Marcel klęczał na trawie. Trzymał młotek w prawej ręce. Wbijał nim niewysokie słupki w ziemię.
Kątem oka dostrzegł wychodzącego na taras Szymona. Mężczyzna przeciągnął się. Był w samych slipkach.
- Hej Marcel! - zawołał Szymon.
- Ubierz się golasie - szepnął chłopiec pod nosem. - Hej tato! - odpowiedział wbijając w ziemię kolejny słupek.
Szymon zniknął z pola widzenia Marcela. Chłopiec rozwinął kłębek sznurka, po czym starannie owinął go wokół słupków. W tak zrobioną zagrodę włożył karton, Monsterka, Misiaka i Pysiulka.
- A niech mi któryś stąd wyjdzie! - zagroził.
Po chwili na taras wyszedł Szymon. Był już ubrany. Miał na sobie wytarte jeansy i szarą koszulkę.
- Marcel, jadłeś śniadanie? Chcesz kanapkę? - spytał.
- Jadłem płatki - odpowiedział chłopiec. - Tato, chodź! Pokażę ci jakie zrobiłem ogrodzenie...
Szymon bezzwłocznie zszedł z tarasowych schodów. Podszedł do Marcela. Z uśmiechem przyjrzał się zagrodzie zrobionej z kawałków listewek i sznurka. Wziął na ręce kociaka.
- Zwierzaki nakarmione? - spytał.
- Tak... Dałem im mleko...
- Pięknie! Dobry dzieciak z ciebie - rzekł Szymon tarmosząc Marcelowi grzywkę. Wziąwszy kociaka, poszedł z powrotem na taras. Usiadł przy drewnianym stole. Po chwili Daniela przyniosła sobie i mężowi kawę.
- Emilia odwiedzi mnie dzisiaj - szepnęła kobieta.
Chciała powiedzieć Szymonowi o problemie alkoholowym Janka. Nie wiedziała, jak zacząć.
- Okej. Nie będę wam przeszkadzał... Wezmę chłopaków na spacer... O której przyjdzie?
- Nie wiem... Nie umawiałyśmy się na konkretną godzinę. Szymon, ona wczoraj mi powiedziała, że Janek stale pije, że pędzi bimber i non stop go pije... To by tłumaczyło, dlaczego dziewczynki są u jej mamy... Pewnie Emilia nie chce żeby patrzyły na pijanego ojca...
Szymon zastanowił się przez moment. Napił się kawy.
- Nie wiem, Lusia... - rzekł wzruszając ramionami.
- Szymon, koniec z piciem. Jak będziesz chciał się spotkać z Jankiem, okej, nie ma problemu. Ale nie będziesz mi z nim pił.
- Zmień ton, żono - odparł mężczyzna. - Przemyślę twoją prośbę - dodał z naciskiem na słowo "prośba".
- To rozkaz jest a nie prośba. A, i jeszcze jeden rozkaz, mężu. Porozmawiaj z Nikodemem... Jest niegrzeczny. Wczoraj się upił. Do dwunastej w nocy skakał na łóżku, śpiewał i robił wiele innych, dziwnych rzeczy... Wybij mu ten alkohol z głowy raz na zawsze... Który to już raz, jak się upił?
- Okej. Pogadam z nim... O, idzie! Niko! Chodź na słowo!
Nikodem niechętnie wyszedł na taras. Oślepiły go promienie słoneczne. Prędko zakrył oczy dłonią.
- Co? Głowa mi pęka... Masz coś na kaca? - rzekł chłopiec podchodząc do ojca.
- A mam - odparł Szymon. - Wisi w szafie, skórzane!
- Tato, o co tobie chodzi? Chciałem tylko spróbować, co to bimber... Poza tym to Oliwer mnie poczęstował, a ty sam mówiłeś, że jak się jest u kogoś w gościach to nieładnie odmawiać, jak ten ktoś czymś częstuje.
- Oliwer, ty jesteś dzieckiem! Nie wolno ci pić alkoholu... Polskie prawo stanowi, że dziecko, które nie ukończyło osiemnastego roku życia nie może spożywać alkoholu. Jak będziesz to prawo łamał, policjanci zamkną cię do więzienia. Zobaczysz, pójdziesz siedzieć!
- Tak... Chyba ty... - odparł Nikodem. - Oliwer pokazał mi, gdzie jego tata robi wino i, gdzie ukrywa je przed panią Emilką. Tato, a czy ty robiłeś kiedyś bimber? Umiałbyś? Nauczysz mnie?
Szymon spojrzał na chłopca z niedowierzaniem.
- Chodź tu do mnie - rzekł.
Jedenastolatek podszedł do taty.
- Usiądź, porozmawiamy - rzekł Szymon wskazując na wsunięte pod stolik krzesło.
- Zaraz, tylko wezmę Brutusa - rzekł chłopiec.
Prędko podbiegł do Marcela. Schylił się po swojego szczeniaka, po czym wrócił na taras.
- Twój pies nie ma na imię Monster? - spytała Daniela.
- Zmieniłem mu na Brutus... Bardziej do niego pasuje - odparł chłopiec siadając na krześle obok ojca.
- Nikodem, ostatni raz piłeś wczoraj alkohol. Zrozumiałeś? - rzekł Szymon.
- Dlaczego niby?
- Dzieci nie powinny pić alkoholu.
- A dorośli? - spytał chłopiec.
- Nie rozmawiamy o dorosłych, tylko o tobie. Jeśli jeszcze raz dowiem się, że napiłeś się piwa czy wina, dostaniesz lanie. Zrozumiałeś?
- Tak - szepnął chłopiec.
- Nie słyszę.
- Tak - rzekł głośniej. - Ale uważam, że to niesprawiedliwe, bo ty pijesz i nikt ci nic nie mówi, a ja jak wezmę łyka czy dwa to od razu robisz z tego niewiadomo jaką aferę.
- To prawda. Tata niestety nie daje ci dobrego przykładu pod tym względem - odezwała się Daniela. - No co tak się patrzysz, Szymon? Kto to widział, żeby upijać się tak, jak ty? Jaki dajesz chłopakom wzór do naśladowania?
Szymon speszył się. Zacisnął zęby.
- No właśnie, tato - odezwał się Nikodem. - To, że mi się zdarzy mała wpadka, to nic takiego. Jestem dzieckiem, a dzieci są niemądre, jak sam mówisz... Ale tobie, tato, takie wpadki nie powinny się zdarzać.
- Nikodem, nie denerwuj mnie...
- Okej, już się nie odzywam. Tylko chciałem cię jeszcze o coś spytać... Tato, a czy będę mógł iść do Oliwera, kiedy jego tata będzie robił bimber? Chciałbym...
- Nie. Nie będziesz mógł - rzekł Szymon przerywając wypowiedź syna w połowie zadania.
- A dlaczego nie?
- Proszę iść do łazienki, ubrać się, najeść... Ale już!
Nikodem niechętnie wstał od drewnianego stołu. Poszedł do domu. Szymon przetarł ręką zmęczone oczy.
- Wykończy mnie ten dzieciak - rzekł do Danieli.
Po chwili spojrzał w stronę Marcela. Chłopiec leżał na trawie. Bawił się ze swoim szczeniakiem.
- Ale jesteś kochany - rzekł głaszcząc czworonoga po małym pyszczku.
- A ty, Szymon nie masz kaca, jak Nikodem? - spytała Daniela. - Mam w sypialni lekarstwo na kaca... Idziesz?
- A... Wiesz, że się przejdę... - odparł. - Tylko kawę dopiję - dodał wstając z krzesła. Wziąwszy łyk kawy poszedł z żoną do sypialni.
CZYTASZ
Ojczym od matematyki
Short StoryMarcel to zbuntowany dziesięciolatek mieszkający z samotnie go wychowującą matką. Czuje się panem w swoim domu i nie szanuje nikogo. Wraz z nastaniem nowego roku szkolnego będzie uczęszczał do nowej szkoły. Jak się okazuje, jego wychowawcą będzie no...