Rowery

1.3K 41 0
                                    

Daniela stała przy oknie. Na zewnątrz padał deszcz. Ucieszyła się, gdy w końcu spostrzegła podjeżdżający pod dom samochód Szymona. Wyszła na korytarz. Pomogła Nikodemowi zdjąć kurtkę.
- I jak było? - spytała spoglądając na narzeczonego.
- W porządku. Niko porozmawiał sobie z panią psycholog. Za tydzień kolejna wizyta.
- Gdzie Marcel? - szepnął Nikodem wsuwając laczki na nogi.
- W salonie robi lekcje.
Nikodem wziął z rąk ojca reklamówkę, po czym pobiegł do salonu.
- Kupiłem mu książkę o planetach. Musi mieć jakieś zajęcie, żeby nie myśleć o Minecraftcie - szepnął Szymon.
- No dobrze.
Oboje weszli do salonu. Jasiński pogłaskał po głowie odrabiającego lekcje przy stole, Marcela.
- Jak ci idzie? Wszystko umiesz? - spytał.
- Tak - szepnął chłopiec wyjmując ołówek z ust.
- To dobrze.
Tymczasem Nikodem położył się na kanapie. Z zaciekawieniem przeglądał stronice nowej książki.
- Podgrzeję wam zupy... - odezwała się Daniela.
- Skarbie, jedliśmy na mieście - odparł Szymon. - Ewentualnie napiłbym się kawy...
- Okej. Robi się.
Szymon usiadł przy stole naprzeciw Marcela. Uśmiechnął się, gdy spostrzegł, że chłopiec podsuwa mu pod nos swój zeszyt z matematyki.
- Proszę - szepnął. - Moja samodzielna praca. Sprawdzisz?
- Pewnie - odparł Szymon biorąc zeszyt chłopca do ręki. - Tu dobrze, tu też... Marcel, jestem pod wrażeniem. Pięknie.
- Wszystko mam dobrze? - spytał chłopiec.
- No, tak - odparł Szymon.
- Słyszałeś, Niko? Dobrze zrobiłem lekcje. Jak chcesz, dam ci odpisać.
- Dzięki, Marcel... Sam sobie zrobię - usłyszał w odpowiedzi.
Daniela zrobiła kawę dla siebie i dla narzeczonego. W mieszkaniu Szymona czuła się trochę nieswojo. Salon był ubogi w ozdoby. Na szerokich parapetach nie było ani jednego kwiatka. Jakby tego było mało, ściany w całym domu miały ciężkie, ciemnobrązowe odcienie.
- W piątek wywiadówka... Przyjdziesz? - rzekł Szymon wyjmując z torby swój notes.
- No raczej... O której?
- O czternastej.
- Marcel, dlaczego mi nie powiedziałeś o tym, że w piątek zebranie? - zwróciła się do syna.
- Bo się nie pytałaś - odparł.
Daniela wzięła do ręki leżący na stole dzienniczek chłopca. Przewertowała kartkę po kartce. Tymczasem Marcel usiadł na kanapie obok Nikodema.
- Tata wziął dzisiaj do sprawdzenia zeszyt Sary, co nie? - szepnął.
- No, Sary, Nikoli i Adriana. A co?
- Nic... - odparł chłopiec.
Marcel poczekał, aż Daniela i Szymon wyjdą z salonu. Prędko wyjął z torby wychowawcy różowy zeszyt. Bez skrupułów wyrwał z niego kartkę, na której była odrobiona ostatnia praca domowa.
- Dostanie pałę jak nic... Dobrze jej tak. Jakbym był chamski napisałbym w tym zeszycie kilka przekleństw. Oprócz pały dostałaby jeszcze uwagę - rzekł Marcel. Odłożył zeszyt na miejsce, po czym usiadł obok Nikodema. Spojrzał na jego nową książkę. - Co to za planeta? - spytał wskazując palcem duże zdjęcie przedstawiające błękitną planetę.
- To jest Ziemia - rzekł Nikodem uśmiechając się od ucha do ucha. - A to niebieskie to są oceany...
Marcel z błyskiem w oczach przyglądał się dużego formatu ilustracjom przedstawiającym wszechświat. Książka tak go pochłonęła, że nie mógł oderwać od niej oczu.
- Ej! Przestało podać! - odezwał się Nikodem. - Marcel, idziemy na dwór?
- Tak - odparł syn Danieli. Odłożył książkę na regał, po czym poszedł na korytarz ubrać buty.
Chłopcy usiedli pod drzwiami na mokrych schodach. Zza chmur wyłaniały się promienie słoneczne.
- Tata wprowadził hasło do mojego tabletu... - rzekł Nikodem ze smutkiem.
- Niko, trochę przeginasz z tym Minecraftem. Sory, ale jak ja bym był twoim tatą, to też bym tak zrobił.
- Spadaj.
Wtem uchyliły się drzwi od domu. Szymon i Daniela wyszli na dwór.
- Chłopaki, chodźcie szybko! - rzekł mężczyzna zmierzając w stronę garażu.
Marcel i Nikodem spojrzeli na siebie. Pośpiesznie pobiegli za rodzicami. To, co po chwili ujrzeli przeszło ich najśmielsze wyobrażenia. W garażu stały cztery nowe, miejskie rowery. Miały błyszczące, aluminiowe ramy i siodełka na resorach. Każdy z rowerów posiadał po sześć przerzutek. Chłopcy byli przeszczęśliwi.
Również Danieli uśmiech nie schodził z twarzy. Podeszła do czerwonego rowera, prędko wyprowadziła go z garażu. Zrobiła rundę po podwórku.
- Tato! Jedziemy na wycieczkę rowerową? - zawołał Marcel podjeżdżając w stronę furtki.
- No przecież musimy wypróbować rowery! - odparł Szymon natychmiast.
Wyjechali z podwórka. Daniela jechała na przodzie. Poprowadziła resztę ekipy w stronę parku. Dobrze wiedziała, że znajdują się tam kręte ścieżki rowerowe.
Chłopcy byli grzeczni. Nie popisywali się, ani nie wykonywali żadnych niebezpiecznych manewrów. Gdy Daniela zarządziła przerwę, posłusznie zeszli z rowerów i usiedli na trawie.
- Tato, a może byśmy pojechali w sobotę rowerami do Zajezierza? - rzekł Marcel kierując wzrok na Szymona.
Mężczyzna uśmiechnął się.
- Jeśli będzie ładna pogoda, to może - odparł uśmiechając się do malca.
- Tato, dzięki za rower - dodał Marcel po chwili. - Jest po prostu super!
- Właśnie, tato - rzekł Nikodem. - Dziękuję.
- I ja dziękuję - odezwała się Daniela. Chwyciła dłoń narzeczonego, po czym mocno ją zdusiła. Ona i Szymon spojrzeli sobie w oczy, po czym czule pocałowali się w usta.
- Ble - rzekł Marcel odwracając wzrok w drugą stronę. - Niko, powiesz mi, kiedy przestaną?
- No... Okej. Możesz już patrzeć - szepnął Nikodem.
- Wracamy do domu? Lusia, poprowadzisz załogę? - spytał Szymon wsiadając na wysoki rower.
- Jasne - odparła.
Po chwili całą czwórką ruszyli w stronę osiedla domków jednorodzinnych.

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz