Dzień był słoneczny. Daniela nie mogła doczekać się przyjazdu Szymona. Co chwilę podgrzewała zupę. W końcu usłyszała pukanie do drzwi.
- Hej, skarbie! - zawołał Szymon od progu. Ucałował narzeczoną w korytarzu.
- Hej, a gdzie chłopaki?
- Uczą się jeździć na deskorolkach - odpowiedział Szymon uśmiechając się. - Nie do wiary, jak niewiele dzieciakom potrzeba do pełni szczęścia. Co dobrego zrobiłaś na obiad? - dodał podchodząc do kuchenki.
- Pomidorówka! - ucieszył się. Spróbował łyżką gorącej zupy. - Nie dajesz cukru do pomidorowej? - zdziwił się.
- Nie, a co?
- Pozwolisz? - szepnął biorąc do ręki cukiernicę.
Daniela patrzyła, jak narzeczony najpierw doprawia jej zupę cukrem, a później solą.
- Teraz jest okej. Gdzie trzymasz nabierkę? - spytał.
Pośpiesznie wyciągnął z szafki dwa głębokie talerze. Zajrzał do szuflady w poszukiwaniu nabierki.
- W zlewie leży - odpowiedziała w końcu. Spojrzała przez okno na chłopaków.
Tymczasem Szymon nalał zupę do talerzy. Był bardzo głodny. Od rana nie miał w ustach nic z wyjątkiem kawy.
- Jedziemy jutro do Zajezierza? - spytał zajadając się pomidorową.
- Właściwie, czemu nie? - odpowiedziała z uśmiechem.
- Może będzie ciepło. Pójdziemy na długi, długi spacer albo zrobimy z chłopakami tratwę z bali. Będzie super!
Daniela zamyśliła się. Uśmiech ani na moment nie znikał jej z twarzy. Spojrzała na zaręczynowy pierścionek, który dumnie nosiła na serdecznym palcu prawej ręki. Naraz w jej głowie pojawiły się wspomnienia - ta niezapomniana chwila, kiedy poprosił ją, by została jego żoną. Gdy tylko Daniela przywoływała to wspomnienie na pamięć, uśmiechała się samoistnie. Nie potrafiła nad tym zapanować.
- Co? - odezwał się Szymon wybudzając Danielę z zadumania.
- Co mówiłeś? Zamyśliłam się - powiedziała.
- Widzę właśnie - zaśmiał się.
Wtem do mieszkania weszli chłopcy. Obaj zostawili buty i kurtki w korytarzu.
- Hej, mamo! - zawołał Marcel. - Zobacz, jaką deskorolkę dostałem od... niego...
Chłopiec niepewnie spojrzał na Szymona. Nie wiedział, jak ma się do niego zwracać. Do tej pory mówił do mężczyzny raczej bezosobowo.
- No, świetna jest! - powiedziała Daniela biorąc deskorolkę syna do ręki. - Podziękowałeś Szymonowi za prezent?
Chłopiec kiwną głową.
- Podziękował - przyznał Jasiński. - Głodni? Naleję wam zupy.
- Ja nie jestem głodny! - zawołał Marcel. - Nikodem, idziemy na dwór?
- Marcel, moment - odezwał się Szymon. - Teraz jest obiad. Zjecie i pójdziecie - dodał.
Nikodem usiadł do stołu. Z niecierpliwością czekał, aż tata położy mu przed nosem talerz zupy. Marcel nie zamierzał tak łatwo dać sobą rządzić. Poszedł do swojego pokoju. Ukrył deskorolkę pod łóżkiem. Nie zdziwił się, gdy po dwóch minutach zajrzał do niego Szymon.
- Marcel, chodź na obiad - powiedział mężczyzna.
- Naprawdę nie jestem głodny - odparł chłopiec spuszczając głowę na dół.
- Bez dyskusji.
- Ale...
- Powiedziałem coś. Marcel, pamiętasz, jaka była umowa? Ja rządzę, a ty słuchasz. Jazda do stołu!
Chłopiec z wielką niechęcią usłuchał Szymona. Usiadł na krześle obok Nikodema. Jedną ręką podparł głowę, drugą trzymał łyżkę.
- Zaraz ci zamarznie zupa w tym talerzu - powiedziała Daniela.
- Nie odejdzie od stołu, dopóki wszystko nie będzie zjedzone - rzekł Szymon stanowczo. - W takiej sytuacji nici ze skateparku - dodał po chwili.
- Co? - zainteresował się Marcel.
- Nic. Nieaktualne - odpowiedział Szymon.
- No zjem przecież.
Marcel wyprostował zgarbione plecy. Pośpiesznie wsunął cały talerz zupy. Wstawił naczynie do zlewu. Podszedł do Szymona.
- Pojedźmy tam, proszę cię - rzekł błagalnym głosem.
- Marcel, jesteś nieusłuchany. To się musi zmienić.
- No weź.
Mężczyzna spojrzał kątem oka na Danielę.
- Na którą się was spodziewać z powrotem? - spytała.
- Nie wiem. Dwie godziny? Zadzwonię do ciebie, skarbie.
- Okej.
Marcel i Nikodem natychmiast chwycili swoje nowe deskorolki. Obydwaj bardzo się cieszyli na wyjazd do skateparku.
Oparłszy się o auto, czekali na nadejście Szymona.
- Nie mogę się doczekać - odezwał się Marcel. - Idzie twój tata! - zawołał po chwili.
Zapowiadało się świetne popołudnie!
CZYTASZ
Ojczym od matematyki
Short StoryMarcel to zbuntowany dziesięciolatek mieszkający z samotnie go wychowującą matką. Czuje się panem w swoim domu i nie szanuje nikogo. Wraz z nastaniem nowego roku szkolnego będzie uczęszczał do nowej szkoły. Jak się okazuje, jego wychowawcą będzie no...