Łazienka

1.5K 39 2
                                    

Szymon obudził się pięć minut po siódmej. Wziął na kolana laptopa. Planował sprawdzić zaległą pocztę i opłacić rachunki.
- Hej, skarbie - usłyszał głos wchodzącej do salonu Danieli. - Jak noc?
Kobieta usiadła obok narzeczonego. Pogłaskała go po policzku, po czym pocałowała w usta.
- Za tydzień o tym czasie będziesz moją żoną - rzekł wpatrując się w jej ciemne oczy.
- To ci dopiero - zaśmiała się. - A ty moim panem i władcą.
- No. To prawda. Jak Marcel? Marudził wczoraj jeszcze?
- Oj, nie. Poszedł prosto do łóżka spać, tak jak kazałeś... Zaszłam do niego krótko po dziesiątej, to już spał - wyznała.
- A Nikodem, coś ty... Wiercił się na tym łóżku, nie mógł zasnąć. W końcu zabrał się na odwagę, żeby porozmawiać...
- Tak? Co ci powiedział?
- No tłumaczył się... Powiedział, że naprawdę nie chciał tu przyjeżdżać, ale Marcel nie pozostawił mu wyboru... Mówił też, że prosił Marcela, żeby odebrał telefon od ciebie, ale ten nie chciał nawet tego słychać...
- Hm... Cały Marcel.
- Wiesz co? Nikodem faktycznie wiele razy mnie okłamał i wiem, że to, co on mówi muszę brać na dwa razy... Ale tym razem jestem przekonany, że było tak jak mówi. Zrobisz mi kawę?
- Zrobię...
Daniela podniosła się z kanapy. Podeszła do aneksu kuchennego. Nikodem przeciągnął się na łóżku. Niechcąco uderzył ręką w otwarty laptop Szymona.
- Niko, uważaj trochę - rzekł mężczyzna.
- W łóżku nie gra się na komputerze - odparł Nikodem przytulając się do ramienia taty.
- Nie? Nie wiedziałem... To co, Niko? Dzisiaj wracacie z Marcelem rowerami do domu? - zaśmiał się.
- Nikodem, wypijesz kakao? - odezwała się Daniela.
- Poproszę - odparł chłopiec.
- Pokaż ty mi to swoje oko - rzekł Szymon marszcząc brwi. - Ale ci Marcel przyłożył. Boli pewnie, co?
- Tylko, kiedy mrugam - odparł chłopiec.
Wtem do salonu wszedł Marcel. Przetarł oczy rękawem od piżamy. Bez słowa usiadł przy stole.
- A może by tak "dzień dobry"? - odezwała się Daniela.
- Dzień dobry - odparł chłopiec. Zarówno Daniela jak i Szymon od razu zauważyli, że Marcel jest nieswój. Chłopiec był smutny.
Uśmiechnął się dopiero, kiedy Daniela postawiła mu przed nosem kubek gorącego kakao. Pogłaskała chłopca po głowie.
- Nie smuć się - powiedziała mu do ucha.
- Gorące - szepnął biorąc kubek do ręki. Wziął mały łyk kakao, po czym podniósł się z krzesła. Pobiegł w stronę łazienki. Nieoczekiwanie dogonił go Nikodem. Obaj w tym samym momencie dorwali się do drzwi. Zaczęli się szarpać i popychać.
- Zaraz zwariuję z tymi chłopakami - westchnęła Daniela. - Wykończą mnie...
- Nikodem! Marcel! W tej chwili do mnie! - zawołał Szymon.
Chłopcy odstąpili od bójki. Spojrzeli na siebie ze złością. Obaj stawili się przed Szymonem. Ten zamknął laptop, odłożył go na ławę.
- Za słabo wczoraj dostaliście? Może paskiem zaboli bardziej niż ręką. Niko, podaj mi pasek - rzekł stanowczo.
- Tato, nie... Przepraszam - szepnął Nikodem.
- Ja też przepraszam - odparł Marcel nieśmiało.
Szymon zmarszczył brwi. Podniósł się z kanapy. Przyjrzał się jednemu i drugiemu chłopcu. Obaj byli równie skruszeni.
- Chłopaki, za kilka dni będziecie braćmi - zaczął.
- Niewiadomo - wtrąciła się Daniela. Puściła do Szymona oko. - Skoro chłopcy tak bardzo się nienawidzą nie wezmę z tobą ślubu - odparła.
- Nie? - rzekł Szymon drapiąc się po głowie.
- Nie! Jak to sobie wyobrażasz? Mamy mieszkać w jednym domu? Przecież oni się pozabijają! Z wycieczki do Zakopanego też nici! Popchnie jeden drugiego, zrzuci gdzieś na kamienie... Nie, Szymon. Nie wezmę z tobą ślubu... Wybacz!
Nastała chwila ciszy. Marcel zacisnął zęby.
- Nikt nikogo nie popchnie - rzekł kierując wzrok na matkę.
- Marcel, mówisz tak tylko dlatego, że chcesz jechać na wycieczkę. Ale nie pojedziesz! Jak w ogóle mogłeś podnieść rękę na brata? Wytłumacz mi to! Powinniście bronić jeden drugiego, a wy co? Bijecie się? O co? O to, który pierwszy ma wejść do łazienki?!
- Mamuś, nie krzycz...
- Co "mamuś, nie krzycz"?! Będę krzyczeć, bo nerwy mi przy was wysiadają! Może zróbmy tu ring na środku salonu! My z tatą usiądziemy na kanapie jako widownia, a wy z Nikodemem będziecie się bić!
- Nie będziemy się więcej bić - szepnął Marcel. - Prawda, Niko?
- Tak. Słowo - rzekł Nikodem nieśmiało.
Daniela podeszła do tarasowych drzwi. Otworzyła je na oścież. Szymon popatrzył na wciąż stojących na baczność chłopców. Wyciągnął z szafy starannie złożone ubrania.
- Gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta - rzekł zmierzając w stronę łazienki.
Chłopcy usiedli obok siebie na łóżku. Obaj byli przygnębieni. Tymczasem Daniela wstawiła wodę na herbatę. Zabrała się za przygotowywanie kanapek.
Zdziwiło ją, gdy po chwili Nikodem stanął u jej boku.
- Mamo, pomogę ci - szepnął biorąc do ręki żółty ser.
Daniela uśmiechnęła się. Nikodem nazwał ją "mamą". Zrozumiała, że chłopiec chce, aby ona i jego ojciec wzięli zamierzony ślub. Przeczesała swoją dłonią jasne włosy Nikodema.
- Dziękuję - szepnęła ze wzruszeniem. - Trzymaj nóż. Możesz smarować chleb masłem.
- Mamo, ja też pomogę. Może talerze porozstawiać? - odezwał się Marcel.
Nie czekając na odpowiedź zabrał się za nakrywanie do stołu. Gdy Szymon wyszedł z łazienki, przetarł oczy ze zdumienia.
- Skarbie, siadaj do stołu - odezwała się Daniela.
Szymon bez słowa usiadł na krześle. Chwycił w dłoń kubek z kawą.
Po chwili naprzeciw niego spoczął Marcel. Uśmiechnął się do narzeczonego mamy.
- Tato, nie smuć się - rzekł. - Dogadaliśmy się z Nikodemem. Możesz wziąć ślub z mamą.
- Aha, okej - rzekł Szymon biorąc do ust łyk kawy. - Oj, Marcelek...
- Co?
- Nic... Tak sobie tylko głośno myślę.
Daniela usiadła obok Szymona. Mężczyzna położył jej rękę na kolanie. Ta, prędko ją ścisnęła.
- Dobra z ciebie aktorka - szepnął jej do ucha. Pocałował ją w skroń.
Wtem do stołu zbliżył się Nikodem. Usiadł obok Marcela.
- Co będziemy dziś robić? - spytał Marcel trącając brata łokciem w ramię.
- Nie wiem - odparł Nikodem.
- Może zrobimy ring w salonie - zaśmiał się Marcel. - Takie coś to tylko moja mama mogła wymyśleć! - dodał z uśmiechem na ustach.
- Marcel, jedz! - odezwała się Daniela.
- No jem przecież - rzekł chłopiec biorąc w obydwie ręce kubek. Chwilę później wybuchnął śmiechem.
- Marcel!
- Ring w salonie! Nie mogę z tego! - zaśmiał się. - Niko, czaisz? Ring w salonie! Muszę do łazienki, bo nie wytrzymam. Zaraz się posikam!
Marcel prędko pobiegł do ubikacji. Szymon spojrzał na siedzącego przy stole Nikodema. Chłopiec był rozbawiony. Po chwili i on wybuchnął śmiechem. Nie potrafił nad sobą zapanować.
Daniela skierowała wzrok na narzeczonego. Był uśmiechnięty od ucha do ucha.
- Ciebie też to bawi? - spytała z wyrzutem.
- Wybacz, skarbie - odparł powstrzymując się od śmiechu. - Marcel ma rację. Tylko ty mogłaś wymyślić coś takiego!
Daniela zmierzyła Szymona wzrokiem. Zrobiła posępną minę.
- Lusia, nie obrażaj się, no! - zawołał mężczyzna.
- Idę na taras. Chcę zjeść w spokoju śniadanie. Przy was się nie da! - odparła wstając od stołu. Wzięła kanapkę do ręki.
Szymon chwycił w rękę kubek z kawą, po czym poszedł za Danielą. Oboje usiedli na tarasowych schodach.
- Jak chłopaki się ubiorą, pójdziemy z nimi na długi spacer wzdłuż jeziora? - spytała patrząc narzeczonemu w oczy.
- Jasne. Jeśli tylko chcesz, to pewnie.
Daniela wtuliła się w pierś Szymona. Wzięła do ręki jego kubek z zimną już kawą. Skosztowała.
Szymon pogłaskał ją po policzku, pocałował w usta.
- Kocham cię - szepnął.
- Ja ciebie też, skarbie.

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz