Marcel niemalże całe popołudnie przesiedział w swoim pokoju. Trochę uczył się do sprawdzianu z matematyki. Nie chciał dostać jedynki. Wiedział, że od wyniku tej pracy klasowej będzie zależało, jaką ocenę z matematyki otrzyma na pierwszy semestr.
- Marcel, przyniosłam ci herbatę - powiedziała Daniela wchodząc do pokoju syna. Postawiła kubek na biurku. - A to kto? - zdziwiła się usłyszawszy pukanie do drzwi.
Ucieszyła się na widok Szymona i Nikodema.
- Hej! - zawołała z uśmiechem na twarzy.
- Cześć Lusia, stęskniliśmy się za tobą - rzekł mężczyzna całując ukochaną w usta.
- Wchodźcie.
- Nie, my z Nikodemem mamy inne plany. Zabieramy was na spacer. Być może mamy ostatni śnieg tej zimy. Trzeba to wykorzystać - uśmiechnął się Szymon.
- No, dobrze... Marcel! Ubieraj się, idziemy na dwór!
- Uczę się z matmy! Przecież wiesz! - zawołał chłopiec wchodząc do przedpokoju. Zdębiał, gdy dostrzegł Szymona i Nikodema.
- Co robisz? Uczysz się z matmy? Szok - zaśmiał się Szymon.
- O co ci chodzi?
- O nic. Nic nie mówiłem - rzekł mężczyzna wzruszając ramionami. - Idziemy na śnieg. Wskakuj w buty i w kurtkę.
- Okej - szepnął Marcel pod nosem.
Po chwili on i Daniela byli już gotowi.
Na dworze nie było wiatru ani mrozu. Niemalże wszystko wokół pokryte było grubą warstwą topniejącego śniegu.
Szymon chwycił Danielę za rękę. Mocno ją ścisnęła.
Na środku stawu była okrągła, zamarznięta kra lodu. Chodziły po niej dzikie kaczki. Marcel i Nikodem rzucali się śnieżkami między drzewami. W końcu zmęczeni przykucnęli pod starym dębem.
- Może obrzucimy ich śniegiem? - rzekł Nikodem lepiąc okrągłą, białą kulkę.
- Lepiej nie - odparł Marcel spoglądając na trzymających się za ręce Danielę i Szymona. - Nie chcę, żeby znowu się na mnie wściekał.
- Zgłupiałeś? - zaśmiał się Nikodem. - Tata uwielbia bitwy na śnieżki. Jest w to najlepszy! A myślisz, że czemu nas nie wyzywał za to, że zmyliśmy Nikolę? Bo nie ma nic przeciwko zabawie na śniegu.
- Serio? - ucieszył się Marcel. Szybko ulepił dużą śnieżkę.
Szymon i Daniela usiedli na ławce. Rozmawiali. Nie spostrzegli się, gdy nagle zostali zaatakowani kulkami śniegu.
Szymon i Daniela spojrzeli na siebie z uśmiechem. Przyłączyli się do zabawy. Mężczyzna tak trafnie wycelował w Marcela śnieżką, że chłopcu czapka spadła z głowy. Pośpiesznie wsunął ją z powrotem na mokre już włosy.
Nikodem miał plan taktyczny. Ukrył się za drzewem i stamtąd rzucał w Danielę śnieżkami. Jakże się zdziwił, gdy dostrzegł, że ojciec znalazł jego kryjówkę! Szymon zmył go śniegiem od stóp po czubek głowy.
- Rozejm! - zawołał Nikodem zakrywając twarz lodowatymi dłońmi.
Tymczasem Marcel przybiegł koledze na ratunek. Szymon stał tyłem do niego, toteż chłopiec z całej siły rzucił w mężczyznę dużą, śnieżną kulą.
Szymon odwrócił się. Podbiegł do Marcela, przewrócił go na śnieg, po czym zmył go równie mocno jak Nikodema.
- Błagaj o litość! - śmiał się Szymon obkładając Marcela śniegiem.
Chłopiec próbował się bronić, ale w starciu z Szymonem nie miał szans.
Daniela pomogła przemoczonemu Nikodemowi się podnieść. Otrzepała mu kurtkę i spodnie. Oboje pobiegli do Szymona i Marcela.
- I jak, chłopaki? Wyszaleliście się? - spytała. - Powoli wracamy do domu?
- Mamo, nie! - zawołał Marcel.
- Jesteś cały mokry. Jutro będziesz chory! Zresztą, ty Nikodem też.
- Mamy na to sposoby - odezwał się Szymon. - Cieplutka kąpiel, witamina C i po bajce do łóżka spać.
- Chyba nie! - powiedział Nikodem.
- Jak nie? - rzekł Szymon patrząc wprost na syna. Daniela zupełnie nie spodziewała się, że za chwilę oberwie od ukochanego śnieżką w twarz. Momentalnie poczuła szczypiący mróz na policzku.
Szymon nie zamierzał na tym poprzestać. Wziął wielką garść śniegu, po czym zmył nią długie włosy ukochanej. Chłopcy nie zamierzali się temu biernie przyglądać. Obydwaj w mgnieniu oka obrzucili kobietę sporą ilością śnieżnych kulek.
- Teraz to już naprawdę wracamy do domu! - powiedziała wyjmując z włosów śnieg.
Szli w stronę bloku. Nikodem rzucał śnieżkami w powietrze. Marcel był przemarznięty. Szymon śledził chłopca wzrokiem. Chciał, by mały poczuł, że nie jest mu obojętny. - To dobry moment - pomyślał.
Nie przerywając marszu, Szymon objął Marcela swoim ramieniem. Przysunął go do siebie. Ucałował w mokre i zmarznięte czoło. Daniela jeszcze mocniej ścisnęła rękę Szymona.
CZYTASZ
Ojczym od matematyki
Short StoryMarcel to zbuntowany dziesięciolatek mieszkający z samotnie go wychowującą matką. Czuje się panem w swoim domu i nie szanuje nikogo. Wraz z nastaniem nowego roku szkolnego będzie uczęszczał do nowej szkoły. Jak się okazuje, jego wychowawcą będzie no...