Terapia wstrząsowa

1.6K 46 0
                                    

Było późne popołudnie. Zarówno Marcel jak i Nikodem mieli już spakowane plecaki. Mimo to obaj zastanawiali się nad tym, co jeszcze mogliby zabrać ze sobą na wycieczkę.
Daniela i Szymon rozpakowali resztę prezentów. Młoda mężatka ucieszyła się na widok porcelanowego zestawu obiadowego. Wiedziała, że takie naczynia są bardzo drogie i sama nigdy nie zdecydowałaby się na taki zakup.
Szymon poskładał kartony tak, by zajęły jak najmniej miejsca, po czym wyniósł się do pobliskiego kontenera. W tym czasie Daniela zamiotła podłogę w salonie. Przemyła lustro w przedpokoju.
Gdy Szymon wszedł do domu, jego żona nalewała płyn do wiadra z wodą. Zamierzała umyć podłogę na parterze.
- To ja idę do chłopaków - rzekł mężczyzna zmierzając w stronę schodów.
Obydwaj chłopcy siedzieli na łóżku w pokoju Nikodema. Na widok Szymona Marcel zamknął zeszyt, który trzymał w ręce.
- Hej, co robicie? - spytał mężczyzna siadając na niepościelonym łóżku.
- A nic - rzekł Marcel próbując wsunąć zeszyt pod poduszkę.
Szymon uśmiechnął się do niego.
- Język polski? - spytał. - Pokaż ten zeszyt?
- Nie ma takiej potrzeby... - odparł chłopiec. - Naprawdę...
- Pała? Za zadanie domowe, które pisałeś przy śniadaniu?
- Najlepszym się zdarza - rzekł Marcel uśmiechając się do Szymona.
Mężczyzna wziął do ręki jego zeszyt. Prędko zajrzał do środka.
- Marcel, czy ty... Nie wierzę! Podrobiłeś podpis mamy? Marcel, dlaczego to zrobiłeś?
Chłopiec zawstydził się. Wzruszył ramionami.
- No słucham cię...
- Pomyślałem, że jak zobaczycie, że dostałem pałę to nie pozwolicie mi jechać na wycieczkę, a ja bardzo chcę tam jechać - wyznał szczerze.
- Z kim mielibyśmy cię tu zostawić, co? Choćbyś dostał dzisiaj dziesięć jedynek i tak pojechałbyś na tę wycieczkę. A tak na przyszłość, nie podrabiaj więcej razy podpisu mamy, dobrze?
- Dobrze - rzekł chłopiec.
Szymon uśmiechnął się. Popatrzył na chłopaków. Zamyślił się przez chwilę.
- Właściwie, to przyszedłem tu, bo chciałem z wami porozmawiać... Chodzi o tę jutrzejszą wycieczkę. Uzgodnijmy sobie kilka spraw organizacyjnych...
Chłopcy uśmiechnęli się do siebie.
- Po pierwsze, nie wolno wam oddalać się od grupy. Tak? - zaczął Szymon.
- Tak - odparli obydwaj.
- A co, jeśli zdarzy się, że któryś z was się zgubi?
- Jak ja się zgubię - zaczął Marcel - to wystrzelę rakietę w powietrze albo użyję miotacza ognia!
- Dobrze. Jak zobaczę kilka hektarów spalonego lasu to będę wiedział, że jesteś w pobliżu...
Marcel się uśmiechnął.
- No dobrze. A teraz serio... Jak się zgubicie, proszę się nigdzie nie oddalać, tylko czekać na mnie. Zrozumiano?
- Tak - odparli obaj.
- Dobrze. Jeszcze jedna sprawa. Proszę nie brać ze sobą żadnych pieniążków. Okej?
- Nie ma mowy - odparł Marcel. - Ja chcę kupić prezent dla Nikoli...
- To ja ci kupię.
- Nie. To ma być prezent ode mnie a nie od ciebie...
- Marcel... Wobec tego umówmy się tak, że dasz mi swoje pieniądze, a jak będziesz chciał coś za nie kupić, to przyjdziesz do mnie i je dostaniesz. Okej?
- Okej - odpowiedział chłopiec.
- No dobrze. To porozmawialiśmy sobie o wycieczce - rzekł Szymon kładąc się na boku. - To co teraz?
- Teraz podpisz mi tą pałę - odparł Marcel z uśmiechem.
- Nie ma mowy. Ja takich ocen nie uznaję. Mogę ci piątki i szóstki podpisywać. Z pozostałymi ocenami, proszę do mamy.
- Ale jesteś...
- No jestem, jestem... Marcelek, leć do siebie. Chciałem jeszcze z Nikodemem porozmawiać w cztery oczy.
- Okej - odparł Marcel podnosząc się z łóżka. Wziął swój zeszyt, po czym wyszedł z pokoju brata. Zamknął za sobą drzwi.
Szymon wziął głęboki oddech. Spojrzał w błękitne oczy Nikodema. Uśmiechnął się.
- O czym chciałeś pogadać? - spytał chłopiec.
- A jak myślisz? - odparł Szymon.
- O tablecie babci? Tato, ona i tak na nim nie gra - westchnął.
- Nikodem, to nie ma znaczenia. Nie miałeś prawa go zabierać.
- No wiem - szepnął chłopiec spuszczając głowę.
- Niko, wiem, że jest ci ciężko, że lubisz grać w tego swojego Minecrafta. Nie ma w tym nic złego... Ale Nikodem, ile czasu należy poświęcać na gry? Co? Pomyśl logicznie... Ile godzin ma doba?
- Dwadzieścia cztery - odpowiedział chłopiec.
- Tak. Pięknie. Z tego sześć godzin spędzasz w szkole. Ile zostaje?
- Osiemnaście.
- Tak... Potrzebujesz osiem godzin ma sen... Ile zostaje?
- Dziesięć.
- Tak. Z tego godzinkę poświęcasz na lekcje, kolejną godzinkę na śniadanie, obiad... Ile zostaje?
- Osiem.
- Tak. To jest twój wolny czas... Osiem godzin dziennie. Niko, przez osiem godzin możesz robić dużo fajnych rzeczy... Możesz jeździć rowerem, na deskorolce, możesz czytać książki, bawić się z Marcelem... Możecie iść do kolegów albo na basen, na plac zabaw... Możecie pograć w piłkę, ścigać się... Nikodem, nie szkoda czasu na granie na tablecie?
Chłopiec zamyślił się. Wzruszył ramionami.
- Co tam masz w tej główce, co? Powiedz... Co sobie myślisz?
- Nic - odpowiedział Nikodem.
- Nic? A to, co powiedziałem, wydaje ci się mądre, czy nie?
- Nie wiem - rzekł chłopiec.
Szymon zamyślił się. Nie miał pomysłu na to, co jeszcze mógłby powiedzieć, by trafić do syna. Nastała chwila milczenia. Obaj patrzyli na siebie bez słowa.
- Jak byłem mały, - zaczął Szymon po chwili - żeby dotrzeć ze szkoły do domu, musiałem przejść przez park. Zawsze szedł ze mną kolega z klasy. Ja szedłem chodnikiem, a on zaliczał wszystkie okoliczne drzewa. Nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby wspiąć się na któreś z nich. Aż pewnego dnia, ten mój kolega, zabrał mi plecak. Wniósł go na wysoką gałąź i go tam zawiesił.
- Żartujesz! - rzekł Nikodem z niedowierzaniem.
- Mówię serio - uśmiechnął się Szymon. - Musiałem wdrapać się na to drzewo, żeby odzyskać swój plecak. Niko, jaki ja byłem z siebie dumny, gdy siedziałem tam, na wysokiej gałęzi! Od tamtej pory droga ze szkoły do domu zajmowała mi nie dziesięć minut tylko okrągłą godzinę.
- A babcia, co na to?
- No wiesz... Nie była zadowolona. Ale to nic. Teraz chociaż mam fajne wspomnienia ze swojego dzieciństwa...
- Ja też umiem się wspinać po drzewach - rzekł chłopiec.
- Wiem, Nikodem... Chciałbym, żebyś miał fajne dzieciństwo...
- Tato, ja mam fajne dzieciństwo - odparł Nikodem.
- No tak... Ale, jakie będziesz miał wspomnienia z młodych lat, jeśli wciąż będziesz grał w Minecrafta? Co?
- Nie będę w to grać... Przecież wprowadziłeś mi hasło do tabletu.
- Coś ci pokażę... Gdzie masz ten tablet?
- Tutaj - odparł chłopiec podnosząc się z łóżka. Podbiegł do komody. Otworzył dużą szufladę. Wyciągnął z niej swoje mobilne urządzenie. Podał je ojcu.
Szymon włączył tablet. Wpisał hasło. Spojrzawszy na syna, uśmiechnął się do niego.
- Usuniemy Minecrafta i dasz mi słowo, że go nie zainstalujesz. A w zamian ja zlikwiduję hasło w tablecie. Co o tym myślisz?
- Mógłbym grać we wszystko z wyjątkiem Minecrafta? - spytał chłopiec.
- Dokładnie tak.
- Nie wiem... Nie...
- Nie? - zdziwił się Szymon. - No dobrze... Gdybyś za jakiś czas zmienił zdanie, daj znać. A tymczasem wyłączymy tablet.
Nikodem posmutniał. Miał nadzieję, że ojciec pozwoli mu pograć chociaż przez pół godziny. Spojrzał na ojca ze smutkiem.
- Nie patrz tak na mnie - rzekł Szymon. - Naładuj go. Pozwalam ci go zabrać na wycieczkę.
- Serio? - ucieszył się chłopiec.
- Tak. Ale teraz proszę iść do łazienki, wykąpać się i do łóżka spać, bo jutro o piątej pobudka. Tak?
- Tak - odparł chłopiec.
- No, to śmigaj do łazienki!
Powiedziawszy te słowa Szymon wstał z łóżka. Zszedł na dół po schodach. Od razu rzucił mu się w oczy porządek panujący w salonie.
Daniela leżała na kanapie. Miała zamknięte powieki. Szymon usiadł koło niej, po czym mocno klepnął ją w tyłek.
- Hej! - wrzasnęła. - A ty co?
- Ja, co? Zasłużyłaś, to dostałaś! - odparł.
- Zasłużyłam? O co ci chodzi, Szymon?
- A kawę mężowi to kto zrobi? - spytał.
- Jesteś okrutny - westchnęła podnosząc się z kanapy.
- Lubię, jak się złościsz - rzekł z błyskiem w oczach.
Daniela podeszła do kuchennej części salonu. Otworzyła górną szafkę. Wyjęła z niej ceramiczną puszkę. Zajrzała do środka.
- Nie ma kawy... Skończyła się - szepnęła.
- Co? - odparł Szymon podchodząc do żony. - A co to jest? - spytał wyjmując z tej samej szafki nierozpakowaną jeszcze paczkę kawy.
- Jak już robisz, to mi też zrób...
- Tak! I jeszcze czego? - odparł wyjmując z półki dwa kubki. Uśmiechnął się do żony. Wstawił wodę.
Daniela chwyciła go za ręce. Zaciągnęła na kanapę. Usiedli obok siebie.
- O czym tak długo rozmawiałeś z chłopakami? - spytała.
- O miotaczu ognia i o rakiecie - odparł.
- Tak. Jasne. A tak serio?
- Pogadałem sobie z Nikodemem. To znaczy, ja mówiłem, a on słuchał. Chciałem mu nakłaść trochę do głowy... Wiesz... Stały temat, Minecraft.
- I?
- I nic. Nic do niego nie dociera.
- Na kiedy ma umówioną wizytę z panią psycholog?
- Na czwartek - odparł. - Ciekawe, czy te rozmowy coś dadzą. Jak nie, to zrobię mu terapię wstrząsową.
- Co mu zrobisz?
- Nie wiem jeszcze, ale jakoś wybiję mu z głowy tę głupią grę.
Wtem z łazienki wyszedł Nikodem. Usłyszał ostatnie zdanie wypowiedziane przez ojca. Posmutniał. Szymon przyjrzał mu się z uwagą.
- Niko, co jest? - spytał.
- Minecraft to nie jest głupia gra - rzekł chłopiec.
- Oczywiście, że nie... Tylko ogłupia niemadre dzieci, które w nią grają - odparł Szymon. - Dopóki nie grałeś w Minecrafta, jakie miałeś oceny? Same piątki! A teraz? Myślisz, że nie wiem o twojej jedynce z angielskiego? To jedna sprawa!
- Szymon, nie krzycz - szepnęła Daniela.
- Druga sprawa! Przez tą głupią grę nauczyłeś się kłamać i oszukiwać! A to chowasz tablet gdzieś pod poduszkę. Grasz niewiadomo do której w nocy!
- Szymon...
- A to weźmie sobie tablet babci bez pytania! O niczym z nim nie pogadasz, jak tylko o Minecraftcie!
- Szymon, nie krzycz...
- Chciałaś wiedzieć, co to jest terapia wstrząsowa, to teraz wiesz!  Nikodem, w tej chwili do spania!
Chłopiec natychmiast pobiegł do swojego pokoju.
- Przesadziłeś, Szymon - szepnęła Daniela.
- Wcale nie. Niech się cieszy, że nie dostał w dupsko - usłyszała w odpowiedzi. - Idę się kąpać...
- Idź... Może ochłoniesz...
Gdy tylko Szymon wszedł do łazienki, jego żona podeszła do aneksu kuchennego. Akurat zagotowała się woda.
Daniela zaparzyła kawę, po czym usiadła przy stole. Była zdenerwowana.
Zdecydowała, że pójdzie do pokoju Nikodema, przytuli go, pocieszy. Nieśmiało zapukała do drzwi, po czym je uchyliła.
Chłopiec leżał w łóżku. Trzymał na kolanach książkę o gwiazdach. Daniela poczuła kluchę w gardle. Niepewnie podeszła do łóżka, usiadła obok malca. Pogłaskała go po głowie.
- Wiesz, że tata cię bardzo kocha... Martwi się o ciebie... To dlatego tak się denerwuje - szepnęła.
Głos jej drżał. Nikodem bez słowa popatrzył na nią swoimi dużymi, błękitnymi oczami.
- Co tam czytasz? - spytała.
- Nie czytam... Oglądam ilustracje - rzekł chłopiec.
- Mogę pooglądać z tobą?
- Jasne - odpowiedział.
Kobieta przysunęła się bliżej Nikodema. Przytuliła go. Oboje w milczeniu oglądali zdjęcia zrobione w przestrzeni kosmicznej.

Daniela zdenerwowała się, gdy po jakimś czasie do pokoju Nikodema wszedł Szymon. Ojciec chłopca niepewnie uśmiechnął się do małżonki. Zdał sobie sprawę z tego, że za ostro obszedł się z synem. Powoli podszedł do łóżka. Nikodem udawał, że go nie widzi. Wciąż miał wzrok utkwiony w dużych stronicach książki.
- Niko, pogadamy? - spytał Szymon.
Chłopiec nic nie odpowiedział. Zamknął książkę. Spojrzał na tatę.
- Zostawiłabym was samych, ale mam pewne uzasadnione obawy - szepnęła Daniela.
- Już mi przeszło...
Kobieta wstała z łóżka. Wyszła z pokoju Nikodema. Szymon uśmiechnął się do chłopca.
- Przepraszam cię, Niko - rzekł. - Nie powinienem był...
- To ja cię przepraszam... Tatuś, usuńmy tę głupią grę raz na zawsze...
- Co ty powiedziałeś? - rzekł Szymon totalnie zaskoczony. - Co?
- Usuńmy tę głupią grę! - powtórzył Nikodem.
- Co takiego? Ja chyba niedosłyszę! Niko, powtórz! - dodał podnosząc chłopca niemalże pod sam sufit.
- Usuńmy tę głupią grę! - odparł chłopiec.
Daniela stała za drzwiami. Uśmiechnęła się sama do siebie, po czym poszła do łazienki się kąpać.

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz