Poranek

1.3K 45 0
                                    

Był wczesny ranek. Nikodem spał na kanapie w salonie. Na ławie leżał jego nowy tablet. Był całkowicie rozładowany.
Szymon siedział przy stole. Zastanawiał się nad tym, w jaki sposób umeblować pokój chłopaków. Planował kupić dla nich nowe łóżka, biurka i meble na książki i ubrania. Nie wiedział, jak to wszystko rozmieścić.
Ucieszył się na widok wchodzącej do salonu Danieli. Kobieta miała na sobie różowy szlafrok z polaru. Gdy ją ujrzał, zgiął kartkę na pół. Miał nadzieję, że dostanie od narzeczonej buziaka na przywitanie. Tymczasem Daniela podeszła do kuchennego blatu. Wlała wodę do czajnika. Wsypała kawę do kubków.
Uśmiechnęła się, gdy spostrzegła, że Szymon stoi tuż za nią. Mężczyzna objął ją w pasie. Przyłożył swoje usta do jej ust, po czym zamknąwszy oczy czule ją pocałował.
- Moja Lusia - szepnął po chwili. - Co powiesz na to? Za dwa tygodnie będziemy mężem i żoną... Podoba ci się ta myśl?
- Podoba - odparła spoglądając na zaręczynowy pierścionek dumnie skrzący się na jej palcu.
- Spójrz tylko - rzekł. Wyciągnął rękę w stronę okna. Oboje skierowali wzrok na piękny, wiosenny krajobraz.
- Co widzisz, Lusia? - spytał po chwili.
- To samo, co ty - odparła. - Brzozy, po których się wspinałeś, jak byłeś mały...
- To też... Ale tam jest coś więcej - rzekł Szymon z blaskiem w oczach. - Ja tam widzę piaskownicę, dwóch maluchów robiących babki na pisaku... Psa biegającego wzdłuż płotu...
- Skarbie, będziesz stawiał płot? - zdziwiła się.
- Koniecznie. Wczoraj powiedziałaś, że jestem nieodpowiedzialny i nie mam wyobraźni. Lusia, zaskoczę cię, pomyliłaś się.
- Tak? A to ciekawe - westchnęła.
- Płot musi być, żeby nam się dzieciątka w jeziorze nie potopiły - wyjaśnił. - Widzisz, jaki jestem przewidujący i odpowiedzialny?
- Widzę - zaśmiała się.
Szymon zalał kawę wrzątkiem.
Oboje usiedli przy stole. Daniela wzięła do ręki kartkę, na której widniało kilka przekreślonych projektów pokoju.
- Co to? - spytała.
- Moje bazgroły - odparł.
Wtem po schodach zszedł Marcel. Stanął przy mamie. Przetarł ręką oczy.
- Wyspany? Jak noc? - spytała Daniela. Przyjrzała się rumianej twarzy syna.
- Dobrze - odpowiedział. - Pójdziemy dzisiaj na dwór? Tato, pożyczysz mi aparat? Słowo, że będę na niego uważał...
- Pożyczę - odparł Szymon.
Malec uśmiechnął się. Poszedł do łazienki.
- Jak zniszczy ci ten aparat, nie życzę sobie z twojej strony żadnego ataku złości - odezwała się Daniela do Szymona.
- Żartujesz sobie? Ja? Taki spokojny człowiek i atak złości? - zaśmiał się. - Cyfrówka i tablety są ubezpieczone, głuptasie. A ty, co sobie myślałaś? Tatuś zna możliwości naszych chłopaków. O wszystkim pomyślał - dodał puszczając do Danieli oko.
- No dobrze - szepnęła kobieta biorąc do ręki kubek z kawą. Z namysłem spojrzała Szymonowi w oczy. Miały taki jasny odcień. Podobały jej się.
- Chciałabym, żeby nasza córeczka miała oczy po tobie - szepnęła Daniela wywołując rumieniec na policzkach narzeczonego. - Mogłaby mieć oczy po tobie, a ciemne włosy po mnie - dodała.
- Będzie jak zechcesz - zaśmiał się.
- No, z pewnością! - odparła spoglądając na wychodzącego z łazienki Marcela.
Chłopiec usiadł na krześle obok mamy. Daniela pogłaskała go po głowie.
- Zrobię ci śniadanko - powiedziała wstając od stołu. - Szymon, jadłeś coś?
- Nie - odparł mężczyzna.
- Co powiecie na naleśniki?
- Chętnie - rzekł Szymon.
- Super - zgodził się Marcel. - Obudzić Nikodema? - spytał po chwili.
Szymon rzucił okiem na syna. Chłopiec spał głęboko. Był przykryty kołdrą po samą szyję.
- Niech śpi - rzekł Jasiński. - Pewnie jest wykończony... Wczoraj przez pół dnia budował bazy w Minecraftcie. Niech odeśpi.

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz