Koperta

1.8K 65 0
                                    

Gdy tylko Daniela weszła do kawiarni, Marek natychmiast podniósł się z krzesła. Miał na sobie szarą koszulę. Dostrzegła go. Podeszła nieśmiało.
- Cześć Daniela. Dziękuję, że zgodziłaś się spotkać - rzekł nieco speszony. - Co ci zamówić? Kawę czy herbatę? - spytał.
- Herbatę z cytryną - odparła poprawiając włosy.
Mężczyzna odszedł na moment od stolika. Po chwili wrócił. Spojrzawszy na Danielę, zamyślił się.
- Wiesz, że zawsze byłem bezpośredni - zaczął.
- Tak - przytaknęła.
- Kim jest ten facet, którego poznałem u ciebie w domu?
- Spotykamy się - odparła. - Ale nie muszę ci się z tego tłumaczyć - zreflektowała się.
- Jasne, że nie. Po prostu widzę, że nie masz na palcu obrączki ani nawet pierścionka zaręczynowego, więc z tym gościem raczej nic poważnego cię nie łączy - rzekł z namysłem.
- Do czego zmierzasz? - spytała lekko podenerwowana.
Wtem do stolika podeszła kelnerka. Podała Danieli herbatę.
- Dziękuję - powiedziała Kromulska uśmiechając się do pracownicy kawiarni.
Marek wziął głęboki oddech. Spojrzał Danieli w oczy. Niepewnie uśmiechnął się, po czym zebrał się na odwagę.
- Tak pomyślałem sobie, że moglibyśmy spróbować - wydusił z siebie. - No, wiesz, co mam na myśli. Mamy syna - ciągnął dalej. - Oboje nie mamy wobec nikogo żadnych zobowiązań, więc dlaczego nie spróbować?
Daniela zdębiała. Czuła, jak podnosi jej się ciśnienie. Wstała z krzesła.
- Usiądź, proszę - rzekł mężczyzna mając nadzieję, że Daniela tak właśnie uczyni.
- Po to chciałeś się spotkać? Marek, nie wierzę - odparła ze złością.
- Usiądź. Tylko rozmawiamy przecież.
- Dobrze - odparła ponownie wysuwając krzesło spod stolika. - Czym jeszcze chcesz mnie zaskoczyć?
Mężczyzna schylił się do torby. Wyciągnął z niej białą kopertę.
- Proszę - rzekł, po czym położył ją na stoliku i przesunął ręką w stronę Danieli.
- Nie potrzebuję od ciebie żadnych pieniędzy - odparła natychmiast.
- Kup małemu kurtkę i buty na wiosnę.
- Marek, dajemy sobie radę. Naprawdę - westchnęła. - Nie przyjmę od ciebie pieniędzy. Zabierz tę kopertę i mnie nie denerwuj.
- Nie, Daniela. Marcel jest moim synem więc będę na niego łożył. Schowaj to. Przyda wam się.
- No dobrze - odparła biorąc do ręki kopertę. Nie zajrzała do środka.
- Zatrzymałem się na weekend w pobliskim hotelu. Chciałbym po południu przyjechać do Marcela. Nie masz nic przeciwko?
- Nie. Przyjedź - odpowiedziała chłodno. - Na którą się ciebie spodziewać?
- Czternasta?
- Okej. Powiem Marcelowi, że go odwiedzisz.
Mężczyzna kiwnął głową. Napił się kawy. Zamyślił się.
- Kupiłbym mu jakiś prezent, ale nie wiem, z czego by się ucieszył.
- Lubi rysować - odpowiedziała Daniela podnosząc głowę. - Kup mu blok i kredki a będzie przeszczęśliwy.
- Mówisz serio?
- Tak - odparła. Po chwili spojrzała na zegarek. - Marek, nie gniewaj się, ale pójdę już. Dzięki za herbatę. Widzimy się po południu.
- Jasne. Jeszcze raz dzięki za spotkanie.
- Nie ma sprawy.
Powiedziawszy te słowa, Daniela wyszła z kawiarni. Ruszyła w stronę domu. W pośpiechu mijała wystawy sklepowe. Po głowie wciąż chodziły jej słowa Marka: "moglibyśmy spróbować", "dlaczego nie spróbować?". - Co on sobie wyobraża? - westchnęła.
Śnieg powoli topniał. Zarówno na drodze jak i na chodniku robiła się plucha. Na niebie świeciło słońce.

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz