Dziki bez

1.5K 38 0
                                    

Było wczesne popołudnie. Daniela leżała na trawie na rozłożonym kocu. Opalała się. Szymon siedział obok niej.
- Nasmarować ci plecki? - spytał biorąc do ręki buteleczkę oliwki.
- Tak - ucieszyła się.
Chwilę później poczuła przyjemny dotyk dłoni męża.
- Tłusta ta oliwka - szepnął całując żonę po szyi.
- Gdzie chłopaki?
- Poszli popływać - odparł spoglądając w stronę jeziora. - A kiedy ty wejdziesz do wody? Co? - spytał po chwili.
- No co ty? Przecież mówiłam ci, że nie umiem pływać... - odparła.
Szymon uśmiechnął się do żony, po czym ją podniósł.
- Skarbie! Co ty robisz?! - wrzasnęła. - Przestań!
Kąpiący się w jeziorze chłopcy spojrzeli w stronę krzyczącej Danieli.
- Tata będzie uczył mamę pływać - rzekł Nikodem siadając na czarnej dętce.
Szymon nie zamierzał odpuszczać Danieli. Wszedł z nią do wody.
- Skarbie, błagam cię! - krzyknęła mocno trzymając się męża.
Gdy woda sięgała Szymonowi do ramion, puścił żonę.
- Nie bój się, Lusia... Masz grunt pod nogami? - spytał roześmiany.
- Nie wiem - odpowiedziała wciąż kurczowo trzymając się męża. - Mam... - dodała po chwili.
Ruszyła w stronę brzegu. Szymon chwycił ją za rękę.
- Hej! A ty dokąd? Z powrotem! - odparł ponownie biorąc żonę na ręce. Wniósł ją jeszcze głębiej.
Tymczasem Marcel i Nikodem wepchnęli do jeziora swoją tratwę. Wypłynęli w rejs z dwoma psami i kotem na pokładzie.
Marcel wskoczył do wody. Postanowił, że popłynie na drugi brzeg i z powrotem. Nikodem z niedowierzaniem patrzył, jak jego brat z każdą chwilą coraz bardziej oddala się od tratwy. Po dwudziestu minutach Nikodem ujrzał Marcela stojącego po drugiej stronie jeziora. Chłopcy pomachali do siebie.
Nikodem przyprowadził tratwę do brzegu. Kot i psy podążały za nim w stronę domu.
Uśmiechnął się do Danieli. Kobieta suszyła swoje długie włosy ręcznikiem.
- A gdzie Marcel? - spytała spoglądając na Nikodema.
- Marcel jest po drugiej stronie jeziora - zakomunikował chłopiec. - Przepłynął całe jezioro! Normalnie mega! - odparł Nikodem pełen podziwu dla brata.
Daniela zbladła. Momentalnie zakręciło jej się w głowie. Usiadła na ławce.
- Niko, podaj mi wody - szepnęła.
Chłopiec prędko wszedł do domu.
- Co się dzieje? - rzekł Szymon wychodząc na taras ze szklanką mineralnej wody w ręce. - Niko mówił, że źle się poczułaś... Napij się...
- Nic mi nie jest - odparła kobieta biorąc chłodną szklankę z ręki męża. Napiła się, po czym wzięła kilka głębokich oddechów.
- Lepiej ci? - spytał Szymon.
- Nie - odparła.
Wstała z ławki, po czym szybkim krokiem ruszyła w stronę brzegu jeziora. Spojrzała w dal. Dostrzegła jakąś postać stojąca po drugiej stronie jeziora.
- Zabiję go - szepnęła zrywając gałązkę dzikiego bzu. - Zabiję...

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz