Debiut

2K 72 11
                                    

Wszystko już było spakowane. Ubrania, kosmetyki, ładowarki do telefonów. Daniela nie mogła doczekać się upragnionego weekendu. Cieszyła się, że Marcel zobaczy to cudowne miejsce.
Daniela poprawiała sobie fryzurę, gdy rozległ się dzwonek. Spojrzała przez wizjer, po czym otworzyła drzwi.
- Hej, kochanie - rzekł Szymon.
- Hej - odpowiedziała. - Chłopaki, umyjcie ręce. Zaraz będzie obiad.
Szymon nie tracił czasu. Gdy tylko Marcel i Nikodem weszli do łazienki, mężczyzna przywitał się z ukochaną jak należy. Czule ją przytulił. - Kocham cię, Lusiu - szepnął jej do ucha. Po chwili całowali się namiętnie.
- Hej! - zawołał Marcel wchodząc do przedpokoju. Para przestała się całować.
- Co się tak patrzysz? Coś ci się nie podoba? - rzekł mężczyzna kierując wzrok na Marcela.
- Tak! - odparł chłopiec. - Nie podoba mi się to, że całujesz w ten sposób moją mamę!
- Zazdrosny? - zaśmiał się mężczyzna.
- Szymon, przestań! - powiedziała Daniela.
- Przestać? Jesteś pewna, że tego chcesz? - rzekł mężczyzna przykładając usta do ramienia ukochanej.
- Nie! Nie będę na to patrzeć! - krzyknął Marcel.
Zezłoszczony wszedł do kuchni. Po kilku minutach zadzwonił alarm w piekarniku. To znak, że pizza już gotowa.
Szymon i Daniela poszli do kuchni. Jasiński usiadł obok syna. Tymczasem Daniela nałożyła chłopakom po kawałku pizzy.
- Smacznego - powiedziała siadając do stołu. - Jest i sos czosnkowy - dodała podając Szymonowi sosjerkę.
- Ale pięknie pachnie - zachwycił się Szymon.
Marcel uśmiechnął się. Czekał na to, co za chwilę się wydarzy.
- Nigdy nie robiłam sama pizzy - wyznała Daniela. - To mój debiut - uśmiechnęła się. - Przepis znalazłam w Internecie. Szymon, co ci?
Mężczyzna zaczął się dusić. Nie mógł złapać powietrza. Momentalnie stał się biały jak ściana.
- Niko... Daj mi torbę! - krzyknął ostatkiem sił.
Chłopiec szybko pobiegł do przedpokoju. Wyciągnął z torby ojca zastrzyk z adrenaliną. Szymon wbił sobie igłę w udo.
- Trzeba wezwać pogotowie! - krzyknął Nikodem.
Daniela czym prędzej chwyciła telefon. Ręce jej się trzęsły. Nogi miała jak z waty.
Już po pierwszym sygnale dyspozytor odebrał telefon. Daniela dokładnie opisała całe zdarzenie.
Tymczasem Szymon oddychał głęboko. Nikodem nalał mu wody do szklanki.
- Napij się, tato - rzekł z troską.
- Lepiej ci? - spytała Daniela z przerażeniem w oczach.
- Tak - odparł.
Po piętnastu minutach przybyli ratownicy. Szymon pojechał z nimi do szpitala.

Marcel wszedł do swojego pokoju. Nie zapalił światła. Usiadł w kącie, na podłodze i rozpłakał się.

To była długa noc zarówno dla Danieli jak i dla chłopaków. Nikodem szczerze martwił się o tatę. Nigdy nie widział wstrząsu anafilaktycznego. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że podając ojcu zastrzyk z adrenaliną, uratował mu życie.
Daniela wstała z samego rana. Zrobiła chłopakom pobudkę o siódmej z minutami. Planowała zaraz po śniadaniu jechać z nimi do szpitala, odwiedzić Szymona. Podała chłopakom jajecznicę z cebulką i boczkiem.
Marcel nic nie zjadł. Grzebał jedynie widelcem w jajecznicy. Gdy rozległ się dzwonek do drzwi, niechętnie wstał od stołu i poszedł otworzyć. Nacisnął klamkę. Na widok Szymona spuścił nisko głowę.
- Hej, Marcel - rzekł mężczyzna wchodząc do mieszkania. Chłopiec nic nie odpowiedział.
Zarówno Daniela jak i Nikodem w mgnieniu oka zjawili się w korytarzu.
- Skarbie, ale nam strachu napędziłeś - powiedziała Daniela.
Mężczyzna ucałował ukochaną w policzek.
- Jak się czujesz? - spytała z zatroskaniem.
- Dobrze - odpowiedział uśmiechając się. - Nikodem, pięknie się spisałeś, synku.
Powiedziawszy te słowa Szymon po ojcowsku objął Nikodema. Chłopiec wtulił się w ramiona taty.
- Zrobię ci kawę - odezwała się po chwili Daniela. - Pewnie jesteś głodny. Jemy jajecznicę.
Gdy weszli do kuchni, Marcel siedział przy stole z głową zwieszoną na dół. Na widok Szymona wstał od stołu i ruszył w stronę drzwi.
- A ty dokąd? - spytała Daniela. - Z powrotem! Nic nie zjadłeś.
- Nie jestem głodny - odparł chłopiec błędnym krokiem podążając wprost do swojego pokoju.
Szymon zamyślił się.
- Chyba wiem, co mu jest - rzekł podnosząc się z krzesła. - Pozwól mi z nim pogadać...
- Oczywiście - odparła Daniela.
Gdy Jasiński wszedł do pokoju Marcela, chłopiec siedział na łóżku i płakał. Na widok mężczyzny pośpiesznie otarł ręką łzy.
- Hej, Marcel - rzekł Szymon podchodząc do niego. - Co się dzieje? - dodał.
- Nic - odparł chłopiec.
- Jak to nic? Nikt nie płacze bez powodu.
Szymon przykucnął przy Marcelu. Wyciągnął do niego ręce.
- Chodź tu do mnie - rzekł, po czym czule przytulił do siebie chłopca. - Wiem, co zrobiłeś, Marcel. Obiecaj mi, że nie zrobisz tego nigdy więcej.
- Obiecuję - odparł chłopiec przez łzy. Wybuchnął płaczem, po czym mocno ścisnął Szymona. - Przepraszam cię - dodał po chwili. - Przepraszam.
- Już dobrze - szepnął Szymon. - Już dobrze...

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz