Piłka

1.4K 40 0
                                    

Była godzina szesnasta dwadzieścia. Marcel siedział na huśtawce przed blokiem. W obydwu rękach trzymał piłkę. Z niecierpliwością wypatrywał kogoś w jego wieku, z kim mógłby pograć w nogę.
Uśmiechnął się, gdy spostrzegł ciemnowłosą dziewczynkę niepewnie zmierzającą w stronę placu zabaw. Nieznajoma usiadła na sąsiedniej huśtawce.
Marcel przyjrzał jej się dokładnie. Miała włosy do ramion i długą grzywkę, która przysłaniała jej ciemnoniebieskie oczy. Chłopiec dostrzegł, że dziewczynka ma ubrudzone ręce i podarte spodnie. Ze współczuciem uśmiechnął się do małej.
- Jestem Marcel, a ty jak masz na imię? - spytał.
- Ewelina - odpowiedziała dziewczynka niewyraźnie.
- Chcesz pograć ze mną w piłkę? - rzekł Marcel po chwili.
- No - odparła uśmiechając się niepewnie. Oboje zeskoczyli z huśtawki. Marcel oddalił się o kilkanaście kroków, po czym kopnął piłkę w stronę dziewczynki. Zaśmiał się, gdy piłka przeleciała Ewelinie między nogami. Dziewczynka walnęła się ręką w czoło.
Ewelina nie była w oczach Marcela wymarzonym bramkarzem. W zasadzie nie obroniła ani jednej bramki.
W pewnym momencie chłopiec wziął piłkę w ręce i podszedł do niej. Usiedli na trawie.
- Ile masz lat? - spytał.
- Nie wiem - odpowiedziała przecierając oko dłonią. Przegarnęła grzywkę na bok. Marcel zdziwił się, gdy ujrzał że dziewczynka ma wielkiego siniaka dookoła lewego oka.
- Co ci się stało? - spytał.
- Wujek się na mnie zdenerwował i mnie walnął - odpowiedziała. - Ale nikomu nie mów tego, dobra?
- No, dobra - rzekł chłopiec. - A dlaczego cię uderzył?
- Bo oglądałam bajkę o kucykach, a on chciał patrzeć na coś innego...
Marcel zrobił zaskoczoną minę. Trudno mu było uwierzyć w to, co usłyszał z jej ust.
Nagle spostrzegł podjeżdżający na parking samochód Szymona. Chłopiec momentalnie wstał z trawy. Podbiegł przywitać się z narzeczonym matki. Ucieszył się na widok wychodzącego z pojazdu Nikodema.
- Mama w domu? - odezwał się Szymon. Spojrzał na stojącą nieopodal dziewczynkę.
- Tak - odpowiedział chłopiec. - Możemy z Nikodemem zostać tutaj?
- A lekcje masz już zrobione? - spytał Szymon. Chłopiec zarumienił się. Wsunął ręce do kieszeni spodni.
- Pograjcie pół godzinki i przyjdźcie do domu. Okej?
- Okej - odpowiedzieli obaj naraz.
Szymon wszedł do bloku. Tymczasem chłopcy zaczęli podawać sobie piłkę. Ewelina stała z boku. Miała chęć przyłączyć się do zabawy. Śledziła wzrokiem lot piłki.
- Czemu ona się tak na nas gapi? - odezwał się Nikodem. Z wyższością zmierzył nieznajomą wzrokiem od góry do dołu.
- Nie wiem. Ją spytaj a nie mnie - odparł Marcel. Wstyd mu było przyznać się Nikodemowi do tego, że jeszcze kilka minut temu rozmawiał z nią i grał z nią w piłkę.
W końcu Ewelina nabrała odwagi. Podeszła do Marcela.
- Mogę z wami grać? - spytała.
Nikodem natychmiast kiwnął przecząco głową. Nie chciał spędzać wolnego czasu z małą, brudną dziewczynką.
- Nie! - odparł Marcel natychmiast. - Spadaj stąd! - dorzucił chcąc zrobić wrażenie na koledze.
Małolata oniemiała. Nie rozumiała, dlaczego chłopiec, który jeszcze przed chwilą zdawał się być jej przyjacielem, nagle ją odtrąca. Odwróciła się i poszła w stronę huśtawki.
Nie zdążyła tam dojść. Gdy tylko ujrzała wychodzącego z baraku konkubenta matki, prędko wbiegła między krzaki. Przykucnęła w nadziei, że mężczyzna jej nie dojrzy.
- Ewelina! - zawołał głośno. Rozejrzał się wokół. Zbliżył się do Marcela i Nikodema. Czuć było od niego alkohol.
- Chłopaki, nie widzieliście takiej małej, poczochranej dziewczynki? - spytał.
- Nie - odparł Marcel natychmiast.
Mężczyzna splunął na trawę, po czym poszedł chodnikiem w stronę głównej drogi.
- Niko, coś ci powiem - rzekł Marcel uśmiechając się do niego. - Jak będziesz pił piwo, to też będziesz tak wyglądał jak ten facio.
- Spadaj. Głupi jesteś - odpowiedział Nikodem.
- Wiesz, że gdyby nie moja mama dostałbyś wczoraj lanie od taty i to paskiem? - dodał kopiąc piłkę w stronę Nikodema.
- Co ty bredzisz? - zdziwił się chłopiec.
- No serio. Nic nie pamiętasz?
- Nie - odparł Nikodem.
- Ty jesteś trochę jak z innej planety - rzekł Marcel z namysłem. - A pamiętasz, jak żygałeś?
Nikodem uśmiechnął się sam do siebie.
- A ty, czubku zrobiłeś mi zdjęcie! - rzekł.
- Kiedyś zarobię na nim kupę kasy - rzekł Marcel. - Będziesz mi płacił za to, żebym nie wstawiał go do Internetu.
- Idę do domu! Powiem to zaraz tacie! Zobaczymy, czy będzie ci tak do śmiechu! - rzekł Nikodem ruszając w stronę bloku.
- Nikodem! Nie znasz się na żartach? Wyluzuj! Żartowałem przecież!
Chłopcy biegli po schodach na drugie piętro. Zarówno jednemu jak i drugiemu bardzo zależało na tym, aby wejść do domu przed kolegą.
Obaj wpadli na korytarz w tym samym momencie. Marcel chwycił Nikodema za buzię, zakrył mu usta obydwiema rękoma.
- Nie mów - szepnął mu do ucha. - Nie powiesz?
Nikodem kiwnął głową, co oznaczało, że nie naskarży Szymonowi na Marcela. Syn Danieli uwolnił Nikodema z uścisku swych rąk. Chwilę później obaj weszli do kuchni, gdzie znajdowali się ich rodzice.
- Tato! - zawołał Nikodem od progu.
- Tato! Nie słuchaj go! On się nie zna na żartach - rzekł Marcel stając przy Szymonie. - Ja tylko zażartowałem, że wstawię to wczorajsze zdjęcie do sieci. Wcale bym tego nie zrobił - wyjaśnił chłopiec.
- No, nie... Nie mógłbyś... Usunąłem wczoraj to zdjęcie z aparatu - rzekł Szymon podśmiechując się w duchu.
- No i bardzo dobrze - szepnął Nikodem.
Marcel sposępniał. Usiadł na krześle, zwiesił głowę na dół...
- A ja myślałem, że przez to jedno zdjęcie dorobię się w przyszłości majątku - szepnął.
- Panie majętny! - odezwała się Daniela. - Gdzie masz piłkę?
- Ups! Została na dworzu! - zawołał prędko wstając z krzesła. W pośpiechu wybiegł z mieszkania.

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz