- Nie?
Szymon chwycił małżonkę za obydwie ręce. Na siłę wyciągnął ją z auta. Daniela była zdenerwowana. Odwróciła wzrok od męża.
- Lusia, uśmiechniesz się do mnie? - spytał wciąż trzymając żonę za rękę.
- Nie - odpowiedziała przekornie.
- Nie?
Szymon spojrzał Danieli głęboko w oczy. Czule pocałował ją w usta.
- Skarbie, będziesz kierował? - spytała błagalnym głosem.
- Lusia, nie. Chodź już, bo dzieciaki nam padną z głodu.
Powiedziawszy te słowa Szymon objął żonę. Oboje weszli do McDonaldu. Od razu zauważyli Marcela, Nikolę i Nikodema siedzących przy stoliku przy oknie.
- Zamówiliście coś? - spytała Daniela.
- Nie, bo nie mamy kasy - odpowiedział Marcel.
Szymon wyciągnął portfel z kieszeni. Dał dzieciakom po dwadzieścia złotych.
- Zamówię dla nas kawę - rzekł spoglądając na żonę. - Skarbie, nie denerwuj się. Zmienię cię jak tylko przestanie mnie boleć głowa.
- Naprawdę boli cię głowa? - zdziwiła się Daniela.
- No tak - odparł. - Przecież bym cię nie okłamał. Jaką chcesz kawę?
- Skarbie, usiądź. Ja pójdę po kawę. Okej?
- No dobrze - odparł siadając przy stoliku.
Po kilku minutach dzieciaki dosiadły się do Szymona. Każdy z nich trzymał tacę pełną jedzenia.
- Tato, chcesz coś ode mnie? - spytał Marcel. - Może frytkę?
Szymon uśmiechnął się do chłopca. Pogłaskał go po głowie. Zjadł dwie frytki.
- Chcesz coli? - spytał Marcel.
- Nie. Mama zaraz przyniesie mi kawę - rzekł. - Nikola, podobało ci się w Zakopanym? - zwrócił się do jasnowłosej dziewczynki.
- Tak - odpowiedziała. - Wszystko mi się podobało. A najbardziej morskie oko - wyznała.
- A mi najbardziej się podobało, jak związaliśmy Mateusza! - zawołał Marcel. - Musimy to kiedyś powtórzyć! Co nie, Niko?
Nikodem nic nie odpowiedział. Uśmiechnął się do Marcela. Do stolika podeszła Daniela. Usiadła przy mężu. Podała mu kawę.
- Dziękuję ci - szepnął puszczając do niej oko.
Pół godziny później wszyscy byli już gotowi do dalszej jazdy. Szli w stronę samochodu. Daniela z uwagą śledziła kroki Szymona. Miała nadzieję, że mężczyzna usiądzie na miejscu kierowcy. Tak się jednak nie stało. Kobieta wzięła głęboki oddech. Wsiadła do auta. Zapięła pasy. Spuściła hamulec ręczny.
- Luśka, co ty wyprawiasz? - spytał Szymon. - Może zanim ruszysz, ustaw sobie lusterka - dodał.
- Tak. Racja - odparła.
- Lusia, spokojnie. Dasz radę.
- A jak nie, to wszyscy zginiemy - zaśmiał się Nikodem.
- Szymon, może przestała cię już boleć ta głowa, co? - szepnęła Daniela drżącym głosem.
- Nie. Z każdą chwilą boli mnie coraz bardziej - odparł.
Daniela zacisnęła zęby, włączyła prawy kierunkowskaz, po czym wyjechała z zatłoczonego parkingu.
Zarówno Szymon jak i nawigacja bezustannie podpowiadali jej, dokąd ma jechać. Daniela w miarę spokojnie pokonała odcinek drogi wynoszący około dwieście kilometrów.
Ponieważ byli już w połowie drogi, Szymon postanowił ją zmienić. Polecił jej zatrzymać się na stacji paliw. Daniela tam zjechała. Zatrzymawszy auto na parkingu ze spokojem przekręciła kluczyk w stacyjce. Silnik zgasł.
- Tato, ja bym poszedł do łazienki - zakomunikował Nikodem odpinając pasy.
- No, leć - odparł Szymon.
Mężczyzna uśmiechnął się do żony. Trzymała prawą dłoń na gałce do zmiany biegów. Zarumieniła się, gdy poczuła, że Szymon kładzie swoją rękę na jej dłoni. Pogłaskał ją delikatnie.
- Zmienimy się, co? - spytał.
Daniela kiwnęła twierdząco głową. Oboje wysiedli z samochodu. Szymon usiadł na miejscu kierowcy, Daniela - na miejscu pasażera. Odetchnęła z ulgą.
- To, co? Jedziemy? - rzekł uruchamiając silnik.
- A może by tak poczekać na Nikodema, co? - odezwał się Marcel.
- Aha... No dobrze - rzekł Szymon.
Spojrzawszy na żonę, uśmiechnął się do niej.
CZYTASZ
Ojczym od matematyki
Short StoryMarcel to zbuntowany dziesięciolatek mieszkający z samotnie go wychowującą matką. Czuje się panem w swoim domu i nie szanuje nikogo. Wraz z nastaniem nowego roku szkolnego będzie uczęszczał do nowej szkoły. Jak się okazuje, jego wychowawcą będzie no...