Porozumienie

1.3K 43 0
                                    

Marcel zjadł obiad jako ostatni. Ostrożnie wsunął pusty talerz i łyżkę do zlewu. Odkręcił wodę w kranie.
- Zostaw. Ja umyję - odezwała się Daniela.
Szymon siedział przy stole. Zarówno w drodze do domu jak i przy obiedzie ani razu nie wspomniał o nagannym zachowaniu Marcela. Chłopiec bał się, że to cisza przed burzą.
- Co będzie z tymi chłopakami, którzy pobili Marcela? W jaki sposób zamierzasz ich ukarać? - spytała Daniela zalewając kawę wrzątkiem.
- Złożyłem do kuratorium wniosek o przeniesienie ich do innej szkoły... Więcej nic nie mogę zrobić - odparł puszczając oko do siedzącego po drugiej stronie stołu Marcela.
Chłopiec spuściwszy głowę podniósł się z krzesła. Wyciągnął z plecaka swój dzienniczek. Bez słowa podał go matce do ręki.
Daniela zmarszczyła brwi. Dobrze znała to spojrzenie syna. Wiedziała, że chłopiec dostał albo jedynkę, albo uwagę albo jedno i drugie. Prędko przewracała kartki dzienniczka.
- Co tam znowu? - szepnęła pod nosem. - Nie! Kolejna uwaga! Marcel! - krzyknęła zdenerwowana. - Za co tym razem? "Uczeń przeszkadza w prowadzeniu lekcji, ignoruje nauczyciela oraz nie wykonuje jego poleceń" - zacytowała. - Marcel! Co to ma znaczyć? Jak się z tego wytłumaczysz?!
- To nic takiego - odparł malec. Z obawą spojrzał na Szymona. Zdziwiło go to, że mężczyzna w ogóle się nie odzywa.
- Która to uwaga? Co?
- Dziewiąta - odpowiedział Marcel drapiąc się po głowie. - Ale więcej uwag już nie dostanę, bo nie ma na nie miejsca w dzienniku - dodał. - Podpisz mi... Niko, idziemy na dwór?
- Tak - odparł chłopiec.
- Co takiego? - oburzyła się Daniela. Spojrzała z nerwami na syna. - Ja ci zaraz dam "idziemy na dwór"! Za co jest ta uwaga? Konkrety!
- Tata kazał mi się przesiąść do pierwszej ławki...
- Dlaczego? - spytała patrząc na Szymona. Ten wzruszył ramionami. Nie zamierzał tłumaczyć się za Marcela.
- Dlaczego? - powtórzyła kobieta tym razem wpatrując się w bystre oczy syna.
- No co? Wbiłem Nikodemowi cyrkiel w nogę - wyznał wreszcie.
- Co takiego?! Dlaczego to zrobiłeś?
Marcel zamyślił się. Szymon wciąż milczał. Uważnie przysłuchiwał się rozmowie matki z synem. Również Nikodem nie odzywał się ani słowem.
- Zaraz wyjdę z siebie! Dlaczego to zrobiłeś? Odpowiedz!
- Nie mów... - szepnął Nikodem.
Szymon podniósł wzrok na syna. Nikodem spostrzegł to. Momentalnie pobladł na twarzy. Od kilku dni codziennie o godzinie dwudziestej chłopak musiał przynosić ojcu swój tablet. Podkradał go później z sypialni Szymona i podrzucał na miejsce dopiero późno w nocy. Nikodem był przekonany, że jeśli to się wyda, dostanie od ojca porządną reprymendę i całkowity szlaban na tablet. To była w oczach chłopca najsurowsza kara.
- O czym Marcel ma nie mówić? - odezwał się Szymon. - Nikodem! Marcel, co zrobił Nikodem? Mów natychmiast!
- Nic... - szepnął. - Mamo, nie możesz po prostu podpisać mi tej głupiej uwagi? - obruszył się chłopiec.
Daniela chwyciła w rękę długopis. Na prośbę syna złożyła podpis pod uwagą. Oddała chłopcu jego dzienniczek.
Szymon wciąż przyglądał się Nikodemowi. Był niezwykle ciekaw, co dzieciaki tak bardzo starają się przed nim ukryć.
- Marcel, podejdź no do mnie... Ty nie umiesz kłamać... Zaraz mi tu wszystko ładnie wyśpiewasz - rzekł Szymon przyciągając do siebie chłopca. Posadził Marcela na swoim kolanie. Chłopiec poczuł się skrępowany. Zwiesił głowę na dół.
- Dlaczego dźgnąłeś Nikodema cyrklem? Co? Odpowiedz.
- Mogę usiąść normalnie na krześle? - odparł chłopiec.
- Nie... Nie puszczę cię, dopóki mi nie odpowiesz na moje pytanie... Słucham.
- Niko mnie zabije, jeśli to powiem - szepnął chłopiec.
- Marcel, żebyś wiedział! - odparł Nikodem zakrywając twarz dłońmi. - Błagam cię. Wymyśl coś... Tylko nie mów prawdy...
- Nikodem! - krzyknął Szymon.
Daniela uchyliła okno. Oparła się o parapet. Z uwagą przyglądała się niecodziennej sytuacji.
- Słucham cię, Marcel... Mów, śmiało...
- Powiem, jeśli obiecasz, że nie ukarzesz Nikodema i będziemy mogli siedzieć razem w ostatniej ławce tak, jak do tej pory...
- Stawia mi warunki - rzekł Szymon spoglądając na Danielę. - Nie do wiary! Chłopcze, coś ci się poprzestawiało w główce... Ja tu stawiam warunki, nie ty - dodał patrząc Marcelowi w oczy. - Zróbmy inaczej... Jeśli w tej minucie nie dowiem się, dlaczego Nikodem oberwał od ciebie cyrklem, uwierz mi, Marcel, przełożę cię przez kolano i spiorę na kwaśne jabłko.
Daniela westchnęła głęboko. Z podenerwowaniem spojrzała na Szymona. Ten uśmiechnął się do niej.
- Powiem wszystko - szepnął Marcel marszcząc brwi.
- No, to słucham...
- Sory, Niko... Nikodem w nocy podkrada tablet i na nim gra... Dzisiaj był tak zmęczony, że zasnął na matmie... Ja go tym cyrklem obudziłem... Mogę już zostać uwolniony?
- Możesz - odparł Szymon puszczając chłopca. - Robimy zamianę... Niko, chodź tu do mnie, synu...
Chłopiec niepewnie wstał z krzesła. Podszedł do ojca. Teraz to jego Szymon posadził na swoim kolanie.
- To prawda, co powiedział Marcel? - spytał.
- No, tak... - przyznał chłopiec.
- Okej... Niko, jest problem i trzeba go rozwiązać. W poniedziałek po szkole pojedziemy do takiej miłej pani psycholog. Porozmawiacie sobie o Minecrafcie.
- Tato, ja nie chcę.
- Jeśli chodzi o tablet, nie będę ci go już zabierał. Wprowadzę do niego hasło. Powinienem był to zrobić dawno temu... O której wczoraj szedłeś spać?
- No, późno... - odparł Nikodem.
- No dobrze... Od dzisiaj nie będziesz spać u siebie w pokoju lecz u mnie w sypialni. Będę miał cię na oku. Zrozumiałeś wszystko?
- Tak - odparł chłopiec.
- W takim razie jesteś wolny.
- A możemy pograć z Marcelem na konsoli?
- Proszę zrobić lekcje - rzekł Szymon.
Nikodem i Marcel poszli do dużego pokoju. Daniela zbliżyła się do narzeczonego.
- Ale jesteś spięty - szepnęła masując mu barki. - Dali ci dzisiaj w kość, co?
- Żebyś wiedziała...
Wtem do kuchni wszedł Marcel. Niepewnie zbliżył się do Szymona i Danieli.
- Tato, a mogę cię o coś poprosić? - rzekł błagalnym głosem.
- Zależy, o co - usłyszał w odpowiedzi.
- Tatuś, pozwól mi siedzieć z Nikodemem w ławce... Proszę...
- Rozmawialiśmy już o tym - odparł Szymon.
- Tato, tak ładnie cię proszę.
- Marcel, nie.
- Tatusiu...
- Oj, chłopcze, chłopcze... Dobrze. Niech ci będzie, ale...
- Dziękuję! - zawołał uradowany chłopiec. Prędko ukochał Szymona.
- Ale daj mi dokończyć - rzekł mężczyzna. - Jedna, mała wpadka i słowo, że będziesz siedział w jednej ławce z Mateuszem.
- Nie będzie żadnej wpadki! Od jutra będzie nie ten Marcel, którego znacie! - zawołał chłopiec w podskokach biegnąc w stronę dużego pokoju.
- To ci dopiero - szepnęła Daniela. - Jutro będę miała nowe dziecko... Aż się boję, co to będzie.

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz