Huśtawka

1.4K 45 0
                                    

Nastał nowy dzień. Na bezchmurnym niebie świeciło słońce. Po tarasie skakały wróble. Ich świergot było słychać w całym domu.
O ósmej Daniela i Szymon byli już po śniadaniu. Siedzieli na tarasie. Pili kawę.
- Myślałem, żeby zrobić chłopakom huśtawkę - rzekł Jasiński przeglądając wiadomości w swoim smartfonie.
- Marcel raczej nie będzie ci się huśtał... Sam widziałeś, że ledwo chodzi... Może wstrzymaj się z tą huśtawką tydzień, dwa - zasugerowała.
- Dobrze, kochanie - odparł Szymon odkładając smartfon na drewnianą ławę. - Ale to nie będzie zwykła huśtawka - dodał pełen zapału. - Tak sobie pomyślałem, żeby przywiązać długą linę do jednej z najwyżej osadzonych gałęzi którejś z wierzb. Chłopaki mogliby mocno się rozhuśtać a potem skoczyć z huśtawki do wody. Co o tym myślisz?
Daniela spojrzała na Szymona z lekkim podenerwowaniem. Nie mogła uwierzyć, że jej narzeczony, którego zna, któremu bezgranicznie ufa, jest tak bardzo nieodpowiedzialny.
- Nie zgadzam się - odparła natychmiast.
- Lusia, jak byłem mały marzyłem o takiej huśtawce. Wciąż prosiłem tatę, żeby mi coś takiego zrobił.
- To dlaczego ci czegoś takiego nie zrobił, co? - przerwała mu.
- Nie wiem - odparł.
- No, zastanów się - szepnęła. - Szymon, skarbie, mój syn miewa szalone pomysły... Zresztą, z tego co widzę, Nikodem mu pod tym względem świetnie dorównuje. Ale  ten twój pomysł na huśtawkę jest jeszcze głupszy niż ich wszystkie pomysły razem wzięte - odparła. - Nigdy w życiu nie zgodzę się na coś takiego. Chcesz im zrobić huśtawkę? Okej. Ale niech to będzie normalna huśtawka a nie średniowieczna machina oblężnicza, która zamiast głazami, będzie rzucać naszymi dziećmi.
- Wszystko w tym temacie? - spytał Szymon po chwili.
- Nasze dzieci miały to szczęście, że urodziły się zdrowe. Nie wybaczyłabym sobie nigdy, gdyby któryś z chłopców musiał do końca życia jeździć na wózku, tylko dlatego, że niefortunnie skoczył do wody.
- Jesteś przewrażliwiona - rzekł Szymon.
- A ty lekkomyślny i nieodpowiedzialny, w dodatku bez wyobraźni. Nie zgadzam się. Jasno się wyraziłam?
- Na ten moment jasno - odparł biorąc do ręki kubek z kawą. Wypił ostatni łyk mocnego napoju.
Wtem na taras wszedł Nikodem. Miał na sobie jedynie cienką piżamę. Podszedł do ojca z tabletem w ręku.
- Cześć, pokazać? - spytał jeżdżąc palcem po wyświetlaczu urządzenia.
- No, pokaż - odparł mężczyzna.
- To patrz.
Chłopiec uruchomił swoją ulubioną gry. Jej załadowanie trwało okamgnienie.
- Widziałeś, jak szybko się włączyło? Na starym tablecie musiałem czekać pół minuty - rzekł z uśmiechem na twarzy.
- Co za oszczędność czasu! - zaśmiał się Szymon. - Chodź do mnie, dawno nie siedziałeś u taty na kolanach - rzekł wyciągając ręce do chłopca.
Malec prędko przytulił się do Szymona. Usiadł przy stole, na kolanach ojca.
- Wyspałeś się? - spytała Daniela spoglądając w jasnoniebieskie oczy chłopca.
- Tak - szepnął. - A Marcel wciąż śpi?
- Pewnie tak - odparła.
- Co dziś będziemy robić? Tato, ja tak sobie myślałem, jakby to było fajnie, gdyby do naszej tratwy dorobić ścianki i dach. Zgodzisz się na to?
- Nie wiem, czy będę miał tyle desek - rzekł Szymon. - Zobaczymy... Chciałem wam zrobić fajną huśtawkę, ale ciocia się nie zgadza...
Daniela spojrzała na Szymona totalnie zaskoczona. Z nerwami zmierzyła go wzrokiem.
- Jaką? - spytał chłopiec.
- Taką kilkunastometrową. Latem moglibyście z niej skakać do wody...
Nikodem błagalnie spojrzał na Danielę.
- Ciociu, zgódź się na to - rzekł.
- Zobaczymy jeszcze - odparła patrząc z gniewem na narzeczonego.
- Niko, synku, leć się ubierz, raz, dwa - rzekł Szymon po chwili.
Nikodem posłusznie poszedł do domu. Tymczasem Daniela z uwagą obserwowała przekorną minę narzeczonego.
- Co to miało być? - odezwała się.
- Co niby?
- Jeszcze się pytasz? Szymon, tak się nie robi.
Mężczyzna podrapał się z tyłu głowy. Przez chwilę zastanowił się, co powiedzieć.
- Luśka, zgódź się na tą huśtawkę!
- Wcale mnie nie denerwuj! - krzyknęła. - Zaraz zaczną mi się trząść ręce i to będzie twoja wina!
- Weźmiesz wtedy białego misia...
- Biały misiu został w domu! - przerwała mu.
- To ja cię przytulę...
- Nie denerwuj mnie, proszę cię. Nie będzie żadnej samobójczej huśtawki. Obiecaj mi!
- Obiecuję. W życiu nie zrobiłbym chłopcom samobójczej huśtawki. Luśka, opanuj się trochę. Chodź do domu. Zrobimy śniadanko chłopakom. No, chodź.
Daniela niechętnie podniosła się z krzesła. Mężczyzna czekał na nią przy tarasowych drzwiach. Puścił narzeczoną przodem. Gdy tylko go minęła, poczuła na tyłku solidnego klapsa. Momentalnie odwróciła się w stronę Szymona.
- No co? - rzekł patrząc na nią z góry.
- Jesteś szurnięty - odparła.
Chwilę później oboje zabrali się za przygotowanie śniadania.

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz