Przesiadka

1.3K 39 0
                                    

Było piękne majowe przedpołudnie. Za oknem świeciło słońce. Żal było w taki dzień siedzieć w klasie i uczyć się podstaw geometrii.
Marcel spojrzał przez okno. Dostrzegł Oliwera i Eryka, dwóch chłopców, którzy w ubiegłym tygodniu spuścili mu łomot. Momentalnie w jego głowie pojawiły się przykre wspomnienia. Wciąż miał bliznę na przedramieniu.
Jasiński stał przy tablicy. Tłumaczył uczniom podstawy z nowego działu.
- Spać mi się chce - szepnął Nikodem ziewając ze zmęczenia.
- Co robiłeś w nocy? - spytał Marcel.
- Grałem sobie... Wiem już, gdzie tata chowa przede mną tablet... Wsuwa go na regał między książki...
Powiedziawszy te słowa Nikodem zdjął z krzesła swoją sportową bluzę. Zwinął ją w rulon, położył na ławce, po czym przytuliwszy się do niej, ułożył się do snu.
- Odbiło ci? - rzekł Marcel trącając przyjaciela łokciem. -
- Marcel, spadaj...
- Niko, przecież jak tata zauważy, że śpisz na lekcji to po prostu będzie masakra...
Nikodem przytulił się do bluzy. Do dzwonka zostało jeszcze pięć minut.
- Niko...
Szymon kończył liczyć na tablicy zadanie. Można było się domyśleć, że za moment odwróci się przodem do klasy i zobaczy śpiącego w ostatniej ławce Nikodema. Marcel nie chciał do tego dopuścić. Nie tracąc czasu wziął do ręki swój niezawodny cyrkiel. Ukłuł nim Nikodema w biodro. Chłopcu momentalnie otworzyły się oczy.
- Ała! - wrzasnął przykładając dłoń do bolącego miejsca.
Nauczyciel odwrócił się w stronę chłopców. Zmarszczył brwi.
- Co wyrabiacie? - spytał.
- Nic, komar mnie ugryzł - rzekł Nikodem masując ręką biodro.
- Nieprawda! - zawołała Sara. - Marcel ukłuł Nikodema cyrklem! Widziałam!
- Jesteś głupia! - wrzasnął Marcel podnosząc się z krzesła. - Nawet nie mam dzisiaj w szkole cyrkla, kretynko!
- Marcel! Sara! Czy ktoś udzielił wam głosu? - rzekł wychowawca podchodząc do ostatniej ławki. - Co tu robi twoja bluza? - zwrócił się tym razem do Nikodema. - Gdzie ugryzł cię ten komar, co?
- Tutaj... - szepnął chłopiec wciąż masując sobie ręką nogę.
- Chcesz powiedzieć, że komar ugryzł cię przez spodnie?
- Wcale niepowiedziane, że to był komar... Równie dobrze to mogła być tarantula albo zaskroniec - rzekł Marcel.
- Dość tego! Chłopaki, ostrzegałem was, że zostaniecie ukarani za przeszkadzanie w prowadzeniu lekcji. Marcel, pakuj swoje rzeczy. Od teraz siedzisz w pierwszej ławce razem z Mateuszem. Adam, usiądziesz obok Nikodema...
Marcel usiadł na swoim krześle. Skrzyżował ręce. Spuścił wzrok.
- Chłopcze, w tej chwili proszę spakować swoje rzeczy i usiąść w pierwszej ławce - powtórzył Szymon bacznie obserwując zbuntowaną postawę Marcela. Nie przypuszczał, że malec będzie stawiał aż taki opór. Chłopak ani myślał siedzieć w jednej ławce z Mateuszem. Wiedział, że Szymon nie podniesie na niego ręki w szkole, toteż nie zamierzał mu ustępować.
Również Jasiński postanowił sobie, że tym razem nie pójdzie na kompromis. Przeszedł się po klasie. Usiadł za biurkiem.
- Marcel Kromulski... - rzekł sięgając z szuflady swój notes. - Jesteś nieposłuszny... W takim razie nie pojedziesz na wycieczkę do Zakopanego - oświadczył.
Chłopiec podniósł wzrok na Szymona. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Zacisnął zęby. Bardzo chciał jechać na tę wycieczkę. Miał już kupione buty i kijki. Z żalem spojrzał na narzeczonego matki.
- Marcel, idź do pierwszej ławki... Tata nie żartuje - szepnął Nikodem.
Ciemnowłosy chłopiec niepewnie podniósł się z krzesła. Zaczął pakować do plecaka swoje książki, zeszyty i piórnik. Gdy usiadł obok Mateusza był bliski płaczu. Miał szkliste oczy. Chwilę później rozległ się dzwonek na przerwę.
Dzieciaki wyszły na boisko.
- Marcel, zostajesz w klasie. Porozmawiamy sobie - zakomunikował Szymon.
Chłopiec przetarł ręką oczy. W milczeniu patrzył, jak jego koledzy wychodzą z sali lekcyjnej. W końcu w klasie został tylko on i Jasiński.
- Daj mi swój dzienniczek. Wpiszę ci uwagę - rzekł Szymon. Surowym wzrokiem spojrzał na Marcela. Chłopiec grzebał w swoim plecaku. Po chwili podał wychowawcy dzienniczek.
- Pojadę na wycieczkę? - spytał pociągając nosem.
- A jak myślisz? - odparł Jasiński. - Nie wiem. Zastanowię się - dodał. - Marcel, jeśli jeszcze raz będziesz mi się zachowywał na lekcji w taki sposób, wyprowadzę cię za drzwi i w trzy sekundy przywołam cię do porządku. Jasno się wyraziłem?
- Tak - odparł chłopiec zwieszając nisko głowę.
- To dobrze.
Powiedziawszy te słowa Szymon wpisał chłopcu uwagę do dzienniczka.
- Ostatnia twoja uwaga, Marcel... Choćbym chciał ci wpisać jeszcze jedną, nie wpiszę... W twoim dzienniczku nie ma już na nie miejsca! Czekaj, policzymy... Jedna, dwie, pięć... Pięknie! Dziewięć uwag! Zaraz mnie szlag jasny trafi!
- Przepraszam cię - szepnął chłopiec. - Nie krzycz już na mnie...
Szymon zacisnął zęby. Spojrzał w szkliste oczy chłopca. Zrobiło mu się go żal.
- Okej, nie będę już krzyczał - rzekł uspokoiwszy się nieco.
- Mogę wrócić na swoje miejsce? Proszę, tato... Obiecuję, że nie będę gadał z Nikodemem ani nigdy więcej nie ukłuję go cyrklem...
- Czyli jednak? Wiedziałem...
- Pozwól mi usiąść koło Nikodema... Proszę.
- Nie.
Marcel popatrzył na Szymona z wyrzutem. Widząc, że nic nie wskóra, wstał z krzesła i nie mówiąc nic więcej, wyszedł z klasy. Trzy minuty później zadzwonił dzwonek na lekcje.
Marcel wszedł do klasy jako ostatni. Zamiast usiąść do ławki, stanął w kącie. Odwrócił się przodem do ściany.
- Marcel, mogę spytać, co ty wyprawiasz? Siadaj do ławki - rzekł wychowawca starając się rozgryźć zachowanie chłopca.
- Wolę stać w kącie przez całą lekcję niż siedzieć w jednej ławce z Mateuszem Głowackim - odparł chłopiec.
- Tak? Wobec tego stój w kącie - rzekł Szymon sięgając po podręcznik od matematyki. - Po lekcji zbiorę wszystkim zeszyty. Jeśli nie będziesz miał uzupełnionej notatki dostaniesz pałę.
Gdy tylko nauczyciel odwrócił się w stronę tablicy, Mateusz rzucił Nikodemowi zeszyt Marcela. Syn Szymona sporządzał notatki z lekcji w swoim brulionie, a później prędko przepisywał wszystko do zeszytu kolegi.
Po piętnastu minutach stania w miejscu, Marcel miał dość. Odwrócił się w stronę wychowawcy. Szymon uśmiechnął się w duchu. Nie dał jednak tego po sobie poznać. Wciąż miał srogą minę.
- O co chodzi? - spytał.
- Nie chce mi się już tak stać... - odparł Marcel.
- Wobec tego siadaj do pierwszej ławki - odparł Jasiński.
Chłopiec mozolnym krokiem podszedł do nauczycielskiego biurka. Minął je, zatrzymał się przy Mateuszu.
- Posuń się, debilu - szepnął.
- Marcel! - wrzasnął wychowawca. - Za takie słownictwo postoisz w kącie do końca lekcji. Ale najpierw przeprosisz Mateusza.
- Przepraszam - rzekł chłopiec. Po chwili wrócił do kąta. Chciało mu się płakać. Wiedział, że w domu czeka go nieprzyjemna rozmowa z Szymonem. Na samą myśl o tym czuł ścisk w gardle. Postanowił, że do końca lekcji nie będzie się już odzywał.

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz