Breloczek cz.2

1.3K 47 0
                                    

Zaraz po tym jak pogotowie zabrało Marcela wraz z Danielą do szpitala, do szkoły przyjechali dwaj policjanci.
Dyrektor wezwał do szkoły rodziców Eryka Suchockiego i Oliwera Dębskiego. Chłopcy już od dawna sprawiali problemy wychowawcze. Nigdy jednak nie trzeba było o ich wybrykach powiadamiać policji. Szkolna kamera uchwyciła całe zajście. Gdy Szymon oglądał z policjantami nagranie, miał ochotę własnymi rękami rozprawić się z małolatami. Na nagraniu było widać, że Marcel w żaden sposób nie zawinił, a nawet się nie bronił. Cała wina za zaistniałą sytuację leżała po stronie agresywnych chłopców.
Zbliżała się piętnasta trzydzieści, gdy do sekretariatu wszedł podenerwowany Nikodem.
- Dzień dobry! Mój tata wyszedł już ze szkoły? - zwrócił się do miłej sekretarki.
- Musiał dłużej zostać. Trochę jeszcze mu zejdzie. Idź do dziadków. Powiem tacie, że cię tam wysłałam.
- Poczekam na niego na korytarzu - odparł chłopiec wychodząc z sekretariatu.
Zdziwił się na widok siedzącej na schodach Nikoli. Dziewczynka posunęła się koledze.
- Nie zdążyłaś na autobus? - spytał. - Tata jest jeszcze w szkole. Pewnie cię odwiezie do domu...
- To ty nic nie wiesz? - odezwała się.
- O czym? - spytał Nikodem.
- Takich dwóch kolesi z siódmej klasy pobiło Marcela. Zabrało go pogotowie do szpitala. A u pana Jasińskiego w gabinecie jest policja i rodzice tych chłopaków.
- Żartujesz - odezwał się Nikodem. Rzucił okiem na brelok, którym bawiła się Nikola.
- Chcesz iść ze mną do babci? A potem tata by cię odwiózł do domu...
- Nie. Zaraz mama ma po mnie przyjechać - odparła dziewczynka. - Jak chcesz, to idź.
- Nie... Poczekam tutaj - rzekł.
Czas płynął wolno. W pewnym momencie pani Kasia wyszła z sekretariatu. Wręczyła Nikodemowi i Nikoli paczkę ciastek i dwie małe butelki niegazowanej wody.
Minęło sporo czasu zanim po dziewczynkę przyjechała mama. Trzydziestoletnia kobieta wbiegła na szkolny korytarz, rozejrzała się. Uśmiechnęła się na widok córki zajadającej ciasteczka.
- Nikoluś, naprawdę nie mogłam zerwać się wcześniej - powiedziała biorąc w ręce tornister córki.
- Pa, Nikodem! - zawołała Nikola.
Chłopiec został sam. Wszedł do sekretariatu.
- Długo jeszcze? - zwrócił się do pani Kasi.
- Nie wiem.
I stało się. Otworzyły się drzwi od gabinetu dyrektora. Z ponurego pomieszczenia wyszli chłopcy. Obaj mieli nisko zwieszone głowy. Tuż za nimi szli mundurowi. Dopiero później z gabinetu wyłonili się rodzice dwóch uczniów.
Szymon dostrzegł stojącego w sekretariacie Nikodema. Podszedł do syna.
- Niko, jeszcze zamienię dwa słowa z panią dyrektor i już do ciebie przychodzę. Pięć minut, synek!
- Dobrze - odparł chłopiec.
Pani Kasia zabrała się za wyłączanie wszystkich sprzętów. Nikodem z niecierpliwością spoglądał na wiszący na ścianie zegar. Kilka minut później z gabinetu wyszła wicedyrektor szkoły, pani Joanna Zawadzka. Uśmiechnęła się do Nikodema.
- Do widzenia, pani Kasiu! - odezwała się.
Nikodem prędko wszedł do gabinetu taty. Szymon chował właśnie swój notes do torby.
- Co z Marcelem? - spytał chłopiec siadając na obrotowym fotelu ojca. Odruchowo otworzył szufladę znajdująca się zaraz pod biurkiem.
- Nie! - zawołał. - Mogę spytać, co tu robi mój tablet?
- Nie możesz - odparł Szymon.
- Tatuś, mogę wziąć go do domu? Proszę... Już tak długo mam tę karę... Nawet nie pamiętam już za co...
- Weź ten tablet. Jedziesz ze mną do szpitala, czy zostawić cię u babci?
- Jasne, że jadę do Marcela - odparł chłopiec bez zastanowienia.
- Okej.
Chwilę później obydwaj wyszli ze szkoły.

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz