Burza

1.2K 37 2
                                    

Był późny wieczór. Marcel siedział w salonie przy oknie. Trzymał na kolanach swojego kota.
- Widzisz, Pysiu... To właśnie jest burza... - rzekł spoglądając na szalejące po niebie pioruny.
- Marcel, odejdź od okna - odezwała się Daniela.
Wyciągnęła z szafy kilka świeczek. Postawiła je na stole na wypadek, gdyby zabrakło prądu.
- Możemy z Nikodemem spać tutaj? - spytał spoglądając na mamę.
- Pewnie - odpowiedziała.
Szymon siedział przy stole. Spoglądał w dziennik klasy czwartej. Zbliżało się zakończenie roku szkolnego, toteż miał wiele na głowie. Musiał wystawić uczniom oceny z zachowania, zaplanować ostatnie zebranie z rodzicami... Miał dużo papierkowej roboty.
- Trzymaj... Zrobiłam ci herbatę - szepnęła Daniela siadając obok męża.
- Herbatę? - zdziwił się. - No, dobrze. Dzięki.
- Pokaż mi oceny Marcela... - szepnęła zagladajac w dziennik.
Mężczyzna spojrzał kątem oka na siedzącego przy oknie chłopca. Przekartkował dziennik.
- Numer jedenasty... - rzekł. - Z polaka ma już wystawioną trójkę, z matmy cztery...
- A jednak! - ucieszyła się. - Zuch, chłopak! Co dalej?
- Dalej masz angielski... Właśnie, Marcel! Podobno miałeś dzisiaj pisać poprawę z angielskiego... Jak ci poszło?
- Nie poszło, bo nie pisałem - rzekł chłopiec.
- A kiedy napiszesz?
- Jutro...
- Marcel, w czwartek jest zebranie rady pedagogicznej. To tego czasu musisz mieć wystawione wszystkie końcowe oceny. A przypominam ci jeszcze, że masz do poprawienia dwie jedynki z historii.
- Dobra... Dam radę - rzekł Marcel.
- No dobrze... Dalej masz historię... Sama widzisz piątka, czwórka i dwie jedynki, które Marcel poprawi jeszcze w tym tygodniu...
- No tak... - szepnęła Daniela.
- Informatyka, czwórka... Przyroda, trójka... Czyli powiedzmy, że okej...
- Pokaż mamie lepiej wuef i sztukę...
- No wiem - odezwała się Daniela. - Pani Janowska chwaliła cię, że tak pięknie rysujesz... Mówiła mi, że wystawi ci szóstkę na koniec roku.
- Z wuefu też mam szóstkę - rzekł chłopiec. - Biegam najszybciej z całej klasy. Jak ja kończę piąte okrążenie, to Nikodem zaczyna czwarte.
- Chciałbyś! Debilu, też mam szóstkę z wuefu!
- Nikodem! Jak ty się odzywasz do brata? - rzekł Szymon. - Chodź tu do mnie. Zobaczymy, jakie ty masz oceny...
Nikodem niechętnie podszedł do taty. Szymon posadził syna na kolanach.
- Matma, pięć... Polski, pięć... Angielski, pięć... Historia, pięć... Informatyka, pięć... Z przyrody nie masz wystawionej oceny... Moment, moment... Tu nie będzie piątki... Masz jutro przyrodę?
- W środę mam...
- Poprawisz tę dwójkę.
- Po co? Wystarczy mi czwórka z przyrody na koniec... I tak będę miał średnia pięć zero.
- Niko... Przypominam ci, że rok szkolny się jeszcze nie skoczył. Będziesz miał wakacje, książki pójdą na bok... A póki co, chcę widzieć piątkę na świadectwie z przyrody. Okej?
- Zobaczę...
- Ja ci dam zobaczę - rzekł Szymon uśmiechając się do syna.
- Niko, chodź, pobawimy się w piratów! Nudno tak przy tym oknie... - odezwał się Marcel.
Nikodem prędko zeskoczył z kolan Szymona. Chłopcy pobiegli w stronę schodów.
- Zapalę świeczkę... Tak na wszelki wypadek - szepnęła Daniela.
- Lusia, chodź... Coś ci pokażę - rzekł Szymon wertując stronice dziennika. - Spójrz... Moi uczniowie pisali w tym półroczu trzy prace klasowe. Czyli każdy z nich powinien mieć trzy oceny wpisane czerwonym długopisem... To są te rubryki... Spójrz tutaj - dodał wskazując palcem oceny Mateusza Głowackiego. - W rubryce, do której wpisuję oceny z odpowiedzi na niebiesko jest wpisana jedynka na czerwono...
- Pewnie się pomyliłeś... Szymon, nikt nie jest nieomylny.
- Spójrz tutaj... W wypadku Sary jest dokładnie ta sama sytuacja. Kto najbardziej z całej klasy nie lubi Sary i Mateusza?
- No, Marcel - westchnęła. - Ale to niczego nie dowodzi...
- Jak nie? Jakiś czas temu przyniosłem dziennik do domu. Chłopaki mogli wykorzystać chwilę mojej nieuwagi i dopisać te pały... Marcel! - zawołał Szymon.
- Skarbie, daj mu spokój. Wciąż się go o coś czepiasz...
- Cicho... Idzie...
Marcel prędko zbiegł ze schodów. Uśmiechnął się do Szymona.
- Co? - spytał.
- Podejdź... Chcę cię o coś spytać...
- Słucham - rzekł Marcel nieśmiało.  Jeszcze nie wiedział, czego sprawa dotyczy. Mimo to czuł, że na obydwu policzkach robią mu się wypieki.
- Zapytam wprost... Czy dopisałeś Mateuszowi i Sarze po jedynce do dziennika?
Marcel spojrzał na siedzącą przy Szymonie matkę. Miał nadzieję, że kobieta stanie w jego obronie. Nie wiedział, czy powinien się przyznać czy iść w zaparte. Z drugiej strony zdawał sobie sprawę z tego, że każda zwłoka działa na jego niekorzyść.
- Że co niby? - rzekł spuszczając wzrok. W oczach stanęły mu łzy.
Szymon i Daniela spojrzeli na siebie. Oboje już wiedzieli, że dopisane oceny to zasługa Marcela.
- Czyli się nie przyznajesz? - spytał mężczyzna wpatrując się w wystraszone dziecko. Wyciągnął rękę w stronę chłopca. Chciał go pociągnąć do siebie, ale Marcel prędko odwrócił się i pobiegł po schodach do pokoju Nikodema.
- Już po mnie! - wrzasnął. - Tata wie, że dopisałem oceny Sarze i Mateuszowi... Zabije mnie!
- Skąd wie? - odparł Nikodem. - Idzie... Chowaj się... Wyjdź na balkon...
- Głupku, burza jest. Sam sobie wyjdź na balkon... - burknął Marcel.
Chłopiec wszedł za łóżko Nikodema. Przykucnął.
- Jak mnie wydasz to powiem, że ty mnie do tego namówiłeś - rzekł.
Wtem do pokoju Nikodema wszedł Szymon.
- Jest u ciebie Marcel? - rzekł spoglądając na syna.
Nikodem zawahał się. Szymon rozejrzał się po pokoju. Spojrzał, w którą stronę patrzy Nikodem. Zdecydowanym krokiem podszedł do łóżka chłopca. Wyciągnął Marcela za kaptur od bluzy.
- Dlaczego uciekasz i się chowasz, skoro nie masz nic na sumieniu, co? - rzekł.
- Może bawimy się z Nikodemem w chowanego - odpowiedział chłopiec.
- Ja ci zaraz dam chowanego! - krzyknął Szymon. - Tylko pasek zdejmę!
Momentalnie w całym domu zgasło światło. Marcel wyrwał się z uchwytu Szymona. Pobiegł do swojego pokoju. Usiadł na podłodze w kącie. Cicho łkał.
Tymczasem do pokoju Nikodema weszła Daniela. W ręku trzymała zapaloną świeczkę.
- Chodź Szymon - szepnęła. - Niko, kładź się do łóżka spać...
- Dobrze - szepnął chłopiec.
Daniela chwyciła Szymona za rękę. Na siłę wyciągnęła go z pokoju syna.
- Marcel zasłużył na lanie, a ty dobrze o tym wiesz - rzekł mężczyzna schodząc z małżonką po schodach.
- Przecież nic nie mówię - odparła.
- Nic nie mówisz... Ale założę się, że to ty wyłączyłaś prąd w całym domu.
Daniela uśmiechnęła się. Ścisnęła dłoń męża.
- Skarbie... On ma dopiero dziesięć lat. Pamiętaj o tym...
- Lusia, wiem... Ale...
- Przestań już... Idź włączyć bezpieczniki, a ja zajrzę do Marcela. Trzymaj świeczkę...
Szymon uśmiechnął się do żony. Zszedł na dół po schodach. Tymczasem Daniela weszła do pokoju na górze. Na jej widok chłopiec wstał z podłogi. Otarł ręką łzy. Podszedł do mamy.
Daniela czule go przytuliła.
- Marcelek, pójdziesz teraz do taty i przeprosisz go za to, co zrobiłeś... - powiedziała.
- Nie... Tata powiedział, że dostanę lanie... - szepnął.
- Nie bój się. Na pewno nie dostaniesz żadnego lania. Chodź, pójdziemy razem. Już nie płacz...
Daniela przyprowadziła Marcela do salonu. Uśmiechnęła się widząc, że w dużym, przestronnym pomieszczeniu jest już prąd.
Szymon wsunął dziennik do swojej skórzanej torby. Nie przypuszczał, że Daniela karze chłopcu go przeprosić.
- No już... - szepnęła kobieta popychając Marcela w stronę męża.
Chłopiec spuścił nisko głowę. Szymon uśmiechnął się do żony.
- Tato, przepraszam cię - szepnął Marcel. - Nigdy więcej nie wezmę do rąk klasowego dziennika... Słowo.
- Co mam z tobą, synku, zrobić? Co? Chodź... Przytul się i obiecaj, że na drugi raz będziesz mądrzejszy - rzekł mężczyzna wyciągając ręce do chłopca.
Marcel podszedł do taty. Przytulił się do niego.
- Obiecuję... - rzekł malec zaciskając zębami dolną wargę.
Daniela uśmiechnęła się do męża. Chwilę później odruchowo spojrzała przez okno. Już nie błyskało.

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz