Dobranoc cz. 2

1.3K 40 0
                                    

Zaraz po wyjściu z pokoju Nikodema, Szymon zajrzał do Marcela. Chłopiec był już wykąpany. Miał na sobie ulubioną błękitną piżamę. Siedział na podłodze. Rysował stado pasących się na łące owiec. Uśmiechnął się, gdy spostrzegł wchodzącego do jego pokoju Szymona.
Mężczyzna usiadł na dywanie. Z zaciekawieniem spojrzał na rysunek Marcela.
- Wspomnienia z Zakopanego? - rzekł Szymon.
- No - przyznał malec. Wstał z podłogi. Wyciągnął teczkę z szuflady biurka. Podał ją ojcu do ręki.
- Co tam masz? Co? - rzekł Szymon zaglądając do teczki. Było tam kilka nowych rysunków chłopca. Szymon przyjrzał im się z uwagą.
- Piękne prace. Jeśli chcesz, włożymy niektóre z nich w antyramy i powiesimy u ciebie w pokoju... Co o tym myślisz?
Chłopiec podrapał się po głowie.
- Sam nie wiem - szepnął. - Byłeś u Nikodema? - dodał po chwili.
- Tak. Trochę czasu minie zanim noga przestanie go boleć...
- Powiedział ci, jak to się stało, że rozwalił sobie tę nogę? - spytał malec.
- No... Tak - przyznał mężczyzna.
- I nic nie powiesz? - zdziwił się chłopiec.
- A co mam powiedzieć? Jak byłem w waszym wieku, też robiłem dużo głupstw... Tak to już jest...
- Wiesz, tato... Nic by się nie stało, gdyby nie to, że ktoś zabrał nam drabinę - rzekł Marcel.
- Jaką drabinę? - zdziwił się Szymon.
- No jak to jaką? Taką składaną, metalową... Tato, mówiłeś, że Nikodem ci wszystko powiedział!
- No, bo tak myślałem. Ale teraz widzę, że się myliłem. O co chodzi z tą drabiną? Mów natychmiast.
Marcel wstał z podłogi. Usiadł na łóżku. Zastanawiał się nad tym, co powiedzieć Szymonowi...
Nie zdziwił się, gdy po chwili Szymon usiadł obok niego na łóżku. Mężczyzna spojrzał chłopcu w oczy. Malec nieco się speszył. Pojął, że będzie musiał za chwilę wyznać ojcu prawdę.
- Marcel, po co wam była potrzeba drabina? Co?
- Tato... Tak tylko... Do skakania z niej - wymamrotał chłopiec.
- Do czego? Marcel, bądź ze mną szczery... Chyba mam prawo wiedzieć, co moje dzieci robią na dworze, gdy ja jestem w domu...
- No różne rzeczy robimy... Gonimy się, skaczemy na deskorolkach, łazimy po drzewach...
- I po dachach? - rzekł Szymon patrząc małemu w oczy.
Chłopiec spuścił głowę na dół.
- Tato, nie gniewaj się, ale idź już sobie... Jestem śpiący, a jutro muszę...
- Zaraz, zaraz... Moment... - przerwał mu Szymon.
- Ty też nie najlepiej wyglądasz... Powinieneś odpocząć - kontynuował chłopiec.
- Łaziliście po dachach? - rzekł Szymon z niedowierzaniem.
- Zaraz po dachach! - oburzył się Marcel. - Nie po dachach, tylko po jednym dachu, od garażu... I wszystko byłoby okej, gdyby nie to, że ktoś zabrał nam drabinę... Nie będę robił dochodzenia, kto za tym stoi, ale...
- Marcel! - przerwał mu Szymon.
- No co? Sam mówiłeś, że jak byłeś w naszym wieku to robiłeś głupstwa... Nam chyba też wolno. Nikodem to gapa. Skoczył prosto na pręt. Ja też skoczyłem z dachu i jakoś mi się nic nie stało... Proszę! Obydwie nogi mam całe!
- Marcel, nie żartuj sobie! Zabraniam ci wchodzić na dach i brać do ręki drabinę. Zrozumiałeś?
- Tak - odparł chłopiec. - Ale...
- Marcel, nie ma żadnego ale! Oj, chłopcze... Jeszcze jedna rzecz... Proszę pokazać mi swój dzienniczek...
- Tato, o co ci teraz chodzi? - oburzył się Marcel.
- Raz, dwa! - rzekł Szymon.
Chłopiec wstał z łóżka. Wyciągnął z plecaka swój dzienniczek, podał go ojcu do ręki.
Szymon w skupieniu przejrzał oceny chłopca.
- Spójrz - rzekł wskazując palcem na jedynkę z języka angielskiego. - Ta pała do piątku ma zniknąć.
- Do którego piątku? - spytał Marcel.
- A jak myślisz?
Chłopiec spojrzał na Szymona z nerwami. Wiedział jednak, że prawdziwa bura zacznie się, gdy ojciec zobaczy oceny z historii.
Stało się. Szymon wziął głęboki oddech.
- Chłopcze, weźmiesz mi się do nauki - rzekł stanowczo. - Z historii chcę widzieć tróję na świadectwie - zakomunikował.
- Chyba dwóję - poprawił go Marcel.
- Synek, coś ci powiem... Za trzy tygodnie nauczyciele wystawią wam oceny. Jeśli zamiast łazić po dachach, weźmiesz się do nauki, popoprawiasz te wszystkie pały.
- A jak mimo najszczerszych chęci wyjdę z czwartej klasy z dwóją z historii?
- Nie ma takiej opcji. Nie życzę sobie żadnej dopuszczającej na świadectwie. Masz w domu warunki do nauki, masz książki, ciszę i spokój. Nic, tylko brać się do nauki! Do końca tygodnia mają być poprawione pała z angielskiego i co najmniej dwie jedynki z historii. Okej?
- Nie wiem... Zobaczę, co da się zrobić - szepnął chłopiec.
- Ja ci dam "zobaczę"! A teraz, wskakuj do łóżka, Marcel... Czas spać.
Chłopiec wszedł pod kołdrę. Bez słowa popatrzył na Szymona swoimi dużymi, brązowymi oczami.
- Śpij dobrze...
- Tato, a mogę cię przytulić? - spytał chłopiec.
- No, chodź - odparł Szymon uśmiechając się do malca. Wyciągnął do niego ręce. Przytulił go, ucałował w czoło.
- A teraz się kładź... - rzekł po chwili. - Zapalić ci nocną lampkę?
- Nie.
Szymon stał już przy drzwiach, jeszcze raz życzliwie spojrzał na leżącego w łóżku chłopca.
- Tato, ta cała historia naprawdę mi nie leży - rzekł Marcel szczerze.
- Wiem. Twoje oceny mówią same za siebie. Śpij, bo nie wyśpisz się do szkoły... Dobranoc, synku...
- Dobranoc, tato - odparł Marcel. Odwrócił się w stronę ściany. Po chwili zasnął.

Szymon wszedł do sypialni. Położył się obok żony.
- Dzieci ululane? - zaśmiała się.
- Marcel mnie rozbraja - wyznał. - Ja tu staram się być stanowczy, twardy... Mówię mu, że ma popoprawiać pały... Wiesz, tak konkretnie mu to powiedziałem, wyznaczyłem mu nawet termin... A on na odchodne, pyta mi się, czy może się przytulić...
- Mój Marcel? Jejku, pewnie ktoś znowu podmienił mi dziecko - udała zatrwożoną. - Marcel, się tak nie zachowuje... A ty, Szymon, ostatni raz kazałeś mi za sobą czekać tyle czasu... Zrozumiano?
- Tak - odparł uśmiechając się do niej.
Daniela przytuliła się do piersi męża. Szymon pogłaskał ją po głowie. Pocałował w usta.
- Kocham cię, skarbie - szepnęła. - Nie sposób cię nie kochać... Jesteś taki mój...
- A ty moja... Moja piękna, mądra żona - szepnął. - Mój największy skarb.

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz