Monster

1.5K 41 2
                                    

Na środku salonu stało krzesło. Daniela siedziała na nim bez ruchu. Lewą dłonią podpierała swój podbrudek.
Marcel co rusz spoglądał na nią zza stołu. Miał przed sobą dużą, białą kartkę papieru i cały zestaw różnokolorowych suchych pasteli. Starał się najlepiej jak potrafi, narysować portret pozującej mu mamy.
Daniela wczuła się w rolę modelki. Siedziała praktycznie bez ruchu. Gdy Marcel na nią spoglądał, wstrzymywała oddech.
- Mamo, pięknie mi wychodzisz - szepnął młody artysta. - Jeszcze momencik wytrzymaj - dodał marszcząc brwi. - Skończone! - oznajmił w końcu.
Daniela wstała z krzesła. Przeciągnęła się. Po chwili stała już przy Marcelu. Z uwagą a zarazem z uśmiechem na twarzy podziwiała rysunek syna.
- Naprawdę jestem taka ładna jak na tym portrecie? - spytała.
- Mamuś, jesteś jeszcze ładniejsza niż ja narysowałem - odpowiedział.
Wtem oboje usłyszeli odgłos podjeżdżającego pod dom samochodu.
- Tata i Niko! - zawołał Marcel spoglądając przez okno. - Idę zobaczyć pieska! - dodał biegnąc w stronę korytarza.
Po chwili do domu weszli Nikodem i Szymon. Chłopiec trzymał na rękach liżącego go po twarzy szczeniaka. Marcel prędko wyciągnął ręce po psiaka.
- Ty masz swojego kota - rzekł Nikodem odwracając wzrok od brata.
- Niko, daj mi go na chwilę... Chcę go tylko pogłaskać...
- Nie. To mój piesek - odparł Nikodem.
Daniela znacząco spojrzała na męża. Ten w mig pojął, co żona chce mu powiedzieć. Nie pytając Nikodema o zgodę zabrał mu z rąk szczeniaka.
- Chodź, Marcelek... - rzekł uśmiechając się do chłopca. Trzymaj go...
- Tato, to mój piesek - odezwał się Nikodem.
- To prawda... Ale Marcel też ma prawo się z nim bawić i go głaskać... Tobie Marcel pozwala bawić się kotem, prawda?
- Tak - przyznał chłopiec.
- Więc i ty powinieneś pozwalać mu bawić się z psem. Tak?
- Tak - szepnął Nikodem.
- No, to dobrze, że się zrozumieliśmy...
Marcel uśmiechnął się do taty. Piesek bardzo mu się podobał. Miał brązowo czarne łatki i śliczny pyszczek.
- Ale jesteś fajowy - szepnął Marcel wpatrując się w czarne szczenięce oczka. - Mogę przynieść do domu Pysiulka? - spytał. Otrzymawszy zgodę mamy, podał Nikodemowi pieska.
Marcel wybiegł z domu. Po chwili był już z powrotem. W rękach trzymał szarego kotka.
- Niko, chodź, zapoznamy ich! - zawołał.
- Okej - odparł jedenastolatek. Prędko położył pieska na podłodze. Marcel umieścił kota zaledwie metr od szczeniaka. Pysiu napstroszył się. Zasyczał. Na piesku nie zrobiło to wrażenia. Zaczął skakać wokół kota i głośno szczekać.
- Ale wojna! - zawołał podekscytowany Marcel. - Ciekawe, kto wygra? Pysiu czy... Właśnie, Niko, jak dałeś pieskowi na imię?
- Chyba Monster - odparł Nikodem.
Marcel wybuchnął śmiechem. Wziął na ręce przestraszonego kota.
- Sam jesteś jak ten Monster! - zaśmiał się.
- Ja ci nie mówiłem, jak masz nazwać kota - odparł Nikodem.
- Chłopaki, weźcie ten swój zwierzyniec na dwór, dobrze? - odezwała się Daniela.
Zarówno Marcel jak i Nikodem niemalże natychmiast pobiegli ze swoimi pupilami na podwórko. Szymon usiadł przy stole. Wyciągnął z torby laptop. Komputer uruchomił się zaledwie w kilka sekund. Daniela zaparzyła dwie filiżanki kawy. Oparłszy się plecami o lodówkę wpatrywała się w skupionego małżonka.
- Nad czym tak rozmyślasz? - spytała.
Szymon skierował wzrok na żonę. Podrapał się z tyłu głowy.
- Luśka, mam problem - rzekł biorąc do ust dwa łyki kawy.
Daniela usiadła naprzeciw męża.
- O co chodzi? - spytała z zatroskaniem.
- Wystawiam moim uczniom oceny z zachowania - zaczął. - W zasadzie wszystkim już wystawiłem oceny... Został mi tylko jeden uczeń... Opowiem ci o nim... Może na początek plusy... Ma dobre oceny, nie wagaruje, nie spóźnia się na lekcje, brał udział w konkursie, jest pomocny i uczynny... Chętnie się udziela i jest świetnym klasowym organizatorem imprez...
- Chyba wiem o kim mówisz, ale okej... Mów dalej - szepnęła Daniela podśmiechując się. Również ona napiła się kawy.
- To teraz minusy... Niestety ten mój uczeń ma sporo uwag...
Szymon wyciągnął z torby klasowy dziennik. Otworzył go na jednej z ostatnich stronic.
- Uwaga za niszczenie mienia szkoły, za pobicie kolegi, za pyskowanie nauczycielowi, za przeszkadzanie na lekcji, za rozmawianie na lekcji, za podrabianie podpisu rodzica, za kłócie kolegi cyrklem, za spóźnienie, a jednak... Za rzucanie w nauczycielkę papierkami? Co takiego? - rzekł marszcząc brwi. - To dzisiejsza uwaga... Ręce mi opadają. Jaką wystawiłabyś takiemu uczniowi ocenę z zachowania?
- Daj mu dobre - odparła. - Najwyżej, jeśli rada pedagogiczna wyrazi sprzeciw to mu zmienisz na poprawne... Nikodem ma wzorowe?
- No... Od września się wezmę za Marcela. W piątej klasie też będzie miał wzorowe zachowanie i świadectwo z paskiem.
- Zobaczymy - westchnęła.
Wtem do salonu wbiegł Marcel. Rozejrzał się po kątach. Zajrzał do kilku szafek.
- Mamy jakiś kłębek wełny czy coś takiego? - spytał spoglądając na mamę.
- Nie... Raczej nie - odparła.
- Marcel, pisałeś wczoraj lub dzisiaj poprawę z historii i z angielskiego? - spytał Szymon.
Marcel wziął głęboki oddech. Udał, że nie usłyszał pytania. Prędko ruszył w stronę drzwi.
- Marcel! Wróć się! - rzekł Szymon podniesionym głosem.
Chłopiec podszedł do ojca. Wyciągnął ręce z kieszeni spodni.
- Co? - spytał.
- Poprawiłeś w tym tygodniu jakąś jedynkę?
- No... Nie... - szepnął chłopiec.
- Jak to nie? Jutro po lekcjach jest zebranie rady pedagogicznej. Powiedziałem ci, że do tego czasu mają być poprawione cztery jedynki z historii i jedna z angielskiego.
- No to jutro poprawię. Nikodem też nie poprawił z przyrody...
- Nikodem dwa razy przeczyta rozdział w książce, pójdzie na poprawę i dostanie piątkę. A ty jak zaczniesz się uczyć z historii z dwóch różnych działów to w końcu wszystko ci się pomiesza. Zresztą, kiedy masz zamiar wziąć się za naukę, co? Jest już prawie siedemnasta!
Marcel spojrzał w wiszący na ścianie zegar. Nie miał ochoty się uczyć. Chciał iść na dwór i tam spędzić resztę dnia.
- Sory tato, ale tak na dobrą sprawę nie muszę już nic poprawiać... - rzekł.
- Sory synku, ale nie ty będziesz o tym decydował, tylko ja. Proszę w tej chwili wziąć podręcznik od historii i zacząć się uczyć. Co tam ci zostało? Grecja i Babilon, tak?
- Na pewno nie będę poprawiał jedynek, których nie muszę poprawiać... Bez przesady!
- Wieczorem cię przepytam. A spróbuj mi się nie nauczyć minimum na czwórkę!
Marcel odwrócił się o sto osiemdziesiąt stopni. Z nerwami pobiegł do swojego pokoju. Wziął w ręce książkę od historii, po czym rzucił ją na podłogę.
- Szymon, nie przesadzasz? - odezwała się Daniela. - Od dnia, w którym zostaliśmy małżeństwem, praktycznie codziennie na niego krzyczysz.
- Bo jest nieposłuszny. Od dwóch tygodni wie, że ma poprawić stopnie. Na wszystko inne ma czas, tylko nie na to, co powinien!
Daniela spojrzała w okno. Nie chciała się odzywać. Doskonale wiedziała, że jej mąż jest wyczulony jeśli chodzi o szkołę i oceny.
Uśmiechnęła się do Szymona, po czym przez werandę wyszła na dwór. Nikodem siedział na trawie. Bawił się z pieskiem i z kotkiem. Daniela usiadła na ławce. Spięła gumką swoje długie, gęste włosy.
Nikodem podbiegł do niej.
- Mamo, a gdzie Marcel? Miał zaraz przyjść! - zawołał.
- Tata kazał mu się uczyć - odpowiedziała.
- Aa... Bo nie poprawił tej historii. Tata ma w domu dziennik. Nie może mu poprawić tych dwóch pał?
- Nikodem! Oczywiście, że nie - odparła.
Wstała z ławki. Chwyciła w ręce kociaka.
- Zaniosę go Marcelowi... Ucieszy się - szepnęła. - A z tego, co wiem, ty też masz jakiś sprawdzian do poprawki.
- Z przyrody - westchnął chłopiec. - Przed snem się pouczę. Mamo, a czy Monsterek może dziś spać z nami w domu?
- Miejsce kota i psa jest na dworze - odparła.
- Bez przesady! On jest jeszcze malutki i musi spać w domu...
- Nie ma mowy...
- Jeśli on będzie spał na dworze to ja też! - zakomunikował Nikodem.
Daniela wzięła głęboki oddech.
- Twój pies nie będzie spał na dworze tylko w garażu...
- A ja z nim... Na pewno nie zostawię go na całą noc samego. Nie ma takiej opcji.
- Zobaczymy - odparła.
Daniela weszła do mieszkania. Była wzburzona. Szymon uporał się już z ocenami z zachowania swojej klasy. Wypełniał inne dokumenty. Był tak pochłonięty pracą, że nie zauważył nawet przechodzącej obok niego Danieli.
Kobieta poszła do pokoju Marcela. Omal nie przewróciła się o leżący na podłodze podręcznik od historii. Marcel siedział na łóżku i robił graffiti w zeszycie. Uśmiechnął się na widok kociaka.
- Mogę spytać, co ta książka robi na podłodze? - odezwała się Daniela. Rzuciła kota na łóżko chłopca.
- Leży. Nie widzisz? - odparł biorąc kota na ręce.
- Marcel, tata kazał ci się uczyć.
- Ale nie będę go słuchał. Mamo, po co mam poprawiać sprawdziany, których nie muszę poprawiać? No, wytłumacz mi!
- Marcel... Twoim jedynym obowiązkiem jest nauka. Bierz książkę i mnie nie denerwuj!
- Sama sobie ją bierz - odparował.
- Marcel, założę się, że za parę minut tata tu do ciebie zajrzy... Jak zobaczy, że twoja książka leży na podłodze a ty się nie uczysz, na pewno odpowiednio cię ukarze... A ja tym razem nie będę cię bronić.
- Bez łaski - odparł chłopiec. - Jeśli to wszystko to wyjdź z mojego pokoju - dodał przyjmując bezczelny wyraz twarzy.
Daniela czuła, jak podnosi jej się ciśnienie. Zdenerwowała się. Wychodząc z pokoju syna, mocno trzasnęła drzwiami. Zbiegła na dół po schodach. Otworzyła szafę w poszukiwaniu suszonych liści melisy.
- Zaraz się do niego przejdę. Dostanie reprymendę za to trzaskanie drzwiami - rzekł Szymon.
- To ja trzasnęłam - odpowiedziała Daniela.
Szymona szczerze zdziwiły słowa żony. Spojrzał na nią podejrzliwie.
- Czego szukasz w tej szafie? Coś ci powiedział? Zdenerwowałaś się? - spytał.
- Nie... Patrzę tylko, czy mamy cukier - odpowiedziała.
Mężczyzna wyłączył komputer. Wsunął go do torby. Podszedł do żony. Pocałował ją w usta.
- Terapia antystresowa? - spytał uśmiechając się do żony.
- Nie, skarbie... Wieczorem, gdy dzieci pójdą spać... - szepnęła.
- Co ci powiedział? Czym się denerwujesz? Postawić go do pionu?
- Nie, Szymon... Nie chcę, żebyś znowu na niego krzyczał. Ale i tak będziesz - szepnęła zwieszając nisko głowę. - Rzucił książkę na podłogę i rysuje... Ale błagam cię, Szymon. Nie krzycz na niego... Niech nie poprawia już tych dwóch pał... Okej?
- Okej - rzekł uśmiechając się do żony. - Kiepsko wyglądasz... Połóż się, odpocznij. O nic się nie martw, skarbie.
Daniela przytuliła się do męża. Nie przypuszczała, że tak chętnie zgodzi się na to, by ustąpić Marcelowi. Zgodnie z życzeniem męża położyła się w salonie na kanapie. Szymon okrył ją kocem. Gdy tylko zamknęła powieki, mężczyzna po cichu poszedł do pokoju Marcela.
Chłopiec siedział na łóżku. Zmierzył ojca wzrokiem. Szymon bez słowa zamknął za sobą drzwi. Podniósł leżącą na podłodze książkę od historii, po czym położył ją na biurku.
Zmierzając w stronę chłopca wyciągnął pasek zza szlufek spodni. Widząc to Marcel natychmiast wsunął blok pod poduszkę. Zdał sobie sprawę z tego, że za moment dostanie lanie. Rozpłakał się.
- Marcel, co z tobą? - rzekł Szymon. - Taki jesteś odważny w pyskowaniu a teraz co? Chodź do mnie natychmiast!
- Przepraszam cię... - szepnął chłopiec. - Przepra... Tato, proszę, nie bij... - dodał zaraz po tym, jak Szymon pociągnął go ku sobie. Nie zwracając uwagi na prośby chłopca, mężczyzna zaczął smagać go paskiem po tyłku. Po pięciu solidnych uderzeniach, Szymon puścił zapłakane dziecko. Podał chłopcu podręcznik od historii.
- Na jutro chcę widzieć poprawione jedynki - rzekł stanowczo. - Zrozumiałeś?
- Tak - szepnął chłopiec ocierając ręką wciąż napływające mu do oczu łzy.
- To dobrze... To nie przeszkadzam... - dodał wsuwając pasek z powrotem na jego miejsce. Nie mówiąc nic więcej, wyszedł z pokoju chłopca.
Marcel położył się na łóżku. Przytuliwszy się do poduszki, zaczął głośno płakać.

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz