Remont

1.2K 37 0
                                    

Marcel wyskoczył z samochodu. Pobiegł w stronę domu. Na tarasie stały kuchenne szafki, krzesła i stół.
- Marcel! Chodź! - zawołał Szymon.
Chłopiec migiem stanął przy ojcu.
- Remont? - rzekł chłopiec z podekscytowaniem.
- Tak. Od lipca mamy tu mieszkać... To będzie teraz nasz dom - odparł Szymon kierując się w stronę drzwi.
Gdy tylko chłopcy weszli do domu, zaniemówili. Wszystko wyglądało inaczej niż dawniej. Ściany w salonie zostały przemalowane na jasny, beżowy kolor. Kuchnia została powiększona oraz oddzielona ścianką od strefy wypoczynkowej. Nowe meble były solidniejsze od poprzednich. Miały metalowe uchwyty w kolorze miętowym.
Marcel oparł się rękoma o marmurowy blat. Zmiany bardzo mu się podobały. Również Nikodem z podekscytowaniem rozglądał się po salonie.
- Mama wie? - odezwał się Marcel.
- Tak - odparł Szymon. - Chodźcie na górę.
Marcel wbiegł na poddasze jako pierwszy. Zaniemówił. Zamiast otwartej przestrzeni, ujrzał korytarzyk i dwoje drzwi.
Chłopcy spojrzeli na siebie z uśmiechem. Obaj domyślili się, że będą mieć własne pokoje.
- Mogę? - rzekł Marcel naciskając klamkę.
- Tak. Za tymi drzwiami jest twój pokój - rzekł Szymon.
Chłopiec wziął głęboki oddech. Zamknął oczy. Wszedł do niewielkiego pomieszczenia. Poczuł zapach farby. Głośno policzył do trzech, po czym otworzył oczy.
Pokój Marcela nie był duży. Ściany zostały pomalowane na jasny, zielony odcień. Tuż za drzwiami stało nowe łóżko. Przy oknie znajdowało się drewniane biurko i krzesło. Po prawej stronie stała niewielka meblościanka.
- I jak ci się podoba? - rzekł Szymon kładąc rękę na ramieniu chłopca.
- Jest super, tato... Nie wiem, co powiedzieć - odparł Marcel.
- Powiesimy firanki, kupimy dywanik, może kilka obrazków... Będzie jak w bajce! - rzekł Szymon.
- Już jest jak w bajce - szepnął Marcel. - Dzięki tato - dodał odwracając się przodem do Szymona. Mężczyzna przykucnął. Przytulił chłopca.
- To, co? Idziemy zobaczyć pokój Nikodema?
- Tak! - zawołał jedenastolatek.
Pokoje Marcela i Nikodema niewiele się różniły. Obydwa były pomalowane jednakową farbą. W jednym i drugim pokoju znajdowały się niemalże identyczne meble.
Nikodem usiadł na nowym łóżku.
- Twardy materac - rzekł. - Ale to nic. Może być... - dodał uśmiechając się do taty.
- Będzie wam tu dobrze - rzekł Szymon. - Dobra, wracamy do Torunia. Marcelek ma jeszcze dzisiaj trochę nauki. Prawda?
- Tak - szepnął chłopiec. - Ale tak sobie pomyślałem, że skoro jeden sprawdzian poprawiłem na piątkę, to wystarczy, że jeszcze jeden poprawię na trójkę... A dwóch pozostałych jedynek nie muszę poprawiać... Z ocen i tak wyjdzie mi uczciwa dwójka.
Szymon popatrzył na Marcela ze zdumieniem.
- Od kiedy jesteś taki dobry w liczeniu, co?
- Ja mu to wyliczyłem - odparł Nikodem. - Bezsensu, żeby poprawiał tyle sprawdzianów... W zasadzie, skoro dostał piątkę z Egiptu, facetka nie może mu wystawić pały na koniec roku.
- Niko, do auta! Ale mądraliński się znalazł!
Marcel i Nikodem wyszli na dwór. Obaj położyli się na tarasie.
- A z anglika też nie muszę poprawiać? - rzekł Marcel patrząc w niebo.
- A jakie masz oceny?
- Dwie dwójki i jedynkę, i piątkę...
- Jak poprawisz pałę na trójkę to pewnie będziesz miał trzy na koniec roku... A jak nie poprawisz to gościu musi ci dać dwóję.
- Czyli nie jestem zagrożony? - ucieszył się Marcel.
- Jesteś. Za dwóję na świadectwie na bank dostaniesz lanie od taty - zaśmiał się Nikodem.
- Spadaj! Jesteś głupi! - krzyknął Marcel podnosząc się z tarasu. Pobiegł w stronę auta. Oparłszy się o maskę samochodu, czekał na Szymona.

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz