Zegarek wskazywał dziewiątą piętnaście. Szymon wjechał samochodem na parking. On i Daniela wysiedli z BMW.
- Odprowadzę cię do drzwi - rzekł mężczyzna.
- Nie, naprawdę nie trzeba. Wracaj do domu, Szymon - nakazała wtulając się w silne ramiona ukochanego. Pocałowali się.
- Jeszcze raz dziękuję ci za wszystko - odparła. - A to co? - dodała po chwili. Dostrzegła, że na pobliskiej huśtawce siedzi Marcel. Był smutny. Głowę miał spuszczoną na dół.
- Hej Marcel! - zawołała zbliżając się do chłopca. Jasiński postanowił jej towarzyszyć. Pośpiesznie zamknął drzwi w pojeździe.
Chłopiec miał na sobie brudne jeansy i bluzę z kapturem. W ręku trzymał blok i ołówek. - Kochanie! Jest zimno, a ty w samej bluzie. Chodź do domu.
Marcel posłusznie wstał z huśtawki. Przytulił się do Danieli. Kobieta poczuła wyrzuty sumienia. Żałowała, że zostawiła chłopca samego w domu na całą noc.
- Chodźmy do domu - powtórzyła obejmując syna.
Widząc, że Marcel jest jakiś nieswój, Szymon postanowił pójść z Danielą do domu i sprawdzić, czy u niej w mieszkaniu wszystko jest w porządku.
- No, pięknie! - odezwała się Daniela. - Drzwi szeroko otwarte! Włamywacz mógłby wejść do środka, wynieść pół domu nie niszcząc nawet zamka w drzwiach!
- Zapomniałem przekluczyć - przyznał chłopiec.
Cała trójka weszła do mieszkania. Na pierwszy rzut oka wszystko wydawało się w porządku. W korytarzu było czysto. Danielę ogarnęło zdumienie dopiero, gdy przekroczyła próg dużego pokoju.
Na ławie leżała pusta dwulitrowa butelka po Coca Coli. Wszędzie było mnóstwo pokruszonych paluszków, chipsów i krakersów. Na samym środku białej serwety znajdowała się góra skórek od mandarynek.
Na podłodze leżał tablet. Był odwrócony wyświetlaczem do dołu. Daniela czym prędzej schyliła się, by go podnieść. Omal się nie potknęła o kabel od ładowarki.
- Zostawić Marcela samego na kilka godzin w domu! - wrzasnęła. - Nie do wiary! Zaraz się wezmę za sprzątanie...
Szymon spojrzał na nią z zaskoczeniem.
- Co powiedziałaś? - rzekł. - Nie, misiaku. Kto nabałaganił, ten posprząta. Marcel! Konsola na miejsce. Ale już!
Chłopiec spojrzał na matkę. Miał nadzieję, że kobieta zaprotestuje i wstawi się za nim. Tak się nie stało. Daniela postanowiła zdać się na Szymona. Zostawiając chłopaków samych w pokoju, poszła sprawdzić jak wygląda kuchnia.
Marcel zakasał rękawy. Bez dyskusji odłączył z prądu kable od konsoli. Włożył urządzenie do leżącego na podłodze kartona.
- Muszę iść na chwilę do kuchni - rzekł patrząc z lękiem na Szymona. - Zaraz wrócę.
- Okej.
W kuchni było w miarę czysto. Daniela siedziała przy stole i zbierała szkła pozostałe po zbitej młotkiem śwince skarbonce.
- Musiałeś to zrobić? Gdzie są pieniądze?
- Miałem umrzeć z głodu? - spytał wzruszając ramionami.
- Miałeś pełną lodówkę jedzenia! Ta skarbonka nie należała do ciebie. Nie miałeś prawa jej zbijać!
- Jejku, nie przesadzaj, mamo.
Chwyciwszy krzesło Marcel wyszedł z kuchni. Postawił je przy szafie, by móc za chwilę na nie wejść i odłożyć karton na najwyższą półkę.
- Nie trzymasz konsoli u siebie? - zdziwił się Szymon.
- Ma karę na konsolę - odparła Daniela wchodząc do pokoju. - Schowałam ją do górnej szafki, by jej nie sięgnął.
Chłopiec spojrzał na matkę z wyrzutem. Odniósł krzesło z powrotem do kuchni.
- Pójdę już - westchnął Szymon.
- Zostań jeszcze chwilkę. Niech posprząta. Jeśli teraz wyjdziesz, Marcel pewnie straci chęci do pracy.
Szymon uśmiechnął się. Do pokoju wszedł chłopiec. W jednej ręce trzymał ścierkę, w drugiej kosz na śmieci. Miał nadzieję, że mama pomoże mu sprzątać. Spojrzał na nią błagalnym wzrokiem.
- Nie, Marcel - powiedziała stanowczo. - Chodź, Szymon. Zrobię kawę w kuchni.
Oboje siedzieli przy stole. Rozmawiali. Czas płynął im tak szybko!
- Nie rozumiem, jak można pić czarną kawę bez cukru - powiedziała Daniela nalewając wrzątek do jednakowych, porcelanowych filiżanek. Czajnik omal nie wypadł jej z rąk, gdy usłyszała głośne trzaśnięcie drzwiami. Błyskawicznie wbiegła do salonu, później do pokoju syna.
- Nie ma go! Wyszedł z domu! - oświadczyła.
- Wyszedł, to i wróci.
- Co ja mam z tym chłopakiem? - szepnęła patrząc ze smutkiem na ukochanego. - Robi, co chce... Nie mam już siły, Szymon!
Mężczyzna podszedł do zrozpaczonej kobiety. Czule ją przytulił. Pocałował w usta. Zrobiłby wszystko, aby Daniela była szczęśliwa.
- Co ja mam zrobić, Szymon? Jestem złą matką, prawda?
- O, co to, to nie! - odparł mężczyzna. - Jesteś wspaniałą matką. Gdyby tak nie było, twój syn nie przytuliłby cię na powitanie.
- To dlaczego tak się zachowuje? - westchnęła.
- Brak mu ojca - odparł Szymon, po czym ponownie otoczył Danielę swym ramieniem.
CZYTASZ
Ojczym od matematyki
Short StoryMarcel to zbuntowany dziesięciolatek mieszkający z samotnie go wychowującą matką. Czuje się panem w swoim domu i nie szanuje nikogo. Wraz z nastaniem nowego roku szkolnego będzie uczęszczał do nowej szkoły. Jak się okazuje, jego wychowawcą będzie no...